Majowo - stosowo, czyli sterta na wakacje.

Tak właśnie, dobrze przeczytaliście - na wakacje.
Jak na razie uczę się, uzupełniam i wyrzucam sobie swe niechlujstwo i nieregularność.  Czytam, ale tylko to co zajmuje mi jeden - dwa wieczory, nic ambitnego i na prawdę zachwycającego. Recenzji tyle co na lekarstwo, moich komentarzy na Waszych blogach również (jednak posty czytam regularnie) i nie zmieni się to przez najbliższe półtora tygodnia. Powód - szkoła, szkoła, szkoła.
Za to nie mam zastoju w kupowaniu, wymienianiu i wypożyczaniu (w tym miesiącu z akcentem na wymienianie) książek. Nabytki majowe:

Lewy stosik:
"Jan Paweł II poza protokołem. Wielki pontyfikat małe anegdoty" - wygrana w konkursie recytatorskim
"Klin", "Krokodyl z Kraju Karoliny" J.Chmielewska - świetne kryminały z dużą dawką humoru, wspaniale sprawdzają się jako przerywnik między lekcjami (flinta.pl)
"Wyznania gejszy" A.Golden - książka na którą polowałam od dawna, ciesząca się niesłabnącą popularnością, z listy "must read must have" (z wymianki)
"Cztery pory roku" S.King - jak wyżej
"Pałac północy" C.R.Zafon - (z biblioteki)
"Uśmiechy Bombaju"J.Sanllorente - (z wymianki)
"Piórko na wietrze" E.Wu, L.Engelmann - (z wymianki)
"Szósty"
A.Lingas-Łoniewska - czytało się świetnie, chociaż malutkie zarzuty mam. Niedługo recenzja (wygrana u Książkówki)
"Mistrz i Małgorzata" M.Bułhakow - jako, że ostatnio w zakupach kieruję się moją listą "must read must have" tę książkę musiałam kupić. (z Emipku)
"Madame" A.Libera - pan Barańczak na okładce, kilka pozytywnych opinii, recenzja Luny i książka znalazła się na mojej półce (promocja merlina)

Prawy stosik:
"Wszyscy jesteśmy podejrzani"J.Chmielewska -  kolejna odsłona absurdalnych rozweselaczy (z biblioteki)
"MGA rozmawia z czytelniczkami Cukierni pod Amorem" - (od PWN)
"Obsługiwałem angielskiego króla" B.Harbal - po "Śmierci pięknych saren" musiałam mieć pierwszą część (z Empiku)
"Sekretny język kwiatów" V.Diffebaugh - po tylu pozytywnych recenzjach sama chciałam się przekonać, co w kwiatach piszczy... (z wymianki)
"Zaskoczony radością"C.S.Lewis - ten autor to już tradycja stosikowa. Uwielbiam go (ostatnio w piwnicy znalazłam kolejne jego dzieła, ale o tym kiedy indziej) (od Esprit)
"Niebo jest wszędzie" J.Nelson - (z biblioteki)
"Echo winy" Ch.Link - (wygrana u Książkówki)
"Szare śniegi Syberii" R.Sepetys - kolejna książka o II wojnie światowej na mojej półce (z wymianki)
"Przewodnik po sztuce uczenia literatury" S.Borowski - (wygrana u Julii Orzech)

Z zapomnianych na zdjęciu:
"Little man" M.L.Alcott
"Drużyna pierścienia" J.R.R.Tolkien

Jak widać, lektur mi nie brakuje (a kolejne już do mnie zmierzają). Teraz poproszę jeszcze tylko trochę więcej czasu...

Przypominam również, że dziś wieczorem (o 22.30 w TVP1) leci "Śniadanie u Tiffany'ego". Ja swoje co prawda mam na płycie DVD, jednak jak zawsze z przyjemnością popatrzę na zaspaną Holly.

Urodzinowa wygrywajka

Całkiem niedawno mój blog obchodził pierwsze urodziny (o tu) i jak obiecałam, z tej okazji postanowiłam posłać w świat kilka książek.Dzięki uprzejmości wydawnictw Esprit i PWN, z którymi od dłuższego czasu współpracuję, do wygrania są 4 egzemplarze bardzo ciekawych pozycji.

Książki do wygrania:
  • "Małgorzata Gutowska-Adamczyk rozmawia z czytelniczkami Cukierni pod Amorem" - książka z autografem autorki (recenzja)
  • "Dopóki mamy twarze" - C.S.Lewis (recenzja)
  • "Hyperversum" - C.Randall (recenzja)
  • "Córka kata" - O.Potzsch

Zasady:
  • w zgłoszeniu wpisać magiczne 'zgłaszam się', swój adres mailowy, tytuł (lub tytuły) książek po które się zgłaszacie i, żeby nie było tak łatwo, odpowiedź na pytanie: Czy kochasz i za co kochasz wiosnę?
  • wkleić bannerek (co nie jest obowiązkowe)
  • zgłaszać się można do 8 czerwca
  • wyniki będą podane następnego dnia (zwycięzca będzie wybrany poprzez losowanie)
  • zgłaszać się można po jedną, dwie, trzy lub wszystkie książki
Powodzenia!

"Bez mojej zgody" J.Picoult


Autor: Jodi Picoult
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 528
Rok wydania:2011


Budzisz się. Wstajesz z łóżka. Idziesz do łazienki i myjesz zęby. Ruchy wykonujesz już mechanicznie. Jednak cały czas wiesz, że zaraz ta parodia normalności może zostać przerwana. Wiesz, że jeden nawrót choroby wystarczy, a na pogotowiu znajdzie się nie tylko osoba z białaczką, ale mama, tata i… ty. Rodzice? Oni nie będą czuli tego bólu. Ich komórki się nie nadają. Lecz nadają się twoje i to ty je oddasz…

Anna została poczęta metodą in vitro. Nie miało jej być. Była Sara i Brian oraz ich dwoje dzieci – Jesse i Kate. Idealna rodzina. Jednak jeden puzzel układanki nie chce pasować. Kate jest chora na białaczkę… Nikt z najbliższych nie może być dawcą. Wtedy „powstaje” Anna. Jej komórki zgadzają się z komórkami siostry, dlatego ona jedyna może pomóc jej przetrwać. Wiąże się to z wieloma wyrzeczeniami, prawie utratą własnego życia osobistego.
W wieku trzynastu lat Anna nie wytrzymuje. Ma dość ciągłego przebywania w pobliżu Kate, ustępowania jej, cierpienia, tylko dlatego, żeby można było zaryzykować jeszcze raz. Podaje rodziców do sądu, ubiegając się o prawo do rozporządzania własnymi narządami.

Brzmi niewiarygodnie, trochę absurdalnie? Możliwe. Jodi Picoult w końcu słynie z tego. Rzuca nam temat aktualny, na granicy moralności i zmusza do myślenia, zadawania sobie samemu pytań.
Na samym początku wydaje się wszystko klarowne i jasne. Anna zawiniła – podaje własnych rodziców do sądu, chce zabić siostrę. Jednak kilka kartek dalej winni wydają się rodzice – zaniedbujący swoje dzieci, kompletnie nie liczą się ze zdaniem Anny i Jessego. W końcu nie wiemy, co myśleć, na kogo zrzucić winę, kto powinien ponieść karę, a co najgorsze – jak my powinniśmy się w takiej sytuacji zachować?!

Jak przystało na dobrą powieść obyczajową podstawą są bohaterowie, którzy muszą zmagać się z wieloma problemami. W książce Bez mojej zgody każdy z nich jest stworzony po to, by wywołać w nas emocje. Matka – której nie udało mi się nigdy polubić, na mojej twarzy wywołała tylko złość. Choć kochała Kate w niektórych momentach miałam ochotę odebrać jej prawa rodzicielskie. Wykreowana genialnie – tak jak powinna działać dość kontrowersyjna postać – szokowała, złościła i nie dawała się tak łatwo zapomnieć. Dalej Campbell – prawnik Anny, wywołujący czasem na twarzy uśmiech, czasem rozbawienie, czasem irytację. Świetny, egoistyczny i do polubienia.
Anna - niby jest główną bohaterką  i powinniśmy wiedzieć o niej wszystko, jednak od samego początku owiana jest trochę tajemnicą, nie otwiera się przed czytelnikiem, wszystkie ważniejsze myśli skrywa gdzieś głęboko schowane. A na sam koniec  zadziwia.

Książka, jak większość tej autorki, pisana jest w pierwszej osobie, każdy rozdział prowadzi inna postać, przez co możemy lepiej zrozumieć bohaterów. Poza tym często wykorzystywany jest zabieg retrospekcji pozwalający nam lepiej poznać i wczuć się w sytuację.
Dzięki temu książkę czyta się błyskawicznie.

O Bez mojej zgody można jeszcze długo mówić, szczególnie, że mamy ciekawe wątki poboczne, problemy bardzo aktualne, miłość, kontrowersyjne decyzje. Jednak jej największym atutem jest fakt, że fabuła przenika przez czytelnika. Odbiorca nie może się oderwać, jest wprost zafascynowany i stara się zrozumieć: dlaczego? Poza tym sam zastanawia się, jak on by się zachował, zaczyna rozstrzygać, która ze stron ma rację.

Książka Picoult robi wielkie wrażenie. Podeszłam do niej bardzo emocjonalnie i choć miałam świadomość, że wzięcie na warsztat tak kontrowersyjnych tematów będzie wywoływało tyle uczuć, to i tak zostałam pozytywnie zaskoczona, w pewnej chwili przytłoczona.
Nie da się określić, komu książka może się spodobać. Ja poleciłabym ją wszystkim z  nadzieją, że się spodoba. Czy tak będzie? O tym musicie się sami przekonać.

Pewien majowy wieczór...

...czyli o ostatnim roku.

[post długi, jednak autorka musiała to wszystko z siebie wyrzucić]

Moi drodzy!
Dziś mija rok odkąd pojawiła się pierwsza notka na moim blogu. 15 maja 2011 (jeszcze na onecie) w Krainie Andersena pojawił się post powitalny. Potem były pierwsze recenzje i pierwsze książkowo - blogowe znajomości, pierwsze współprace, radości, wyzwania.

Dziś chciałabym Wam podziękować za to wszystko.Wszystkim. Bo prawda jest taka, że to nie wydawnictwa, tylko Wy komentując moje recenzje zapędzacie mnie do pracy, chociaż nie mam kompletnie czasu.To dzięki Wam, przekonuję się do książek, po które sama z siebie bym nie sięgnęła.Próbuję swoich sił w wyzwaniach. I uzależniam się. Nie tylko od książek. Od Was i bloga też:)

Ściskam tutaj Olę123 (za te wszystkie rozmowy, zapędzanie do roboty i zagadywanie podczas, gdy piszę recenzje, nie wspominając już o tłumaczeniu chemii), Irytację (wiesz, że pierwsze nasze wiadomości na LC mają status bardzo dawno temu?:D) Grizzly (vel Kill) i Carbo (niezbyt blogowo, bo w szczególności za ten Puchar Świata, który razem oglądałyśmy, no i oczywiście wszelkie rozmowy o siatkówce), Anię (za to, że wytłumaczyła mi mechanizm działania na linii wydawnictwo-recenzent i dała dobre rady, chociaż może sama tego nie pamięta), Blueberry, Fefer, Karolkę (bez uzasadnionego powodu) i dwie piękne panienki, nie-bloggerki (albo raczej Bloggerkę, która pisze opowiadania i nie-Bloggerkę), czyli Lili i Kingusię, które często zaglądają i pomagają samą obecnością.

Dziękuję wydawnictwom za daną mi szansę i wszelkie uwagi.


Najchętniej wyściskałabym dziś cały świat, szczęśliwa, bo nie spodziewałam się, że blog przetrwa tak długo, że nie rzucę go znudzona. Jak widać, nie dość, że nie rzuciłam, to jeszcze choć po części zdominował on moje życie...

Oczywiście, jakie by to były urodziny bez prezentów. Będą prezenty, będą, i to nie dla solenizanta, ale gości!!! W najbliższym czasie można się spodziewać konkursu.

"Małgorzata Gutowska-Adamczyk rozmawia z czytelniczkami Cukierni pod Amorem"


Autorka: Małgorzata Gutowska Adamczyk
Rok wydania 2012
Wydawnictwo: PWN
Liczba stron: 376
Ocena: bardzo dobra


Około rok temu polskie czytelniczki pokochały Cukiernię pod Amorem. Zachwytom nie było końca, pozytywnym recenzjom również. Pani Gutowska-Adamczyk znana już z popularnych (i niebanalnych, dodajmy) młodzieżówek stała się rozpoznawalna dla większego grona czytelników jako autorka sagi o Gutowie, a co za tym idzie – zyskała kolejne fanki. Chociaż nie… fanka to złe słowo. Pani Małgorzata zyskała czytelniczki, znajomych, przyjaciół. Poznała kobiety, które w  trzech pięknie oprawionych tomach rozpoznały swoje problemy, radości życia codziennego i zobaczyły to co ukryte.

Pięć z nich autorka zaprosiła „na kawę”.

Po co? Żeby porozmawiać, podzielić się poglądami, doświadczeniem, przeżyciami.
Każda z rozmówczyń inna, każda z zarysowanym charakterem. Jednak łączy ich tyle samo co dzieli.

„Jedną cechę mamy niewątpliwie wspólną: lubimy ludzi.”

Książka napisana jest w formie rozbudowanego dialogu. Czytelniczki (Aga, Dorota, Kasia, Ela i Marta) wraz z autorką poruszają tematy aktualne typu: rola kobiety we współczesnym świecie, szczęście, po prostu życie, jak również mówią, co sądzą o Polakach, o roli rodziny, o zdrowiu i związkach oraz rolach społecznych.

Mimo dość trudnych tematów książka jest z tych lżejszych, co zawdzięcza  niewątpliwie formie. Jednocześnie to nie któraś z tych na jeden wieczór. Tę pozycję trzeba sobie stopniować, zmusza ona do refleksji, zastanowienia się nad danym zagadnieniem. Łączy w sobie ciężkość tematu z lekkością (w pozytywnym znaczeniu) słowa.

Od rozmówczyń biło to ciepło, którego tak brakuje we współczesnym świecie i które Ania Shirley niewątpliwie nazwałaby pokrewieństwem dusz. Niektóre wypowiedzi rzucały nowe światło (przynajmniej dla mnie) na poszczególne sprawy, niektóre tylko potwierdzały moje poglądy. W każdym razie - było ciekawie.

„Małgorzata Gutowska – Adamczyk rozmawia z czytelniczkami Cukierni pod Amorem” to pozycja warta wszelakiej uwagi. Zmusza do myślenia, jednocześnie nie przytłacza. Główne bohaterki  nie starają się narzuć nam swojego toku myślenia, nie próbują pouczać, lecz niezobowiązująco rozmawiają o ważnych sprawach.

Za książkę dziękuję wydawnictwu PWN.

30 dni z książkami - odsłona XXIV-XXX

Książka, która okazała się jednym wielkim oszustwem
Po w miarę normalnych pytaniach schodzimy na coraz to bardziej skomplikowane, zagmatwane, o których nie wiadomo co myśleć. Bo jak książka może okazać się oszustwem?Kiedy? Albo jestem jakaś niekompetentna, niedouczona, albo za mało książek w życiu przeczytałam, żeby któraś z nich okazała się oszustwem....

Ulubiona autobiografia/biografia
Tutaj zdecydowanie i bez zbędnych wyjaśnień: "Marysieńka Sobieska" Boya. (recenzja)

Jednak na Marysieńkę zdecydowałam się nie licząc tych wszystkich pięknych, czasem zbeletryzowanych, brutalnych i przejmujących książek o ludziach żyjących, walczących, ukrywających się w czasie II wojny światowej ("Dziewczynka w zielonym sweterku", "Złodziejka książek" itp.) Proszę wziąć to pod uwagę.


Książka, którą chciałabyś przeczytać, a jeszcze nie jest napisana
A dokładniej, która nie jest jeszcze dokończona, czyli kolokwialnie mówiąc pisze się. Chodzi tu o "McDusię" pani Musierowicz. Najprawdopodobniej będzie w sprzedaży na jesieni (taka informacja mieści się przynajmniej na stronie wydawnictwa...), więc nie mogę się doczekać...


 Książka, którą byś napisała, gdybyś umiała
Hmmmm....

 Książka, której przeczytania bardzo żałujesz
Jest kilka takich książek. Między innymi: "Paulina.doc" . Szkoda czasu na tę pozycję, dodatkowo strasznie się denerwowałam przy jej czytaniu.


Autor, którego omijasz
Po lekturze wyżej wspomnianej "Pauliny.doc" szerokim łukiem omijam książki Marty Fox. (chociaż wcześniej czytana "Kaśka Podrywaczka" była całkiem całkiem, więc nigdy nie mówię nigdy)


Autor, którego wszystkie książki czytasz
Zdecydowanie Jan Costin Wagner (jak na razie za dużo się nie naczytałam....), Małgorzata Musierowicz, Marcel Pagnol, Lucy Maud Montgomery.... Mogłabym tak jeszcze trochę wymieniać

KONIEC.
Dobiłam do mety wyzwania 30 dni z książkami, więc już niedługo zapraszam na kolejną recenzję.

30 dni z książkami - odsłona XXII-XXIII


Ulubiona seria wydawnicza
Zdecydowanie, od dawna, z pozdrowieniami dla Autorki: Jeżycjada. A dlaczego? Wychowałam się na tej serii. Uwielbiam poszczególnych bohaterów, na różnych etapach życia kolejni z nich byli mi najbliżsi (Tygrysek, Natalia, Julia...), gdy mam gorszy dzień sięgam na półkę gdzie pyszni się te 16 tomów (dwóch mi brakuje...).

Ulubiony romans
Choć współczesnych romansów raczej nie czytam, to wprost przepadam za takimi klasykami jak książki sióstr Bronte, Jane Austen, czy "Romeo i Julia". Jak już chyba wiecie,  z tych cenię sobie najbardziej ukochane "Dziwne losy Jane Eyre" (a polski tytuł zawsze mnie powala). Dlaczego? Kiedyś na pewno Wam opiszę jak to z Jane i panem Rochesterem u mnie było...

30 dni z książkami - odsłona XX-XXI

Książka, którą byś poleciła osobie o wąskich horyzontach myślowych
Zawsze myślałam, że wszystkie książki (no niektóre młodzieżówki połowicznie, powiedzmy) poszerzają nasze horyzonty. Z każdej pozycji możemy coś wynieść i tak do nich podchodzę. Oczywiście, czytam dla przyjemności, jednocześnie zastanawiając się, rozmyślając, wyciągając z niej wnioski.Dlatego chcąc coś polecić osobie o wąskich horyzontach myślowych kazałabym jej czytać, tak po prostu. Dla przyjemności i jednocześnie by dawało do myślenia. A potem można myśleć o jednej książce - dopasowanej oczywiście do gustu danej osoby.

Książka, która przyniosła ci wielką przyjemność, ale wstydzisz się przyznać, że ją czytałaś
Moje gusta się zmieniają, na niektóre książki patrzę teraz  z przymrużeniem oka, jednak żadnej z nich się nie wstydzę. Za to czasem biorą mnie wyrzuty sumienia, bo NIE PRZECZYTAŁAM danej pozycji.

"Wszyscy jesteśmy podejrzani" J.Chmielewska


Autor: Joanna Chmielewska
Wydawnictwo: Kobra Media
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 292


Wyobraźnia to bardzo pożądana rzecz, acz w nadmiarze niebezpieczna.
Gdybyśmy na przykład pracując nad nową powieścią osadzoną w naszym miejscu pracy postanowili, że kolego z biura umrze uduszony paskiem damskiego fartucha i jak gdyby nigdy nic za chwilę okazało się to prawdą? Lepiej nie myśleć…

Jednak fakty są niepodważalne. W sali konferencyjnej leży we własnej osobie Tadeusz Stolarek, na szyi zaciśnięty ma pasek i zdecydowanie nie oddycha. Cały zespół zatrudniony w Pracowni Projektowej zebrany ciasno wokół niego dokonuje najdziwniejszych czynności. Jedni płaczą, inni mdleją, niektórzy śpią, a nieliczni po prostu krzyczą. Jak tu można funkcjonować, gdy jeszcze przed chwilą wszyscy pomagali Joannie ustalić kto zabił Tadeusza, nawet domniemany nieboszczyk brał udział w spekulacjach, a niedługo potem okazuje się, że niewinna zabawa przenosi się do świata realnego?
Najgorsze jest jednak to, że między jedenastą a pierwszą nikt do biura nie wchodził, więc morderca jest wśród pracowników…

Fabuła jak widać niecodzienna, trochę absurdalna, groteskowa, dlatego bardzo nęcąca. Krąg podejrzanych mamy ograniczony do dwudziestu czterech osób, z których każda może być zabójcą. Swoje śledztwo prowadzą władze, jednak jak to zwykle bywa na własną rękę działa również Joanna – główna bohaterka i oczywiście autorka cudownego pomysłu z zabiciem Tadeusza, niedoszła pisarka.  Podczas poszukiwań winnego na jaw wychodzą coraz to ciekawsze wiadomości na temat nieboszczyka. Okazuje się, że praktycznie całe biuro miało motyw by go zabić…

Najmocniejszą stroną powieści jest humor. Nie tak przesadzony jaki znamy z „Dzikiego białka”, tylko bezpośredni, zmuszający do wybuchów śmiechu. Chmielewska popisała się tu naprawdę. Swoim stylem pisania zachęca, absorbuje. W dodatku robi to z niebywałą łatwością i przymrużeniem oka. Czasem wydaje się, że na twarzy autorki widzimy kpiący uśmiech opisujący perypetie poszczególnych pracowników.  W tym względzie wręcz arcydzieło.
Przy kwestii humoru trzeba wspomnieć o diable. Moim ukochanym bohaterze (którego bliżej poznajemy w kolejnych tomach). Nęcący, ironiczny, złośliwy przedstawiciel sił nieczystych jest główną zaletą tej książki.

Nie można pominąć zarówno miejsca jak i czasu akcji. Rzecz dzieje się w latach 60 ubiegłego stulecia, czyli władza prowadząca śledztwo to oczywiście milicja, a że większość pracowników ma na koncie niezbyt czyste interesy, kontakty (kto wtedy nie miał?) to na przesłuchaniach za dużo nie można zdradzić.
Całość rozgrywa się tylko i wyłącznie w biurze, co nie oznacza porażki, nudy. Wręcz przeciwnie. Chmielewska bawi, wciąga nas w życie pracowni, pokazuje zwariowanych i sympatycznych ludzi. Stwarza świetną atmosferę, przez co czytelnik może się odprężyć.
                                                                                                                             
Jedynym mankamentem były fragmenty gdzieś w środku, gdy czasem humoru brakowało. Na szczęście zdarzało się to sporadycznie i nie przeszkadzało w dalszym odbiorze lektury.

„Wszyscy jesteśmy podejrzani” to książka raczej działająca jako niezawodny rozweselacz, niż mrożący krew w żyłach kryminał. Czasem nawet nie zwracałam uwagi na to jak toczy się śledztwo, interesowały mnie za to perypetie bohaterów i cudowny klimat PRLu opisany z przymrużeniem oka. Podsumowując – ciekawa lektura na jeden wieczór. Najlepiej ten gorszy, gdy wszystko nas denerwuje.

Baza recenzji syndykatu ZwB

30 dni z książkami - odsłona XVII-XIX


Twoja ukochana książka, która już nie można kupić
 Żyjemy w takich czasach, że kupić można praktycznie wszystkie książki,  a ja jestem takim rocznikiem, który tych zaginionych raczej nie czytał i nie miał okazji się w nich zakochać, dlatego pytanie jest bardzo trudne. Jednak od dawna marzy mi się książka, która co prawda kupić można jednak po takich cenach i tak rzadko, że dla mnie jest niedostępna. To "Pani z Cranford" E.Gaskell


Książka, dzięki której zmieniłaś zdanie na jakiś temat
Jak by to powiedział Bardzo Doświadczony Przez Życie Człowiek, jestem w takim wieku, że poglądy zmieniam bardzo często, mój umysł cały czas się kształtuje. Czy to prawda, nie wiem, jednak co do samej zmiany, moje poglądy przybrały trochę inny tor po lekturze "Małgorzata Gutkowska-Adamczyk rozmawia z czytelniczkami Cukierni pod Amorem" (a raczej w jej trakcie).

30 dni z książkami - odsłona XVI-XVII



Ulubiona książka, którą sfilmowano*
Kilka ubiegało się o tę jedną i jakże pożądaną przez wszystkich pierwszą pozycję (m.in. "Diabeł ubiera się u Prady", "Skazani na Shawshank"), jednak wygrały (znów ex aequo) dwie książki, których film jest mi równie bliski jak wersja papierowa. To...
"Duma i uprzedzenie" z 2005 roku. Pierwsza ekranizacja ubóstwianej przeze mnie powieści, którą miałam okazję obejrzeć. Keirę bardzo lubię i jak dla mnie w roli Elizabeth była na prawdę dobra. Pan Darcy wypadł trochę gorzej, niektóre zdarzenia nie zgadzały się zawsze z moimi wyobrażeniami, jednak mimo wszystko film zajmuje szczególne miejsce w moim sercu.
"Zielona mila" - książkę uwielbiam, Hanksa mniej, jednak nie wyobrażam sobie, że ktoś inny niż Tom mógłby zagrać Paula. I tak to nie ona jest tu przecież najważniejszy, a przesłanie, a pokazanie prawdy, a uczucia, a nasza Zielona Mila...


Książka, którą sfilmowano i zrobiono to źle
Zazwyczaj nie oglądam filmów na podstawie książek (chociaż trochę się znalazło) i za wielkiego pola manewru nie mam. Jak na razie jedyny film jaki mi przychodzi do głowy to "Kłamczucha" na podstawie powieści M.Musierowicz. Wersję papierową bardzo lubię (jak wszystkie tej autorki), więc po filmie spodziewałam się CZEGOŚ, a zostałam z niczym. Nie porywa, nie czaruje, więc analogicznie NIE POLECAM.

Stos dobry na stres

Ostatni miesiąc do wielce udanych nie należał. Nie przeczytałam za wiele książek (8), zrecenzowałam jeszcze mniej (5). Powód? Trochę kłopotów, stres, brak czasu i efekt widać.
Jedyne na co nie mogę narzekać to ilość powieści, które do mnie trafiły.

Od dołu:
"Lokatorka Wildfell Hall" A.Bronte - uwielbiam Jane Eyre, uwielbiam Shirley, w ogóle wszystko co wyszło spod pióra Charlotte Bronte, więc postanowiłam dać szansę również jej siostrze. (od MG)

"Opowiadania wszystkie" L.Tyrmand - tu zdałam się na moją "książkową intuicję".(jw.)

"Nevermore. Kruk" K.Creagh - strasznie zaciekawiona pozytywnymi opiniami, które jakiś czas temu pojawiały się na co drugim blogu postanowiłam dać szansę tej książce. Jak na razie czytanie jej nie idzie mi efektywnie. Początek nie jest zabójczo wciągający. (zakup własny)

"Jutro 2. W pułapce nocy" J.Marsden - po przeczytaniu pierwszej części sięgnięcie po drugą było tylko kwestią czasu. (jw)

"Córka fortuny" I.Allende - musiałam poznać tą panią. Jej książki przyciągają jak magnes. Poza tym, miejsce akcji...mmm...(z biblioteki)

"Moja Afryka" K.Choszcz - jestem w połowie "Prowadził nas los", jednak już teraz postanowiłam poznać kolejne książki Kingi. Magia biblioteczki "Poznaj Świat" działa. (jw.)

"Przygody Alicji w Krainie Czarów" L. Carroll - przypomnienie lat dziecięcych. Uwielbiam tę książkę, więc musiałam ją mieć. W przekładzie Słomczyńskiego, oczywiście. (zakup własny)

"Małgorzata Gutkowska-Adamczyk rozmawia z czytelniczkami Cukierni pod Amorem" - do czytelników CPA należę, poza tym coś nowego, bo zapis rozmowy, więc dlaczego miałabym zrezygnować? (od PWN)

"Bez mojej zgody" J.Picult - książkę wypożyczyłam z biblioteki, przeczytałam i z miejsca zakochałam, więc posiadanie własnego egzemplarza było tylko kwestią czasu (zakup własny)

"Błękitny zamek" L.M.Montgomery - przy gorszym nastroju to najlepszy "pocieszacz" (z biblioteki)

"Świerszcz za kominem" K.Dickens - bo Dickensa bardzo lubię, szczególnie w baśniowym wydaniu. (jw.)

"Wymarzony dom Ani" L.M.Montgomery - jak na złość postanowiłam zebrać całą serię o Ani właśnie w tym wydaniu, aktualnie praktycznie niedostępnym (Wydawnictwo Literackie 2007). Więc pojedynczo zdobywam kolejne egzemplarze. (z finta.pl)

"Kalamburka" M.Musierowicz - Jeżycjadę kompletuję od kilku lat. Po zdobyciu 14 tomu, brakuje mi jeszcze dwóch do pełni szczęścia (jw.)

"Zakochana modelka" A.Richman - świetna książka, seria którą staram się skompletować, mój van Gogh, czyli musiałam mieć (od Bukowego Lasu)

"Juniper Berry i tajemnicze drzewo" M.P.Kozlowsky - odkąd książka się ukazała wiedziałam, że mi się spodoba. Niby przeznaczona dla dzieci, ale zaczaruje każdego (od Esprit)

"Woda dla słoni" S.Gruen - wbrew pozorom lubię czytać o miłości z nutką melancholii i życiowej mądrości (z flinta.pl)

"Ostatnia noc jej życia" M.Jennings - tyle dobrego naczytałam się o detektywie Murdochu, poza tym ten XIX wiek tak nęci, że nie mogłam przegapić (od Oficynki)

"Trzech panów w łódce nie licząc psa" Jerome K. Jerome - toż to angielski klasyk! Oczywiście od dawna na liście 'must have' (zakup własny)

"Igrzyska śmierci" trylogia S.Collins -  po tylu pozytywnych opiniach i obejrzeniu filmu nie mogłam sobie odmówić przeczytania książek tej pani. Pochłonęłam wszystkie w niecałe dwa dni (kilka godzin wczoraj, kilka w nocy, kilka dziś rano i koniec) i jak na razie efektem jest okropny ból głowy i niewyspanie. Jednak było warto. (prezent na urodziny)

Jak na razie pozdrawiam wiosennie!

30 dni z książkami - odsłona XIV-XV

Książka, która powinna się znaleźć na obowiązkowej liście lektur w szkole średniej
Jak dotąd moje kontakty ze szkołą średnią ograniczały się do osób, które do takowej chodzą. Pojęcie o ich lekturach mam raczej marne. Poza podstawowym Sienkiewiczem, Nałkowską pojęcia nie mam co oni tam czytają, jak również chyba nie znam za wiele książek odpowiednich do omawiania na lekcjach polskiego, dlatego od głosu się wstrzymam.

Ulubiona książka traktująca o obcych kulturach
Wybór jest jak na razie prosty i jeden: Rio Anaconda.Wiem ile kontrowersji wywołuje autor (którego zresztą nie lubię), wiem, że niektórych jego wypowiedzi nie da się nawet tolerować, jednak to, jak opowiada o życiu Indian zaczaruje chyba każdego. Ani Pawlikowska, ani Wojciechowska nie przekonały mnie tak jak on.