Top 10 najważniejszych książek mojego życia

Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu na blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany tydzień.

Dziś przyszła pora na... Najważniejsze książki mojego życia!

Trudno wybrać dziesięć takich książek. Książek, które miały na nas wpływ niebagatelny, które coś zmieniły. Nie wiem, czy ta dziesiątka jest optymalna. Jest jednak na pewno, jej najbliższa.Otwierają ją Dzieci z Bullerbyn - moja mała Biblia lat dziecięcych. Czytana wielokrotnie, ostatnio przypominana - nie starzejąca się, pełna wspomnień i zapachu dzieciństwa. Szaleństwa panny Ewy to swoisty rozweselacz. Uwielbiam tę książkę za optymizm, wieczną radość i siłę życiową podszytą smutkiem, smutnymi czasami. Najlepsze antidotum na chandry, gorsze dni i deszczowe samopoczucia. Zaskoczony radością to opowieść ulubiona, odkrywająca prawdziwe oblicze Lewisa, opowiadająca o życiu tego wspaniałego Człowieka i o jego przemianie.Po części przemieniająca także mnie. Złodziejka książek - brakujący element w literaturze traktującej o II wojnie światowej. Książka, która spowodowała moje zainteresowanie właśnie tą tematyką, traktującą o tak trudnym dla naszej historii rozdziale. Idealna. Kubuś Puchatek to jedna z najważniejszych książek (obok Dzieci z Bullerbyn) dzieciństwa. Ciepła, mądra, taka jaka powinna być książka dla dzieci (oczywiście w przekładzie Ireny Tuwim)


 Nadzieja. Miłość. Spisane pacierze to książka którą czytam często. I zawsze znajduję w niej coś nowego. I długo jeszcze tak będzie... Zabić drozda, przyznaję, wygrało z Zieloną milą. Jednak gdyby się głębiej zastanowić - obydwie są o tym samym. Obydwie są ważna dla mnie, obydwie powinny być ważna dla wszystkich. Bo traktują o rzeczach ważnych. Jeżycjada i seria o Ani Shirley to dwie serie, które stanowią fundament mojego nastoletnio-czytelniczego życia. Chociaż ta druga nigdy nie przeczytana w całości (chyba nie mam odwagi zabierać się za Anię z Wyspy Księcia Edwarda), chociaż obydwie nie ustrzegły się błędów. Jednak obydwie należą do moich ulubionych. I nic tego nie zmieni. Gringo wśród dzikich plemion - jeszcze teraz mam wątpliwości, czy powinna się tu znaleźć. Jednak to ona zapoczątkowała moją miłość (jak na razie na odległość) do Ameryki Łacińskiej, w dodatku napisana jest po mistrzowsku.

51 komentarzy:

  1. "Kubuś Puchatek" - jak najbardziej się zgadzam :)
    Cykl o Ani i "Jeżycjadę" też bardzo lubię, choć przeczytałam tylko pierwsze części. W najbliższym czasie zamierzam zapoznać się z kolejnymi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Ani uwielbiam prawie wszystkie części (poza pierwszą i ostatnią - czyt.Rillą) i chyba nigdy nie zdecyduję którą najbardziej. W Jeżycjadzie jest podobnie, tylko mam po prostu swoich faworytów.
      Dlatego zachęcam do poznawania kolejnych części mam nadzieję, że będą się podobały:)

      Usuń
  2. Zgadzam się co do "Dzieci z Bullerbyn" i "Zabić drozda". Pierwsza książka to również moja ukochana powieść z dzieciństwa, a drugą przeczytałam dopiero niedawno i żałuję, że tyle zwlekałam z tym. Bardzo wartościowa i poruszająca historia. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie chyba tym różni się "Zabić drozda" od "Zielonej mili" - można go czytać w każdym wieku (no, tak powiedzmy od 8 roku życia), a traktują praktycznie o tym samym. Poz tym, "Zabić drozda" to taka klasyczna powieść amerykańska - uwielbim takie klimaty.

      PS. O której Ty wstajesz, Kobieto! Bój się Boga...

      Usuń
    2. Boję się, boję :) Jak dla mnie to normalna godzina, jestem rannym ptaszkiem, dzisiaj wstałam o 5.50 :)

      Usuń
    3. To podziwiam... Ja raczej z tych, którzy jak zwloką się z łóżka o 8, to uznają to za sukces.

      Usuń
  3. "Dzieci z Bullerbyn" wielbię po prostu! Jest to jedna z książek, które można czytać w każdym wieku. No i oczywiście Kubuś Puchatek :) Nie mogę pominąć także Ani Shirley. Pierwszą część czytałam z pięć razy, a mogłabym jeszcze 10. Reszta książek dopiero przede mną, zaufam Ci na słowo, zapiszę sobie i przy okazji najbliższej wizyty w bibliotece wypożyczę lektury przez Ciebie wymienione :D
    Jeszcze raz dziękuję za nagłówek!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja jakoś nie przepadam za pierwszą częścią. Do dziś nie jestem pewna czy w ogóle ją całą przeczytałam... Za to inne są świetne:)
      PS. Zajrzyj jeszcze raz do poczty:)

      Usuń
  4. Niektóre twoje pozycje książkowe pokrywają się z moimi. Też uwielbiam "Dzieci z Bullerbyn" , "Kubuś Puchatek", ,,Szaleństwa panny Ewy'' oraz cały cykl o Ani z Zielonego wzgórza. Rewelacyjne czytadła, o których się nie zapomina mimo upływu czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to...:)
      W dodatku te książki czytałam tak dawno temu, teraz widać, jak bardzo wpływają na nas książki czytane w dzieciństwie.

      Usuń
  5. Ach, jak ja miło wspominam "Dzieci z Bullerbyn" - czytane parokrotnie, a do tej pory nie znudziły mi się. "Anię" uwielbiam, "Kubusia Puchatka" także dobrze wspominam. "Gringo wśród dzikich plemion" to moja pierwsza książka Cejrowskiego, ale na pewno nie ostatnia. Na pewno zabiorę się także za "Zabić drozda" i "Złodziejkę książek". Kilka pozycji z serii "Jeżycjada" czytałam, a jeżeli chodzi o "Szaleństwa panny Ewy" to oglądałam film - z tego co pamiętam nie sięgałam po książkę, ale może nadrobię to. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ekranizacji daleko do pierwowzoru. Tak jak każdej próbie sfilmowania dzieła pana Kornela - jego humoru i talentu nie da się zmieścić na taśmie. Dlatego polecam książkę;)

      Usuń
  6. Ania, Kubuś Puchatek i Jeżycjada to również moje ulubione pozycje, a "Złodziejkę książek" i "Zabić drozda" mam zamiar jak najszybciej przeczytać :)

    PS I ja też nie przeczytałam tych ostatnich części Ani, zakończyłam na Rilli ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam za sobą jeszcze "Pożegnanie z Avonlea". Nie powiem by powalało. A Ani z Wyspy boję się i nie mam najmniejszej ochoty na nią. Naczytałam się za dużo opinii o tej książce. Jednak może kiedyś się przełamię.

      Usuń
    2. Ja "Pożegnanie z Avonlea" i "Opowieści z Avonlea" również przeczytałam, ale to już nie jest to samo co Ania z Zielonego Wzgórza... Teraz zastanawiam się nad przeczytaniem prequelu - "Droga do Zielonego Wzgórza", ale jeszcze nie miałam okazji ;) Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś mi się uda, bo wydaje się ciekawa :D

      Usuń
    3. O prequelu słyszałam (na zagadkach często się pojawia:)), jednak troszkę się go obawiam... Wiesz, jakoś nigdy nie lubiłam myśleć o czasach, gdy Ania miała tak źle i gdy cztery pary bliźniąt jej nad uchem wrzeszczały...
      Jednak gdy tylko przeczytasz, mam nadzieję, że opinią się podzielisz. Będę czekała w każdym razie:)

      Usuń
  7. "Złodziejka książek" to jedna z moich ulubionych książek. Napisana niezwykle ciekawie, świetnym językiem a do tego traktująca o naprawdę ważnych rzeczach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, język Zusaka - ascetyczny a jednocześnie tak bogaty robi wrażenie. Świetna książka.

      Usuń
  8. Czytałam "Dzieci z Bullerbyn", "Zabić drozda", "Złodziejkę książek", serię o Ani i "Gringo wśród dzikich plemion". Na swojej liście na pewno umieściłabym dwie pierwsze książki - pierwszą z sentymentu, a drugą, bo wywarła na mnie ogromne wrażenie i niezwykle poruszyła.

    Zusaka wolę "Posłańca" niż "Złodziejkę".

    PS Dziękuję za miłe słowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak - "Zabić drozda" to na prawdę robiąca wrażenie książka. W dodatku historia widziana jest przez dziecko. Naprawdę poruszająca.

      "Posłańca" nie czytałam, mam w planach. Może i na mnie zrobi większe wrażenie niż "Złodziejka"?

      :)

      Usuń
  9. "Zlodziejka ksiazek" i "Gringo..." wysoko plasuja sie w moim czytelniczu rankingu, przeczytalam jej jednak stosunkowo niedawno. Bardzo je lubie i pewnei do nich bede wracac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też "Złodziejkę" przeczytałam wcale nie tak dawno temu... Jednak nie zmienia to faktu, że musiała się znaleźć w tym zestawieniu.

      Usuń
  10. Byłoby mi ciężko zrobić to konkretne zestawienie.
    Jednak "Kubuś Puchatek" z pewnością by się znalazł na mojej liście :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też było ciężko... I cały czas mam wrażenie, że cośtam gdzieśtam pominęłam...

      Usuń
  11. Och, Złodziejka książek - moje ogromne, czytelnicze marzenie :) Mam nadzieję, że Mikołaj w tym roku będzie pamiętał o tej książce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mam nadzieję, że Mikołaj nie zapomni - "Złodziejka" jest rzeczywiście świetna.

      Usuń
  12. Dzieci z Bullerbyn i Kubuś Puchatek zgadzam się jak najbardziej:)Jeżycjady nie lubię, a Ania Shirley zawsze mnie denerwowała:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Hm.. Ja preferuję trochę inne książki, jednak Złodziejka także mi się podobała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepowiednio, wiem... A ja jakoś do tej fantastyki podchodzę troszkę nieufnie. Chociaż zobaczymy jak to będzie kiedyś, bo przecież najwięksi klasycy jeszcze przede mną.

      Usuń
  14. Ciekawe zestawienie ale hmm ja bym raczej takich książek nie zestawiła ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, przecież u każdego lista wygląda inaczej:)

      Usuń
  15. O, Ty też pokusiłaś się o takie zestawienie. :)
    Bardzo sympatyczne, proszę Mery :)

    "Dzieci z Bullerbyn" lubiłam, a jakże, ale szczerze mówiąc średnio pamiętam. Będę musiała sobie przypomnieć, w końcu ostatni raz czytałam w hmm... trzeciej klasie podstawówki?

    "Szaleństwa panny Ewy" również czytałam. Ale bardziej podobał mi się "Szatan z siódmej klasy" :)

    "Kubusia Puchatka" nie pamiętam! Zgroza!

    Ksiądz Twardowski - niezwykły. Znasz moje zdanie na temat Jego twórczości. :)

    Jeżycjadę (McDusiu, nadchodź!) i serię o Ani również kocham całym sercem. Chociaż właśnie, te końcowe powieści podobały mi się jakby mniej. Skończyłam na Rilli i jakoś tak... dziwnie było.

    "Zaskoczony radością" - <3

    Cejrowskiego czytałam tylko "Podróżnik WC". Nie darzę wielką miłością powieści podróżniczych itp., ale... podobało się. Oj, podobało. Do "Gringo wśród dzikich plemion" i "Rio anakonda" się przymierzam.

    Na "Złodziejkę" poluję, ale o tym już wiesz. :)

    I zostało "Zabić drozda". Znam ze słyszenia, bo książka znana. Jeśli tak chwalisz, przeczytam. W ogóle ona mi się niezmiennie kojarzy z powieścią "Zabić ptaka" Ewy Ostrowskiej. Czytałam ją bardzo dawno, ale pamiętam tyle: mocna, gorzka, na swój pokręcony sposób piękna. Szkoda, że tak mało znana. Muszę ją sobie odświeżyć, problem w tym, że w moich bibliotekach nie ma, a do podstawówki się nie cofnę.
    Za to "Zieloną milę" czytałam. Z reguły nie płaczę przy książkach. Jeżeli są bardzo wzruszające albo bardzo smutne, to owszem mam łzy w oczach, trzęsę się jak osika i przepełnia mnie smutek. Ale nie płaczę, tak jak w naprawdę smutnych sytuacjach z mojego życia. (Chociaż, w gruncie rzeczy, to ja jestem straszna beksa ;p. Przy "Zielonej mili" szlochałam... Bardzo dobra książka.
    Ale próbowałam innych powieści Stephena Kinga. Po "Chudszym" uznałam, że nigdy więcej. Skręcało mnie z nadmiaru obrzydliwości.

    Buziaki. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję:)
      "Dzieci z Bullerbyn" przypomnij sobie - nawet nie wiesz, jaka to frajda. Nie mówię o całej książce, jednak jakieś pojedyncze rozdziały. Uśmiałam się:)
      "Szaleństwa panny Ewy" wolę po stokroć od "Szatana", jednak do tego drugiego też mam sentyment. I do "Awantury o Basię"... Tylko "Panna z mokrą głową" nigdy mi nie pasowała.
      Nie pamiętasz "Kubusia"??? To nadrabiaj! Ja mam aktualnie świetną zabawę, bo czytam sobie wydanie dwujęzyczne. Jedno co trzeba podkreślić: pani Irena Tuwim przełożyła tę książkę wręcz perfekcyjnie. A jakie niuanse wtedy widać!
      Rilli też za bardzo nie lubię, co do wcześniejszych (Ania ze Złotego brzegu, Dolina Tęczy) to dorastałam do nich stopniowo. Najpierw nie lubiłam, teraz uwielbiam:)
      Co do Cejrowskiego, te dwie, które jeszcze przed Tobą - 100 razy lepsze niż "Podróżnik WC".
      "Zabić drozda" musisz przeczytać koniecznie. Ja tylko płaczę, że nie posiadam własnego egzemplarza...
      Ewę Ostrowską kojarzę z książki "Co słychać za tymi drzwiami". Czytałam dawno i jedyne wspomnienie jakie mi zostało to ta okropna główna bohaterka. I babka. I jakoś tak niezbyt miło wspominam tę książkę, chociaż jak przed chwilą przeczytałam na LC, to jedna z lepszych jej powieści.
      Może dlatego tak ją wspominam, bo czytałam gdy byłam na nią trochę za mała? W każdym razie, tutaj akurat mam ten luksus, że mam ją w swoich zbiorach, więc moge sobie przypomnieć;)
      Co do Kinga - mam jeszcze na półce "Cztery pory roku" (muszę szybko przeczytać!) i "Sklepik z marzeniami". Marzy mi się jeszcze "Dallas '63" - lubię takie klimaty.

      :)
      (Na maila poczekasz aż wszystko ogarnę...)

      Usuń
    2. Tylko wiesz, trochę głupio mi iść do biblioteki dla dzieci i pożyczyć "Dzieci z Bullerbyn" i "Kubusia Puchatka" xD. Jak ostatnio tam byłam i chciałam "Rico, Oskar i głębocienie" zostałam obdarzona nieufnym, kpiącym spojrzeniem. Chyba, że to moje wymysły ;p
      O, "Awanturę o Basię" też bardzo lubię. Pamiętam, że początkowo mi się nie podobała, a później tak się wciągnęłam, że ho ho :D

      Resztę przeczytam na pewno. Jeśli tak zachwalasz, to coś w tym musi być.
      "Co słychać za tamtymi drzwiami" też czytałam. Mnie się całkiem podobała. Choć też mało pamiętam. I byłam kilka lat młodsza. Ale "Zabić ptaka" jest trochę inna. Tak myślę, bo czytałam ją jeszcze dawniej.

      Kongowi mówię stanowcze: nie! :P

      (Ogarniaj, ogarniaj. Sobie poczekam.)

      Usuń
    3. Sprostowanie: Kingowi oczywiście, nie "Kongowi" :P

      Usuń
    4. A myślisz, że skąd ja mam "Kubusia" dwujęzycznego? Przecież na półeczce leży jedynie stare wydanie (i ukochane) jedynie w języku polskim.
      Pani Bibliotekarka przyzwyczaiła się, że latam do niej i wypożyczam przeróżne dziwne książki. Jej już nawet oczy na wierzch nie wychodzą, gdy wręcz cofam się. Kiedyś latałam tam, by wypożyczyć Jeżycjadę czy Anię Shirley, a teraz sięgam po Dahla, "O czym szumią wierzby", "Światełko"...

      "Awantura o Basię" to moja książka na grypę. Od bodajże 3 klasy czytam ją wtedy kiedy nie umiem sięgnąć po nic innego, kiedy jestem cała czerwona i zakatarzona. Działa świetnie:)

      Jak tak mówisz, to może i ja bym sięgnęła po "Zabić ptaka"?...

      Usuń
    5. Ja mam jedną "zaufaną" bibliotekarkę, ale w tym oddziale dziecięcym właśnie nie bardzo...
      A wiesz, że w moim mieście w żadnej filii biblioteki miejskiej nie ma całej Jeżycjady? Skandal! Chciałam zacząć czytać od początku i chyba będę musiała latać po całym mieście i zbierać kolejne tomy. No zgroza po prostu.

      A co to za Dahl...?

      Chętnie zobaczyłabym, czy na mnie "Awantura o Basię" też by tak działała w czasie choroby, ale... od jakiegoś czasu (czyt. od jakiś kilku lat) w ogóle nie choruję. :P

      Hmm, jeśli chcesz to sięgnij. Tylko nie bij, jeżeli Ci się nie spodoba. Naprawdę dawno ją czytałam, ale pamiętam, że zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Wspominam ją do dziś, więc COŚ w niej musi być. :)

      Usuń
    6. U mnie właśnie w oddziale dla dorosłych jest pani, która kompletnie mego zaufania nie wzbudza...
      Co do Jeżycjady, u nas są niby trzy biblioteki, ale tylko jedna działa tak jak mi to odpowiada, więc tylko tam się udaję. I tam Jeżycjada jest. Chociaż teraz to akurat za bardzo potrzebne mi nie jest;)

      Dahla nie znasz? Klasyka dziecięca francuska.;) "Matylda", "Charlie i fabryka czekolady". Chociaż ja go tak średnio lubię.

      Czy sięgnę, zobaczymy. Postaram się, jednak czeka na mnie tyle innych książek na razie... Gdzie tylko nie spojrzę, jakaś książka, która czeka na przeczytanie.

      Usuń
    7. Aa, to ten od "Charliego..."?! To kojarzę, kojarzę. Ale nie czytałam, oglądałam fragmenty filmu. Jakoś mnie nie ciągnie. :)

      Usuń
  16. "Zabić drozda" przeczytałam niedawno (bo w ostatnie wakacje) i muszę przyznać, że to wspaniała książka, którą także mogłabym umieścić na swojej liście. "Złodziejka książek" to moje małe marzenie i mam nadzieję, że niedługo dorwę ją w swoje ręce. Księdza Twardowskiego mogłabym czytać bez końca, lubię każdy z jego wierszy. A do Jeżycjady mam sentyment, z resztą postanowiłam sobie, że przeczytam ponownie wszystkie części:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam jak czytałaś "Zabić drozda":) Twoją recenzję też pamiętam:)
      "Złodziejka książek" - niesamowita pozycja. Zachęcam jak tylko mogę.
      Co do Jeżycjady... Ja czytam obowiązkowo po kilka tomów rocznie. I już teraz czekam na "Wnuczkę do orzechów".:)

      Usuń
  17. Kubuś Puchatek, Dzieci z Bullerbyn czy Jeżycjada, będą mi się kojarzyly z najlepszymi czasami :) Świetne książki.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ciężko byłoby mi wybrać. Czasem wydaje mi się, że w sumie to żadna książka z lat dziecięcych nie odmieniła mojego życia, a to dlatego, że nie wiem tak naprawdę, która rozbudziła moją miłość do czytania.
    Kubuś mi się podobał, nawet pamiętam wieczór, gdy go czytałam. To były święta, bo była choinka i paliłam sobie malutką lampeczkę. To ciekawe, że taki drobny obraz zachował mi się w umyśle.
    I powiem szczerze nie czytałam nic Cejrowskiego i podchodzę do niego jak do jeża. A to dlatego, że nie zgadzam się z jego poglądami. A raczej nie podoba mi się jego fanatyzm religijny i ogólna wyższość z jaką się zachowuje. Jest bardzo inteligentny i posługuje się sprawnie ironicznym żartem, co cenię w książkach, ale ciężko mi się przemóc do czytania książek ludzi z którymi różnię się w kwestiach ideologicznych.

    A co do młodzieżówek (wypowiadałaś się o nim na moim blogu ;-)w mojej opinii niewiele tracisz rezygnując z nich. Przyznaję, że okazjonalnie trafi się jakieś dobre czytadło, ale ja sama od nich odchodzę, bo mam wrażenie, że czytam je tylko po to by później wiedzieć, co krytykuję. To jest dopiero płytkie!
    Ciężko mi krytykować te nowocześniejsze książki dla nastolatków. Zmienia się dziecko, to i książka musi się zmienić. Wszystko idzie do przodu, prawda? Ale jeśli ludzi rozmowy o uczuciach potrafią zastąpić postem na facebook'u to albo coś jest nie tak ze światem, albo ze mną, bo ja już tego nie rozumiem. Chyba nie nadążam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie mam pojęcia, która z książek rozbudziła moją miłość do czytania. Jednak gdy wybierałam, kierowałam się raczej tymi, które zostawały we mnie na długo, które czytałam po kilka (czasami kilkadziesiąt) razy.
      Wspomnienie czytania Kubusia - świetne;) Też mam podobne związane z "Opium w rosole". Mała rzecz, a w człowieku zostaje.
      Co do Cejrowskiego, osobiście jestem katoliczką, chociaż trzeba przyznać Ci rację, fanatyzm pana Cejrowskiego czasem wręcz wychodzi poza granice dobrego smaku. Dlatego też do jego programów nie mogę się nigdy przyzwyczaić, jego wypowiedzi nie słucham. Jednak pan Cejrowski nie pisze rozpraw teologicznych, nie pisze wywodów natury filozoficznej,a jedynie książki podróżnicze. Więc ja nie widzę przeszkód. Ponadto założę się, że zapewne nie wiesz, ale czytasz innych (zagranicznych zazwyczaj) pisarzy z którymi nie zgadzasz się w kwestiach ideologicznych.
      Ale jak wiadomo, wybór należy do Ciebie, ja się nie upieram.;)

      Co do młodzieżówek, może i masz rację. Może po prostu ja patrzę już inaczej niż dzisiejsze 13-latki. Jednak z drugiej strony to nie mieści się w głowie. Zobacz, ja nie miałam problemów, by czytać książki napisane 40 lat temu i przeznaczone dla młodzieży, co więcej czułam się w tych klimatach jak ryba w wodzie, a nie rozumiem książek adresowanych dla własnego pokolenia (bo tak to trzeba nazwać, dzieli mnie i te dziewczyny jakieś 3 lata)?

      Usuń
  19. Z większością pozycji się zapoznałam, a z tą drugą częścią muszę się koniecznie spotkać.

    OdpowiedzUsuń
  20. "Dzieci z Bullerbyn" to była moja ulubiona książka z dzieciństwa. "Złodziejkę książek" przeczytałam w sumie niedawno (chyba z rok temu) i jak dla mnie była to średnia książka. Może następnym razem jak pójdę do biblioteki to ją wypożyczę i może teraz spojrzę na nią inaczej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wakacyjna, każdy ma inny punkt widzenia. Mnie też nie urzeka wiele książek, które zaczarowało pół świata. Bywa.

      Usuń
  21. 'Opium w rosole' to moje pierwsze wspomnienie związane z Musierowicz, uwielbiam tę książkę! Jednak najnajnajważniejsza książka to 'Dzieci z Bullerbyn' - kochałam i kocham ją najbardziej na świecie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje też! (okrzyk odnośnie "Opium")
      To zresztą jedna z moich ukochanych części Jeżycjady. I w dodatku świetny opis tamtych czasów...
      Co do "Dzieci z Bullerbyn" - zgadzam się, zgadzam się, zgadzam się:)

      Usuń