"Juniper Berry i tajemnicze drzewo" M.P.Kozlowsky


Autor: M.P.Kozlowsky
Wydawnictwo: Esprit
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 280
Ocena: 8/10


Chyba każdy uwielbia prezenty. Dziś leży przed nami jeden, malutki, w piaskowym opakowaniu.

Papier, którym jest owinięte pudełko zainteresuje każdego. Przyjrzyjcie się dokładniej. Widzicie te nadrukowane baloniki? One… one mają magiczną moc. Wdychając powietrze,  którym są wypełnione, spełnicie wszystkie marzenia. W zamian trzeba nadmuchać drugi balonik. Proste, prawda? Jednak tylko to jest takie zwyczajne. Bo takich baloników nie można kupić w sklepie. Żeby je zdobyć, trzeba znaleźć szczelinę w drzewie, nacisnąć i wtedy przed nami pojawią się schody. Nimi to trzeba zejść w dół. Tam czeka tajemniczy Skeksyl  obdarowujący magicznymi balonikami każdego chętnego.

Rodzice Juniper – sławni na cały świat aktorzy marzyli o czymś więcej. Dlatego skierowali swoje kroki właśnie do Skeksyla. Jak się okazało potem, choć baloniki były „darmowe” zaczęły siać spustoszenie w ich duszach. Jak możecie się domyślić, uratować ich może tylko tytułowa bohaterka. Ale łatwo nie będzie…

Opakowanie, jak opakowanie. Musi zachęcać, cieszyć oko. To opisywane przeze mnie spełnia swoją rolę świetnie. Zajmuje wszystkie myśli tak, że nie można się oderwać. Poza tym – dopracowane jest w najdrobniejszych szczegółach. Akcja pędzi, bohaterowie aktualni i zdecydowanie niebanalni. Czego chcieć więcej?

Oczywiście samego prezentu! Zawsze kryje się pod opakowaniem, więc czas zerwać papierek i przyjrzeć się mu dokładniej.
Podarek będzie należał do tych bardziej wyszukanych.  Tym razem opakowanie nie będzie przewyższało prezentu, raczej zblednie przy nim.  Ukryty przekaz jest prosty, mądry i budujący wątpiących. Jednocześnie nie moralizatorski, nie lecący w banały. Przypomina nam o rzeczach po części podstawowych, o których sami często zapominamy.

„Juniper Berry i tajemnicze drzewo” można porównać do współczesnej baśni. Jest trochę strachu, dreszczyk emocji i dziecko, którego położeniem się przejmiemy. Jest przyjaźń i tajemnica. Jednocześnie jest „prezent” – ukryta mądrość, którą powinien zauważyć każdy.
Chociaż książka kierowana jest do młodszej grupy wiekowej to zapewniam, że wielu starszym by się ta lektura przydała i spodobała jednocześnie.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Esprit

30 dni z książką - odsłona XII - XIII





 Książka, która tak wycieńczyła Cię emocjonalnie, że musiałaś przerwać jej czytanie lub odłożyć na jakiś czas.

Wybór (jak zawsze przy tym wyzwaniu) jest strasznie trudny. Nie czytałam jeszcze żadnej książki, która by mnie tak poruszyła, że po prostu MUSIAŁAM przerwać czytanie. Jednak są książki z których tematyką po prostu na początku musiałam się oswoić. To "Krucha jak lód" i "Bez mojej zgody" Jodi Picoult.




Najukochańsza książka z dzieciństwa
Bezsprzecznie i na zawsze "Dzieci z Bullerbyn". Chyba nie muszę wyjaśniać po raz kolejny, dlaczego?



30 dni z książką - odsłona X-XI




Pierwsza książka przeczytana przez Ciebie
Pamięć jak wiadomo, zawodna jest i za Chiny nie przypomnę sobie pierwszej samodzielnie przeczytanej książki. Jednak tu z pomocą przyszła moja mama, która donosi, że najprawdopodobniej tą pierwszą ukochaną był "Żuk" Jana Brzechwy.



Książka, dzięki której zaraziłeś się czytaniem
Takiej nie ma i nie będzie. Jestem tym samym beznadziejnym przypadkiem co Kasiek.



30 dni z książkami - odsłona VIII i IX


Mało znana książka, która nie jest bestsellerem, a powinna nim być.

Bestseller raczej nie kojarzył mi się z niczym dobrym. Nie cierpię, wchodząc do każdej księgarni natykać się na jedną i tę samą książkę, w internecie czytać same pozytywne recenzje, a na koniec rozczarować się, bo dana pozycja to tylko dobra powieść - nic więcej. Jak przed chwilą sprawdziłam, całkiem słusznie, bo:

Bestseller (z ang. "najlepiej sprzedający się") – książka lub inne wydawnictwo, które dzięki tematowi, sposobowi ujęcia, szczególnej aktualności lub innym czynnikom uzyskuje w pewnym okresie największą popularność i najwyższe nakłady, niejednokrotnie niezależnie od swej wartości artystycznej.*

Jednak zdarzają się bestsellery, których wartości artystycznej nie można wiele zarzucić.Do takich grona powinny dołączyć (pamiętajcie, całkiem subiektywnie!) dwie książki: "Milczenie" J.C.Wagnera i "Siostrzyca" J.Hardinga (recenzje tu** i tu)




Książka wielokrotnie przez Ciebie czytana

Wiele jest takich książek, bo do każdej, która zostawiła jakieś miłe wspomnienie uwielbiam wracać. Jednak rekordy chyba biją odwieczne "Dzieci z Bullerbyn" (o tym, jak ostatnio do nich wracałam tu)


*źródło
**Proszę mieć wyrozumiałość dla tej "recenzji". Pisałam ją całe wieki temu.

30 dni z książkami - odsłona VI



Książka, przez którą trudno przebrnąć
Bardzo często książka ma początek przez który trudno przebrnąć, jednak po jakimś czasie akcja zaczyna interesować, wszystko się układa, strony same "lecą" (tak było z "Marzeniem Celta"). Jednak ostatnio czekam na ten moment, czekam i nie mogę się doczekać. A co czytam? "Pachnidło" P.Suskinda. Jak na razie trudno jest mi przebrnąć przez tę książkę, chociaż sama fabuła przyznaję - świetna. I to na właśnie tę pozycję padnie dziś mój wybór.



30 dni z książkami - odsłona IV i V


Książka non-ficiton, której czytanie sprawiło Ci niekłamaną przyjemność
Niestety praktycznie nie czytam non-fiction, więc tym razem powstrzymam się od odpowiedzi.

Książka, przy której płaczesz
Nie ma wielu takich książek. Nigdy nie byłam typem rozczulającej się osoby. Nie płakałam czytając "Oskara i panią Różę", "Złodziejkę książek", "Bez mojej zgody". Przeżywam je wszystkie bardzo głęboko, jednak żadna nie wywołała łez. Jedyna książka to: "Na koniec świata" Marcina Ludwickiego. Piękna , króciutka, o walce z rakiem u dzieci. Podobna do Oskara a jednocześnie różniąca się diametralnie.
Wywołuje takie uczucia, że nikt nie może przejść obok niej obojętnie.Do dziś myśląc o niej czuje dreszcze.

źródło

"Shirley" Ch.Bronte


Autor: Charlotte Bronte
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 633
Ocena: 9,5/10

Siostry Bronte to kultura sama w sobie. Ikony nie tylko angielskiej, ale i światowej literatury. Czytelniku, czy znasz je? Czy choć raz dałeś się wziąć za rękę i prowadzić przez bezkresne wrzosowiska słuchając opowieści? Nie? I naprawdę nie masz zamiaru? Nie czujesz wyrzutów sumienia, mówiąc o tych książkach „romanse”, „klasyka” i myśląc „czyli nie dla mnie”? Zastanów się dobrze…

 „Leży przed Tobą coś autentycznego, prozaicznego i namacalnego. Rzecz tak nieromantyczna, jak poniedziałkowy poranek, gdy wszyscy posiadający miejsce pracy mają obowiązek powstać i do niego się udać.”*

Taki to opis możemy znaleźć już na pierwszej stronie „Shirley”. Wyrzucasz ze swoich myśli słowo „romans”, lecz cały czas krzywisz się z niechęcią? Posłuchaj dalej:

„Nie jest kategorycznie stwierdzone, że nie skosztujecie emocji – być może na drugie danie i deser – ale już postanowione, że pierwsza potrawa będzie przypominała posiłek, który w Wielki Piątek znalazłby się na stole w katolickim domu. Jak zimna soczewica z octem, lecz bez oliwy. Jak przaśny chleb z gorzkimi ziołami. I żadnej pieczeni.”*

Z jednej strony taki opis może Ciebie, Czytelniku głęboko zniechęcić. Z drugiej – widząc jakim językiem posługuje się autorka zachęcić dogłębnie.

Charlotte wcale nie ma zamiaru raczyć Cię opisami samej książki. Ograniczyła się do jednego. Potem zaczęła snuć historię. Lekką, pełną barwnych postaci, pięknych krajobrazów, ciekawych wydarzeń historycznych.

Pytasz o fabułę? Grzechem byłby Ci ją teraz opisywać w kilku krótkich zdaniach. Już sama notka na okładce pokazuje, że nie da się jej streścić, bo wychodzi wtedy coś oderwanego od rzeczywistości. Dlatego uprzedzam, nie sugeruj się tym co wypisali na obwolucie.
Za to o fabule można powiedzieć tak: każdy z rozdziałów, każda z postaci to małe arcydzieło składające się w jedną całość. Jak to się dzieje? – pytasz. Cóż, wydaje mi się czasem, że najstarsza z sióstr Brönte to czarodziejka w tym względzie. Chcesz dowodów? Już pierwszy rozdział jest jak małe mistrzostwo świata, groteskowe, a zarazem subtelne. Dopracowane w formie i obrazie.

Poza tym wyżej wspomniani, bohaterowie. Każda postać, nawet epizodyczna ma tu swoje pięć minut. Dokładne, zajmujące, ciekawe. Autorka przypomina, że żaden człowiek nie jest czarno-biały, zwyczajny. Kreśli postać swoim lekkim piórem tak umiejętnie, że wydaje Ci się, Czytelniku, że każda z nich jest żywa. Na uwagę zasługuje w szczególności tytułowa Shirley – wzorowana podobnież na Emily Bronte (autorce „Wichrowych Wzgórz”). Bystra, inteligentna,  piękna, bogata, trochę wścibska. Świetna.

Jednak jak wiadomo od lat wielu nie ma rzeczy idealnych. Nie ma ludzi piszących rzeczy bez skazy (chociaż „Jane Eyre”…). Tak więc „Shirley” również ich się nie ustrzegła. O ile cała książka była utrzymana na świetnym poziomie, to mam duże zastrzeżenia do jednego fragmentu pod sam koniec. Tutaj Charlotte troszkę za bardzo puściła wodze. Troszkę przesłodziła. Jednak, jak ma się te dziesięć stron do całości? Do tych sześciuset? Nijak. Niektórzy nawet nie zauważą.
Poza tym, osoby bardziej wyczulone wyłapią małe niedociągnięcia(prawie niewidoczne).

Zapewne nie wytknęłabym tych błędów jednej z moich ulubionych autorek, gdyby nie fakt, że znam Jane Eyre (niektóre fragmenty na pamięć). „Shirley” nie ma szans w starciu z „Dziwnymi losami…”. Tego porównania nie dało się uniknąć. Jednak musisz wiedzieć, Czytelniku, że mimo to recenzowana książka trafiła na listę moich ulubionych. Jest po prostu jedną z tych do których zaraz po przeczytaniu ostatniego zdania chce się wrócić.

*"Shirley" str.7 

Za książkę dziękuję wydawnictwu MG

Ulubione książki od A do Z.

Za każdym razem gdy biorę udział w jakiejś akcji uświadamiam sobie ile pięknych książek jeszcze przede mną, ile arcydzieł literatury światowej jeszcze nie przeczytałam, choć czekają one na mojej półce. I mimo tych barków tworzę kolejną listę książek, które nigdy z mojej pamięci nie wypadną. Dzisiejsza - alfabetowa:

Ania z Zielonego Wzgórza  -L.M.Montgomery (i wszystkie kolejne tomy)
Bez mojej zgody - J.Picoult / Błękitny zamek - L.M.Montgomery
Cień wiatru - C.R.Zafon
Duma i uprzedzenie - J.Austen
Emilka ze Srebrnego Nowiu - L.M.Montgomery (i pozostałe tomy trylogii)
F
elix Net i Nikia oraz Gang Niewidzialnych Ludzi - R.Kosik (i wszystkie kolejne tomy)
Gringo wśród dzikich plemion - W.Cejrowski
Historynka - L.M.Montgomery
Ikar - J.Iwaszkiewicz
Jane Eyre - C.Bronte
Kwiat kalafiora - M.Musierowicz (i inne tomy Jeżycjady)
Lotta z ulicy Awanturników - A.Lindgren
Milczenie - J.C.Wagner
Nieśmiertelny" C.M.Valente
Opowieści z Narnii - C.S.Lewis
Perswazje - J.Austen
Rio Anaconda - W.Cejrowski
Siostrzyca - J.Harding
Tomasz NN - seria o Panu Samochodziku -Z.Nienacki
Utracone dzieciństwo - Y.Nir
Wszyscy jesteśmy podejrzani - J.Chmielewska
Zielona mila - S.King

Strasznie trudno było wybrać jeden tytuł. Dokonywałam cudów, by wszystko się zmieściło (Pan Samochodzik ustawiony pod T jest tego efektem). A i tak zabrakło "Braci Lwie Serce""Norwegian Wood", "Kubusia Puchatka". Za mało mamy liter w alfabecie. Albo ja mam za dużo książek w głowie.

30 dni z książkami - odsłona IV

 

Książka, która przypomina Ci o domu

Pytanie przyznaję, dość skomplikowane, bo z własnego domu dopiero za jakiś czas wyfrunę. Dlatego nie mam książki którą oglądam ze łzami w oczach, wspominając dzieciństwo. Jednak jeśli sięgnąć do moich szczenięcych lat to chyba najbardziej pamiętam "Podróże doktora Dolittle" i przede wszystkim słuchowisko na podstawie tej książki, które podobnież umiałam na pamięć.
To właśnie ten cieniutki tomik, zniszczony (odziedziczony po mamie) i zaczytany sprawił, że zaczęłam marzyć o podróżach, że zapragnęłam odkryć te wszystkie lądy i przede wszystkim, że postanowiłam nauczyć się mowy zwierząt. A jeśli przy okazji miałabym ocalić niewinnego człowieka - pasuje mi to bardzo!

"Nieśmiertelny" C.M.Valente


Autor: Catherynne M. Valente
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 2012
Liczba stron:288
Ocena: 9/10

 
„Nieśmiertelny” to nie jest kolejna zwykła powieść fantasty, która przez przypadek ukazała się na naszym rynku. To baśń, która spotkała się wraz z trudną historią i razem stworzyły mieszankę wybuchową, takiej o której nie da się szybko zapomnieć.

Zaskakuje przede wszystkim miejscem i czasem akcji. Fascynacja Rosją to dla większości Polaków temat dość odległy. Mnie osobiście nigdy nie interesował folklor tego kraju. Jednak tym razem dałam się uwieść na zawsze…

Rewolucja październikowa, czerwone chusteczki, partia i towarzysze otaczający zewsząd. Odległa wizja, niezbyt przyjemna w dodatku. Gdzieś wśród milionów krajanów niepozorna Maria Moriewna – córka dwunastu matek, fanka Puszkina i żona Kościeja. Grozę ostatnich dwóch słów zrozumiecie wtedy, gdy dowiecie się kim jest wspomniany przed chwilą osobnik. Otóż Kościej Nieśmiertelny w rosyjskim folklorze robi za diabła, wiedźmę czy upiora.

Jednak u pani Valente nabiera dodatkowo jakiegoś rosyjskiego smaku, ogłady towarzyskiej i uczucia. Jest niewątpliwie czarujący, zaskakujący i tajemniczo absorbujący. Wykreowany po mistrzowsku, zajmuje całą naszą wyobraźnię spychając na dalszy plan nawet główną bohaterkę.  To na niego zwrócone są nasze oczy. Do czasu…

…aż w pewnej chwili przed nami pojawi się zakręt. Co prawda sam zwrot w akcji nie jest powalający na kolana, jednak konsekwencje jakie za sobą ciągnie już tak. Żadnych Kościejów, towarzyszek Jag (które w międzyczasie również się pojawiły), wszystkich niesfornych stworów żyjących w głowach Rosjan od pokoleń. Zostaje tylko Maria (jakżeby inaczej!) i … o, tego nie zdradzę. Za dużo zabawy zepsuję.

Jednak na jednym zakręcie aż wstyd by było poprzestać, dlatego mamy jeszcze kilka zawirowań, dziwnych zdarzeń i przede wszystkim kilku bohaterów.
„Nieśmiertelny” zachwyca i nie przytłacza ilością oraz jakością postaci. Każda z nich ciekawa, dopracowana, czasem tajemnicza, czasem przejrzysta. Taka jaka powinna być.

Jednak ta książka to nie tylko postacie. Na trzystu stronach przeplata nam się trudna historia Rosji z czasów rewolucji październikowej i baśnie przekazywanych sobie przez ludzkość od pokoleń. Splata się idealnie, nie gryząc, nie nudząc, nie zniechęcając, a interesując, zajmując myśli.

„Nieśmiertelny” to świetna książka. Idealna na każdą porę roku. Idealna dla każdego spragnionego przygód, spragnionego kawałka dobrej historii, spragnionego dobrej literatury.

Za książkę dziękuję wydawnictwu MAG

30 dni z książkami - odsłona III


Książka, która Cię kompletnie zaskoczyła.

Tym razem wybór był łatwiejszy. Książka przy której co chwila wytrzeszczałam oczy ze zdziwienia to "Trzynasta opowieść" D. Setterfield. Kupiłam ją przypadkiem, będąc na wakacjach, na jakimś straganie z używanymi powieściami, gazetami, poradnikami - słowem z tym co właściciel uznał za makulaturę.
Wzięłam na plażę i oniemiałam. Zdecydowanie spodziewałam się czegoś innego. Innego stylu, prowadzenia narracji, jakiejś lekkiej powieści, czegoś o różnych książkach. Dostałam pomieszanie kryminału, horroru, miłości do książek, tajemnicy. Ogółem miło wspominam. (Jednak to zdecydowanie nie książka na plażę!)

30 dni z książkami - odsłona II



Książka, którą lubisz najmniej.
Wybór po raz kolejny był trudny, bo z natury chociaż męczę książkę kilka tygodni to i tak zawsze umiem powiedzieć o niej coś dobrego na koniec. Jednak w przypadku "Moja siostra jest gwiazdą pop" było troszkę inaczej. Sięgnęłam po nią, gdy już dawno wyrosłam z młodzieżówek, licząc nie wiem na co.
Trochę naiwna, za bardzo amerykańska, nic nie wnosząca w życie. Jak dla mnie: bleee. Jednak kielich goryczy przepełniła frustracja, gdy zobaczyłam,  że czytałam już inne książki z tą bohaterką, a dopiero pod koniec to skojarzyłam. I myśli:"Tak banalne, że ja już nie pamiętam nawet głównej postaci"? Okropność!
Jednak wiem, że  niektórym może się spodobać, szczególnie młodszym osobom. Nie jest to zła książka, ja po prostu lubię ją najmniej.

"Zakochana modelka" A.Richman


Autor:






Vincent van Gogh jest jednym z tych malarzy, o których świat już nie zapomni. Zapisał się na kartach historii złotymi literami i trudno będzie go z  wyprzeć. Chyba każdy kojarzy nieśmiertelne „Słoneczniki” czy wzbudzający po części współczucie i zachwyt „Autoportret”?

Jednak życie wielkiego artysty nie było tak kolorowe jak barwy dominujące na obrazach namalowanych pod koniec jego życia. Nie zaliczało się nawet do tych znośnych. Zakład dla obłąkanych, ucięte ucho, a przede wszystkim – bieda.

Ten, kto spodziewa się, że w „Zakochanej modelce” spotka właśnie te szczegóły zawiedzie się srodze. Na początku poznajemy Marguerite – córkę lekarza van Gogha. Kobietę zamkniętą w sobie, wychowaną w odosobnieniu, żyjąca w strachu przed ojcem, nie mająca tyle silnej woli by mu się sprzeciwić. Kobietę, która ma już niedługo stać się ostatnią muzą jednego z największych malarzy…

Czytając tę książkę miałam wrażenie, że to nie van Gogh miał być na pierwszym planie, a właśnie ona. I wcale mi to nie przeszkadzało, co więcej dodawało smaczku tej powieści.

Cudowne opisy przyrody, uczuć targających główną bohaterką, których w książce nie brakowało bledną przy samych postaciach. Główni bohaterowie, czyli Maguerite, Vincent i wbrew pozorom doktor Gachet to jak dla mnie świetnie wykonana robota. Charaktery przejrzyste, a jednocześnie dość tajemnicze. Świetnie opisane. Pani Richman ma lekkie pióro, które od razu zaczaruje czytelnika.

Portret doktora Gacheta
W trakcie lektury moje myśli kotłowały się i napierały jedna na drugą. Wiedziałam, jak się skończy, wiedziałam, że nie będzie dobrze. Jednak mimo wszystko miałam nadzieję… Bo w „Zakochanej modelce” van Gogh nie jest tylko psychicznie chorym artystą. Jest człowiekiem krwi i kości, czującym, można by rzec normalnym z nutką ekscentryczności ( i świetnie opisanym, jak podkreślałam wyżej). Byłam nim oczarowana.

Co dziwne, osobą denerwującą mnie czasami była Marguerite – kobieta o charakterze tak różniącym się od mojego, tak bierna mimo targających nią uczuć, że czasem aż nieznośna. Jednak nie mnie oceniać jej życie…

Sama książka zdecydowanie nie banalna, nie schematyczna, a czarująca… Polecam… Nie wiem komu. Każdemu, kto jest zaczarowany. A jeśli nie jest, to też polecam, żeby  po lekturze był.

źródło zdjęć  1 2
Za książkę dziękuję wydawnictwu Bukowy Las

30 dni z książkami - odsłona I


Witajcie!
Akcja o której pisała Prowincjonalna Nauczycielka zatacza coraz to szersze kręgi. Ja również postanowiłam się przyłączyć, chociaż dopiero po dłuższym namyśle;)


Dzień 1 - ulubiona książka.
Zaczynamy od chyba najtrudniejszego pytania, bo jak wiadomo, każdy mól książkowy takich książek ma co najmniej kilka. Dlatego odrzucając wszelkie czytadła musiałam wybrać pomiędzy "Dumą i uprzedzeniem" Austen, "Milczeniem " Wagnera, "Dziwnymi losami Jane Eyre" Bronte, "Kubusiem Puchatkiem" Milne, "Zieloną milą" Kinga, "Szaleństwami panny Ewy" Makuszyńskiego i "Błękitnym zamkiem" Montgomery. Tu utknęłam. Z całym szacunkiem, ale ja nie mogę wybrać jednej. Dlatego teraz szybko wpiszę "Szaleństwa panny Ewy", żeby się nie rozmyślić. Jednak wszystkie z wyżej wymienionych cenię na równi.
Książka Makuszyńskiego to takie lekarstwo na gorsze dni, przyjaciel który umie pocieszyć, powieść, która sprawia, że życie staje się jaśniejsze.

"Pamiętnik z przyszłości"


Autor: Cecelia Ahern
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 352
Ocena: 4/6


Cecelia Ahern. Chyba każdy słyszał o tej pani, córce premiera Irlandii, która sławę zdobyła dzięki jednej książce ”PS. Kocham Cię”. Milionowe nakłady i pełne zaufanie czytelników, którzy sięgali po coraz to nowe powieści wychodzące spod jej pióra – te wiadomości dochodziły z różnych blogów. A ja zachodziłam w głowę, o co chodzi? Co ona takiego napisała, że wszyscy się zachwycają?

Postanowiłam sama się przekonać. Wypożyczyłam  „Pamiętnik z przeszłości”, zaparzyłam herbatkę, włączyłam muzykę i zaczęłam czytać.

Zaczęła się trochę… banalnie. Ojciec się zabił z powodu długów i matka z córką muszą się wyprowadzić z domu. Postanawiają zamieszkać u rodziny, gdzieś daleko na wsi. Tu pojawia się pierwszy problem – kochana Tamarka (córka) rozpuszczona jak dziadowski bicz nie może się pogodzić ze stratą – nie, nie ojca, tylko swoich ukochanych kosmetyków, „przyjaciół”.
„Kolejna płytka lalunia” – ładnie to może nie brzmi, ale tak główna bohaterka nam się zapowiadała. Ich nowe miejsce zamieszkania nie jest tym, o czym marzą księżniczki lub przyzwyczajone do luksusu dziewczyny. Zwykły dom z niezbyt ciekawymi mieszkańcami. Rosaleen – ciotka Tamary, w pierwszej chwili sprawiała wrażenie nierozgarniętej, mało inteligentnej kury domowej, wuj –mrukliwy i … tyle. Dużo więcej nie można było o nim powiedzieć.
Tamara ze swojego świata spada wprost na twardą ziemię. Koniec z imprezami, chłopakami, zakupami. Ogarnia ją rutyna. Zaczyna odkrywać świat inny niż ten w którym dorastała.

Jednocześnie dziewczyna znajduje tajemniczą księgę. Gdy otwiera ją po raz pierwszy jest zaskoczona, bo okazuje się, że wewnątrz nic nie ma. Jednak następnego dnia odkrywa, że na pierwszej stronie pojawił się opis… jutrzejszego dnia! Co więcej, sprawdza się on w 100%.

Zaraz oczywiście pojawiają się komplikacje, akcja zawija nam się, plącze. Tamara zmienia się nie do poznania. Z beztroskiej nastolatki przemienia się w dziewczynę myślącą i bardzo zagubioną. Nie umie sobie wytłumaczyć, dlaczego ojciec odebrał sobie życie, jej matka od pogrzebu praktycznie nie kontaktuje, siedzi sama w pokoju i wygląda przez okno, poza tym dziewczyna zaczyna gubić się we własnej tożsamości. I tutaj po raz pierwszy autorce należą się wielkie brawa za tę przemianę. Dobrze opisana, nie może przejść niezauważona.

Jednak im dalej w las, tym niestety gorzej. Fabuła się rozrasta, dochodzą coraz to nowe wątki całkiem ciekawe jednak troszkę za bardzo rozciągnięte, za bardzo rozwlekłe. Pojawiają się komplikacje rodzinne, zakurzone tajemnice z przeszłości, które są zdecydowanie wielkim atutem.  Jednak ich efekt psują opisy, czasem jakieś zdarzenia, dialogi, które wydaje się, są wciskane tam na siłę.

Autorka zaimponowała mi tworzeniem postaci. Złożone, niebanalne i bardzo ciekawe. Szczególnie Rosaleen i siostra Ignacjusz zasługują na wielka pochwałę. Ta pierwsza – niby cicha kura domowa, jednak kierowana takimi uczuciami, że można się zachłysnąć. Druga – nieskomplikowana i  tajemnicza. Wesoła, lecz pełna melancholii. Wykreowana na zasadzie kontrastu, przez co zdecydowanie nie wtapiająca się w tłum.

Mimo dobrej intrygi i świetnych postaci książce do doskonałości dużo brakowało. Wydawało się, że autorka jest… ograniczona ilością stron, na których chce umieścić bardzo dużo i raczej jej się to nie udaje. Akcja „wypływa” i zostają mało atrakcyjne ubranka, przez co czytelnik ma wrażenie, że  jest… za bardzo rozwlekła. Wiem, może to dziwnie zabrzmiało, jednak tak to odczułam.

Nie mówię, że książka jest zła. Nie ma również takich atutów, żeby opiewać ją pod niebiosa. Jest jedną z tych, co muszę stwierdzić z przykrością, o których szybko zapomnę.
Poza tym, nadal nie wiem, czy wszyscy się tak zachwycają. Myślę więc, że dam kiedyś pani Ahern kolejną szansę. Na razie jednak podziękuję.

Wesołych Świąt!


Moi drodzy,
z okazji nadchodzących Świąt Wielkiej Nocy chciałabym Wam życzyć radości, nadziei... po prostu wszystkiego co najlepsze.

***
Po tymi krótkimi, ale szczerymi  życzenia chciałabym się jeszcze trochę usprawiedliwić.Nie ma recenzji - z mojej winy. Nie będzie jej jeszcze w tym tygodniu. Waszych blogów nie odwiedzam, jednak w najbliższym czasie to również się nie zmieni. Jestem całkowicie pochłonięta sprzątaniem, pieczeniem, wysyłaniem życzeń, wszystkim co świąteczne. Jednak mam nadzieję, że rozumiecie.

Ściskam wiosennie,
Mery

Stosik marcowy

Jak sobie postanowiłam, moje stosiki pokazuję Wam co miesiąc. Po dwóch wielkich przyszedł czas na malutki, wiosenny. Zdjęcie wątpliwej jakości, bo robione telefonem. Chociaż, źle nie było;)
Od góry:
"Szukając Noel" R.P.Evans - wracając z konkursu recytatorskiego (zajęłam 2 miejsce!) byłam tak szczęśliwa, że zaszłam do  pierwszego lepszego supermarketu i sprawiłam sobie prezent.
"Mój tydzień z Marilyn" C. Clark - od Znaku za co serdecznie dziękuję. Książeczka świetna, tutaj opisana.
"Żona piekarza" M.Pagnol - po dwóch książkach autora musiałam mieć i trzecią. Do kompletu. Od Esprit, tutaj recenzja.
"Przypadek Ritterów" A.Węgłowski - wygrana w Syndykacie ZwB. Kompletne zaskoczenie i radość.
"Winnica w Toskanii" F.Mate - coś lekkiego na gorsze dni. Z wymianki.
"Smażone zielone pomidory" F.Flagg - wreszcie mam! Pierwsza książka tej pisarki, zbierająca same pozytywne recenzje. Również z wymianki.
"Nieśmiertelny" C.M. Valente - książka poproszona w ciemno, największe odkrycie ubiegłego miesiąca. Świetna! Czeka na recenzję, od wydawnictwa MAG.
"Shirley" Ch.Bronte - perełka. Cudowna, kolejna książka jednej z moich ulubionych pisarek. Strasznie dziękuję za jej udostępnienie wydawnictwu MG. A, oczywiście również czeka na recenzję.
"Siódmy milion" T.Segev - w tym wypadku nie wiem, czy nie mierzę za wysoko i troszkę obawiam się tej książki, jednak zaufałam panu Piotrowi, który powiedział że jest ona w moim guście. No tak, pozycje o Holocauście są w moim guście, jednak ta wydaje się być jedną z tych "z wyższej półki". Od PWN.

Teraz czas na małe podsumowanie (bo ja ostatnio w liczbach się lubuję;):
Liczba recenzji: 8
Liczba książek przeczytanych: 10
Książki kupione: 1 (!!!!!!!!!!)
Tak właśnie, zaledwie jedna książka. Aż sama się sobie dziwię, bo od dłuższego czasu przyglądam się z zainteresowaniem "Igrzyskom śmierci", " "Mistrzowi i Małgorzacie" oraz "Alicji w krainie czarów". Dlatego te pozycje (jak i wiele innych) w kolejnym stosiku się zapewne znajdą.

Na razie stopniowo nadrabiam te książki, które czekają na mnie od kilku miesięcy (!), czyli "Pachnidło" i te, które nie leżą długo "Północ i południe". Smaczna lektura. Poza tym, z wydawnictw idą do mnie bardzo ciekawe pozycje. Już nie mogę się ich doczekać.

Do recenzji ostatnio serca nie mam, weny również. Umysł zaprzątają mi całkowicie lekcje (wszyscy zaczynają zbierać zeszyty a ja często takowych nie prowadzę) i nieprzeczytane książki. Dlatego proszę zrozumieć, że chcąc dać Wam coś nieszablonowego (nie umiem przerzucić się na pisanie takich recenzji jak uczą w szkołach...) muszę poświęcić trochę czasu.

Poza tym, powoli zaczynam tęsknić za nagłówkiem wykonanym dla mnie przez Angelę i możliwe, że niedługo powrócę do dawnego szablonu.

Na razie jednak uciekam (jak coś sobie przypomnę to dopiszę potem).
Pozdrawiam Wszystkich i zostawiam z cudownym głosem Julii (kojarzycie musical z którego jest piosenka? bo moja mama poznała dopiero jak jej przypomniałam Johna Travoltę :p)