Autor: Cecilia Randall
Wydawnictwo: Esprit
Liczba stron: 752
Rok wydania: 2011
Ocena: 8/10 (świetna)
Każdy z nas chociaż raz w życiu zamarzył, by znaleźć się w innym świecie, w innej epoce. Mimo, że kochamy współczesne czasy: Internet, możliwości jakie daje nam dzisiejsze prawo, to na pewno choć raz w naszej głowie pojawiła się myśl, jak to by było, gdybyśmy żyli w wiktoriańskiej Anglii, czy na dworze Ludwika XIV.
Niestety nie mamy za dużego pola manewru. Wehikułu czasu jeszcze nie wynaleziono, zostają nam więc muzea, książki, papiery, wyobraźnia. Chociaż?...
…Średniowiecze. Turnieje rycerskie, piękne damy chowające swoje wdzięki za wachlarzem, bitwy, wojny, królowie. Może dla kobiety to nie wymarzone miejsce, jednak chłopak coś dla siebie tam znajdzie. Jak się tam dostać? Wejście jest jedno: Hyperversum. Gra komputerowa dzięki której szóstka bohaterów z Ameryki miast spokojnie odpoczywać we własnym łóżku trafia na średniowieczny dwór hrabiego de Ponthieu. Gdyby tego było mało, znajduje się w linii walki pomiędzy Francuzami a Anglikami. Czy Ian, Daniel, Jodie, Martin, Donna i Carl sobie poradzą? Czy uda im się przezwyciężyć własne obawy, bariery językowe?
Takie pytania powinniśmy sobie zadać już po kilkudziesięciu stronach lektury. Jednak ja całkowicie o nich zapomniałam. W głowie pulsowało tylko jedno pytanie: czy uda im się przeżyć?
Cecilia Randall nie ma najmniejszego zamiaru zostawiać czasu na aklimatyzację, poznanie kultury, czy wylizanie starych ran naszym bohaterom. Nie przejmuje się, że jesteśmy na początku niebywałej historii. Od razu wrzuca wszystkich na głęboką wodę. Przecież nie będziemy czekali kilku lat na poznanie sytuacji. Myślicie, że złodziei czy angielskich lenników obchodzi skąd pochodzi dany chłystek starający się sprzeciwić ważnej personie, albo, że to dopiero początek książki? Od razu stara się go co najmniej uśmiercić.
Jednak już na wstępie byłoby nielogicznym zabijać głównego bohatera, prawda? Mimo, że czytelnik ma tę świadomość to wcale nie jest tego taki pewien. W końcu jest ich siedmiu. Jeden w tę czy we w tę… Żadna różnica. Chociaż, nie. Jest różnica. Już na samym początku widać, że autorka świetnie buduje napięcie. A to dobrze rokuje na przyszłość.
Akcja rozwija się. Poznajemy coraz to nowe fakty. Historia miesza się nam z fikcją, poza tym, cały czas znamy przyszłość. Przynajmniej ogólną, taką jakiej uczą na lekcjach historii. Możemy zacząć sobie wyrzucać (bohaterowie już to robią), że nie uważaliśmy bardziej na lekcji, że wiek XV mylił nam się z XVI. Teraz to 100 lat w jedną stronę, ale kiedyś… wiecie ile to jest czasu?!
Same postacie są bardzo dobrze wykreowane. Niebanalne, jednocześnie nie wiele różniące się od statystycznego nastolatka. Każde z nich musi pokonać własne leki, uprzedzenia i pogodzić się z faktem, że już nigdy mogą nie zobaczyć domu rodzinnego.
Jedynym miejscem, gdy pani Randall troszkę spuściła z tonu nie trzymając czytelnika w większym napięciu były fragmenty w połowie książki. Jednak tak niespodziewanie jak się pojawiły również niespodziewanie (i szybko) zniknęły. Właśnie za to lubię te fragmenty. Szybko o nich zapominamy.
Wydaje się, że „Hyperversum” jest trochę za gruba. Nie na rok szkolny, nie na czasy gdy czekają inne książki. Jednak czasy się nie zmienią, a ta powieść jest jedną z lepszych, naprawdę wartych uwagi. Nie będziecie się przy niej nudzić, nie odłożycie z irytacją. Po prostu będziecie zatapiać się w świecie magicznym (z, podobno, odrobina prawdy) stworzonym i pokazanym niebanalnie. Będziecie usatysfakcjonowani.
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Esprit.
"Hyperversum" stoi u mnie na półce i czeka, dlatego na twoją recenzję tylko rzuciłam okiem.
OdpowiedzUsuńJakoś nigdy nie ciągnęło mnie do "Hyperversum". :)
OdpowiedzUsuńCzytałam już kilka pozytywnych recenzji na temat tej książki, dlatego pewnie w najbliższej przyszłości się za nią wezmę. :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja i książka. Gdyby tak Wydawnictwo Esprit zgodziło się na współpracę... No i gruba, co też chyba wróży dobrze o niej. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚwietna książka! Bardzo mi się podobała;)
OdpowiedzUsuńDużo dobrego słyszałam o tej książce. Nie zdecydowałam się jednak na nią, bo to nie do końca moje klimaty.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Tobie się podobała. Mi natomiast podobała się recenzja - bardzo zachęcająca. Kto wie, może się jeszcze kiedyś skuszę na "Hyperversum"? :)
Dla mnie i tak najlepszym wehikułem czasu na zawsze pozostanie wyobraźnia... Co do książki, chyba rzeczywiście zostawię ją sobie na wakacje :)
OdpowiedzUsuńMam ją w planach :)
OdpowiedzUsuńNie, nie. Raczej tym rzem dam sobie spokój. :) Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńBaaaaardzo chcę w końcu tę ksiażkę dorwać!!!!! :) I jej grubość jakoś mnie nie odrzuca (o dziwo ;))
OdpowiedzUsuńPrawie zapomniałam o tej książce a tak chciałam ją przeczytać !!!
OdpowiedzUsuńCzytałam i też byłam zachwycona :)
OdpowiedzUsuńNo faktycznie 752 strony to sporo! Ale widzę, że mimo tej objętości na którą troszkę ponarzekałaś :D to i tak czytanie sprawiło Ci wielką radość. Ja tę pozycję mam jeszcze na liście do przeczytania!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się ta książka podobała, pamiętam, że czytałam ją przed mega ważnym egzaminem i nie mogłam się skupić na nauce, bo co chwilę wracałam myślami do bohaterów. Polecam wszystkim :)
OdpowiedzUsuńNie gustuje w fantastyce aż tak bardzo, choć sporadycznie od czasu do czasu ją czytam. Nie wiem, czy zdecyduje się sięgnąć po "Hyperversum", ale na pewno powie o niej memu bratankowi, który lubi takie klimaty.
OdpowiedzUsuńFantastykę zawsze omijam, książkę raczej sobie odpuszczę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCoraz większą ochotę mam na tą książkę. Tak więc jeśli nadarzy się ku temu okazja to z chęcią ją przeczytam ;)
OdpowiedzUsuń"Hyperversum" stoi u mnie na półce i czeka na przeczytanie. Mam nadzieję, że mi ta książka spodoba się przynajmniej tak mocno jak Tobie. Jeśli jednak chodzi o ostatni akapit Twojej recenzji to ja sięgnęłam po tą książkę właśnie dlatego, że ma 700 stron, bo lubię długie książki i nie lubię przerywania wątku w połowie :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i książka bardzo mi się podobała. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ile ją wspominam ;) Pamiętam do dziś bardzo dużo szczegółów ;)
OdpowiedzUsuńNo i co ja mam teraz powiedzieć?! Żałuję, że wczoraj nie przeczytałam tej recenzji, bo gdybym to zrobiła zanim zamawiałam książki w internecie, to "Hyperversum" już by do mnie szła, a tak... muszę czekać do następnego razu. Tylko, że już od dawna chcę dorwać tę książkę, a teraz mam na nią jeszcze większą ochotę. Mówi się trudno.
OdpowiedzUsuńRecenzja bardzo dobra, chyba jedna z twoich najlepszych.
Pozdrawiam.