Wpisały się w historię nie ozdobnym, złotym, a wielkim czerwonym pismem, tak
aby wywoływać skrajne emocje (zwłaszcza te dwie pierwsze) i wciąż rozbudzać
myśli milionów ludzi.
Dziś będzie
o kobiecie, która urodzona gdzie indziej i kiedy indziej mogłaby być kolejną z
nich. Kobiecie twardej, wytrzymałej i pełnej ludzkich odruchów.
Przenieśmy
się do Anglii. Przepiękne krajobrazy, XIX wiek, plotki, skandale i… ona. Tajemnicza
nieznajoma żyjąca wraz z dzieckiem we dworze Wildfell Hall unikająca kontaktu z
ludźmi, bojąca się otworzyć przed innymi, starannie ukrywająca swoją tożsamość.
Jednocześnie piękna malarka, wysmakowana, o interesujących poglądach. Obok niej
on. Młody, niedoświadczony przez życie dzierżawca – Gilbert. Mimo, że kobieta
wyraźnie nie chce się z nikim wiązać to mężczyzna nie może przestać o niej
myśleć. Jednak dzieli ich wiele… dzieli ich przeszłość.
„Lokatorka…”
jest powieścią szkatułkową. A tej szkatułki, w którą jest włożona, nie
powstydziłaby się królowa angielska. Narracja pierwszoosobowa, najpierw
prowadzona przez niego, potem przez nią. Fabuła dopieszczona, dopracowana w
każdym calu.
Najważniejszym
elementem, można by rzec, koralikami w tej szkatułce są bohaterowie, a przede
wszystkim ona – Helena Graham. Tytułowa lokatorka jest kobietą twardą, ostrożną
i zamkniętą w sobie. Można by również dodać: rozgoryczoną. Na początku cechy te
nie tylko podsycają otaczającą ją aurę tajemniczości, ale również mnożą
niepewności. Potem już tylko z wypiekami na twarzy zaczynamy rozumieć jej poszczególne
zachowania i zaczynamy współczuć.
Kolejną
wartą uwagi postacią jest pan Huntingdon. Kim był, co robił i jakie znaczenie ma dla
tej historii pominę milczeniem, by nie psuć Wam zabawy. Jednak powiem jedno –
uwielbiam Anne Bronte właśnie za tę kreację (żeby nie powiedzieć, że uwielbiam
pana Huntingdona) . Świetna, pełna i przede wszystkim szalona postać.
Wiele osób
wymaga, by daną książkę przypisać do dziedziny literatury. Więc tak siedzę i
myślę, gdzie „Lokatorka…” by pasowała. Do romansu? Na pewno. Do obyczajówki?
Również. Może podciągnąć ją pod powieść psychologiczną? Też by się dało. Łączy
ze sobą finezję pióra, świetne postacie i wciągającą (choć nie zawsze) akcję.
Jednak bez
minusów obyć się nie mogło. „Lokatorka…”
ma jeden bardzo duży. Niestety przez pierwszą część akcja ciągnęła się, co
mogło doprowadzić do szału, ale myślę, że końcówka to wynagradza.
Ta pozycja
to pierwsza książka Anny Bronte wydana w Polsce. I oczywiście taka książka nie
mogła przejść bez echa. Pojawiły się komentarze typu: „Najlepsza z sióstr
Bronte!”, „Cudowna powieść!”. Czy ja wiem… Tutaj każdy musi zdecydować sam. I
samemu się zakochać.
"Lokatorka Wildfell Hall"A.Bronte, wyd.MG, 2012, tł. M.Hume
Za książkę dziękuję wydawnictwu MG.