Autor: Joanna Chmielewska
Wydawnictwo: Kobra Media
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 292
Wyobraźnia
to bardzo pożądana rzecz, acz w nadmiarze niebezpieczna.
Gdybyśmy na przykład
pracując nad nową powieścią osadzoną w naszym miejscu pracy postanowili, że kolego
z biura umrze uduszony paskiem damskiego fartucha i jak gdyby nigdy nic za
chwilę okazało się to prawdą? Lepiej nie myśleć…
Jednak fakty
są niepodważalne. W sali konferencyjnej leży we własnej osobie Tadeusz
Stolarek, na szyi zaciśnięty ma pasek i zdecydowanie nie oddycha. Cały zespół
zatrudniony w Pracowni Projektowej zebrany ciasno wokół niego dokonuje
najdziwniejszych czynności. Jedni płaczą, inni mdleją, niektórzy śpią, a
nieliczni po prostu krzyczą. Jak tu można funkcjonować, gdy jeszcze przed
chwilą wszyscy pomagali Joannie ustalić kto zabił Tadeusza, nawet domniemany
nieboszczyk brał udział w spekulacjach, a niedługo potem okazuje się, że
niewinna zabawa przenosi się do świata realnego?
Najgorsze
jest jednak to, że między jedenastą a pierwszą nikt do biura nie wchodził, więc
morderca jest wśród pracowników…
Fabuła jak
widać niecodzienna, trochę absurdalna, groteskowa, dlatego bardzo nęcąca. Krąg
podejrzanych mamy ograniczony do dwudziestu czterech osób, z których każda może
być zabójcą. Swoje śledztwo prowadzą władze, jednak jak to zwykle bywa na
własną rękę działa również Joanna – główna bohaterka i oczywiście autorka
cudownego pomysłu z zabiciem Tadeusza, niedoszła pisarka. Podczas poszukiwań winnego na jaw wychodzą coraz
to ciekawsze wiadomości na temat nieboszczyka. Okazuje się, że praktycznie całe
biuro miało motyw by go zabić…
Najmocniejszą
stroną powieści jest humor. Nie tak przesadzony jaki znamy z „Dzikiego białka”,
tylko bezpośredni, zmuszający do wybuchów śmiechu. Chmielewska popisała się tu naprawdę.
Swoim stylem pisania zachęca, absorbuje. W dodatku robi to z niebywałą
łatwością i przymrużeniem oka. Czasem wydaje się, że na twarzy autorki widzimy
kpiący uśmiech opisujący perypetie poszczególnych pracowników. W tym względzie wręcz arcydzieło.
Przy kwestii
humoru trzeba wspomnieć o diable. Moim ukochanym bohaterze (którego bliżej poznajemy
w kolejnych tomach). Nęcący, ironiczny, złośliwy przedstawiciel sił nieczystych
jest główną zaletą tej książki.
Nie można
pominąć zarówno miejsca jak i czasu akcji. Rzecz dzieje się w latach 60
ubiegłego stulecia, czyli władza prowadząca śledztwo to oczywiście milicja, a
że większość pracowników ma na koncie niezbyt czyste interesy, kontakty (kto
wtedy nie miał?) to na przesłuchaniach za dużo nie można zdradzić.
Całość
rozgrywa się tylko i wyłącznie w biurze, co nie oznacza porażki, nudy. Wręcz
przeciwnie. Chmielewska bawi, wciąga nas w życie pracowni, pokazuje
zwariowanych i sympatycznych ludzi. Stwarza świetną atmosferę, przez co czytelnik
może się odprężyć.
Jedynym
mankamentem były fragmenty gdzieś w środku, gdy czasem humoru brakowało. Na szczęście zdarzało się to sporadycznie i nie przeszkadzało w dalszym
odbiorze lektury.
„Wszyscy
jesteśmy podejrzani” to książka raczej działająca jako niezawodny rozweselacz,
niż mrożący krew w żyłach kryminał. Czasem nawet nie zwracałam uwagi na to jak
toczy się śledztwo, interesowały mnie za to perypetie bohaterów i cudowny
klimat PRLu opisany z przymrużeniem oka. Podsumowując – ciekawa lektura na
jeden wieczór. Najlepiej ten gorszy, gdy wszystko nas denerwuje.
Baza recenzji syndykatu ZwB