"Zaskoczony radością" C.S.Lewis


Autor: Clive Staples Lewis
Wydawnictwo: Esprit
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 346

Urodziłem się zimą 1898 roku w Belfaście jako syn prawnika i córki pastora”

Tak zaczyna się historia życia człowieka nieprzeciętnego, jednego z większych pisarzy, którego dzieła zna większość z nas. Niepozornie, prawda? Jednak to tylko złudzenie. Sama książka na pewno nie należy do tych niepozornych. Jest raczej jedną z tych, o których się nie zapomina, jest historią do której chce się wracać, po to by samemu rozumieć coraz więcej…

Beztroskie zabawy wraz z bratem, śmierć matki, odsunięcie się ojca, pierwsze przyjaźnie, szkoły, wojna, uniwersytet. A na to wszystko składa się wiele czynników, wydarzeń, anegdot, myśli, niewypowiedzianych słów. Po prostu życie.

Jednocześnie opowieść o długiej drodze, jaką bohater przeszedł, by ponownie stać się chrześcijaninem. Pokazująca z czym się musiał zmierzyć, jak czasem wiele miał szczęścia, jakich ludzi spotkał na swojej drodze, tylko po to, by zrozumieć i odnaleźć Radość. Nie boi się przyznać się do błędu. Patrzy na to z dystansem, a jednocześnie wielką zadumą.

Przyznaję, że mimo, iż samego Lewisa bardzo chciałam trochę „lepiej” poznać, to obawiałam się tej pozycji. Moment nawrócenia się, rozmów o Bogu – bałam się, że będzie to po prostu nie do przebrnięcia. Jakże miło się rozczarowałam!

Po pierwsze, dostałam Lewisa w swoim najlepszym wydaniu, czyli z charakterystyczną dla niego lekkością słowa i refleksją. Nie czytałam tej książki, ja po prostu przez nią płynęłam, chłonąc cudowne opisy, rozmowy, rozmyślania, wątpliwości autora. Anglia z początku XX wieku, ze swoją niesamowitą atmosferą , nie chciała puścić. Chociaż akcji nie można zaliczyć do tych trzymających w napięciu, to od książki i tak oderwać się nie można. Ma w sobie coś takiego, że stworzona jest do delektowania się i pochylenia nad nią przy kubku dobrej herbaty.

Teraz powinni być opisanie bohaterowie. Jednak, czy ja mam prawo oceniać ludzi, o których Lewis pisze? Co więcej, czy ja mam prawo oceniać jego?! Raczej nie. Dlatego wspomnę tylko, o fakcie, iż nasz główny bohater stał się moim przyjacielem „na odległość”, za jego charakter, wady, zalety polubiłam go i to raczej już się nie zmieni.
Dodatkowo na zawsze stałam się fanką profesora Kirka. Chciałoby się jeszcze dodać: „Jak szkoda, że tak mało jest na tym świecie tego typu ludzi…”

Nie mogłam również wspomnieć o fakcie, który już na samym początku przemówił na korzyść Lewisa, a mianowicie, fragmenty o książkach. Opinie, czasem dysputy, czy luźne przemyślenia – wprost uwielbiam te strony i mogę do nich wracać na okrągło. Szczególnie urzekło mnie to zdanie:

„Wreszcie przyszła kolej na książki Beatrix Potter – pierwsze naprawdę piękne książki w moim życiu.”

„Zaskoczony radością” to książka wspaniała. Nie twierdzę, że arcydzieło, czy zwalająca z nóg powieść. To książka, która po prostu idealnie trafiła w mój gust, sprawiając, że będę do niej jeszcze wiele razy wracać, chociażby tylko po to, by odkryć wszystko na nowo i nauczyć się czegoś jeszcze…
Czy Wam się spodoba? Nie wiem, jednak radzę, spróbujcie!

Za książkę dziękuję wydawnictwu Esprit.