Wracam do wspomnień... "Małe kobietki"

Louisa May Alcott pisarka amerykańska, jedna z pionierek literatury kobiecej i powieści dla dziewcząt w Stanach Zjednoczonych. W czasie wojny domowej pracowała jako pielęgniarka-wolontariuszka i na tych obserwacjach oraz doświadczeniach oparta jest jej pierwsza, zasługująca na uwagę publikacja – Hospital Sketches (Szkice szpitalne). W kilka lat później, kiedy wydawca zwrócił się do niej o napisanie książki dla dziewcząt, powstała powieść Little Women (Małe kobietki).

Niedawno to właśnie ja trzymałam tę książkę w rękach. Nie po raz pierwszy zresztą. Przygody, a raczej dorastanie czterech dziewcząt podbiły kiedyś wiele serc. Jednak czy cały czas to było możliwe? Tak, by i moje zatrzepotało gwałtownie? W czasach, gdy moralność, kulturę wygodniej jest schować do kieszeni i zapomnieć?
Szczerze mówiąc, wątpiłam. Z drugiej strony, przecież ja kocham moje siostry Bronte czy Austen za tę molarność i kulturę. Więc dlaczego i „Małe kobietki” miałyby mi się nie spodobać? 

Autorka wprowadza nas w świat bohaterów, podczas gdy trwa wojna secesyjna. Poznajemy cztery siostry. Każda inna, różna od drugiej jak przeciwna  strona świata, a jednocześnie tak podobna. Meg piękna, wrażliwa, niezdecydowana. Jo postrzelona, bezpośrednia i  posiadająca bujną wyobraźnię. Beth nieśmiała, cicha, skromna. Amy rozkapryszona, trochę samolubna. Każda z nich chce się stać choć troszkę lepsza. Dąży do tego każdego dnia, otwiera nowe karty. Jednocześnie przeżywa niby zwyczajne, a jednak wciągające i zabawne przygody.

Po takim wstępie na myśl przychodzi Montgomery. „Małe kobietki” miały coś z książek Kanadyjki (mimo, że były napisane wcześniej). Coś nieuchwytnego,  jakby dobra wróżka przelatywała przez karty książki. Jednocześnie sporo się różniły.

Pierwszy tom był pełen pouczających fragmentów. Czuło się wtedy różnicę pomiędzy autorkami. W „Małych kobietkach” rzucały się one w oczy, czasem aż irytowały. Widać było wtedy jak zmienił się przez ten czas świat. W aktualnych czasach niektóre z zasad zostały by po prostu wyśmiane.

Drugi tom był inny. Chciałoby się również dodać: lepszy. Nasze bohaterki już dorosły. Przeżywały miłostki, wzloty i upadki. Widać było tak wiele zmian w ich charakterze, zachowaniu. Jednak wtedy autorka popełniła niewybaczalny błąd.
[SPOILER]
Laurie połączyła z Amy, a Jo z jakimś staruchem. Tu właśnie leży największa różnica między Montgomery a Alcott. Maud nigdy by tego nie zrobiła (jest nawet na to dowód: seria o Emilce). Kazałaby im czekać i połączyła pod koniec. Powiecie, że to raczej plus dla amerykańskiej pisarki, bo nie trzymała się schematów. Jednak ja po raz drugi przeżywałam to wielkie rozczarowanie. Po raz drugi czułam jakby Wszechświat został naruszony. Jo powinna związać się z Teddym i już. Wtedy właśnie pani Alcott obudziła we mnie tę małą dziewczynkę.

Mimo wszystko uważam, że ponowne spotkanie z lekturą było udane. Mam zamiar jeszcze raz sięgnąć po to wydanie co kiedyś (jednotomowe), które było nieco okrojone, jednak przypadło mi do gustu o wiele bardziej. Nic tam nie było aż tak przesadzone. W tym chyba troszkę jest. A może to po prostu ja trochę inaczej patrzę?

"Małe kobietki" L.M.Alcott, wyd.TENTEN, 1991, tł.L.Melchior-Yahil

32 komentarze:

  1. Mam ogromną ochotę sięgnąć po te książki. Mam nadzieje, że wkrótce mi się to uda :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałam film i byłam zachwycona. Ba! Do dziś to jeden z moich ulubionych obrazów :) Szukam książki po bibliotekach, ale nigdzie dostać nie mogę, żałuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam, ale dość dawno. Wartało by sobie przypomnieć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam tej książki, ale mam zamiar nadrobić braki. Wydaje mi się, że to lektura dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oglądałam film i był świetny, chyba poszukam teraz w bibliotece. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę poszperać w bibliotece :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chętnie obejrzałabym film, ten z Winoną.

    OdpowiedzUsuń
  8. Może i ja także skuszę się na te książki. Zobaczę jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie słyszałam o tej książce i kto wie może z czasem przeczytam:) :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedyś czytałam i pamiętam, ze bardzo mi się ta książka podobała. Może warto odświerzyć pamięć...?

    OdpowiedzUsuń
  11. O tej książce nigdy nie słyszałam, chociaż nazwisko autorki obiło mi się już o uszy. :) Chętnie jednak dam jej szansę. Tym bardziej, że zawsze uwielbiałam Montgomery. Przeczytam, więc choćby dla porównania. :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. a ja słyszałam, ale nie czytałam. naprawić błąd? :P

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja niestety nie miałam przyjemności przczytania tej książki, ale myślę że w najbliższym czasie to się zmieni ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Muszę przeczytać :) To chyba coś dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wydaje się całkiem ciekawa :). Swoimi czasy lubiłam takie infantylne i słodkie książki jak "Pollyanna", "Słoneczko" i inne, gdzie wszystko było takie niewinne,moralne i niepasujące do dzisiejszych czasów.

    OdpowiedzUsuń
  16. Dużo o niej słyszała. Chyba to błąd że nigdy do niej nie zajrzałam?

    OdpowiedzUsuń
  17. Chcę dołączyć do tego przedsięwzięcia "wracam do wspomnień.." jak to zrobić?

    OdpowiedzUsuń
  18. "Małe kobietki" to taka ciepła odskocznia od dzisiejszego brutalnego świata. Czytałam i nie żałuję :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Słyszałam kiedyś o "Małych kobietkach", ale mnie nie zainteresowały. I nadal raczej nie wzbudzają zainteresowania

    OdpowiedzUsuń
  20. Mam wielką ochotę na tę powieść, tym bardzie, że film przypadł mi do gustu :).

    OdpowiedzUsuń
  21. Obiecałam sobie, że kiedyś koniecznie przyniosę ją z biblioteki i przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Książkę pamiętam jak przez mgłę. Kiedy to było!
    Chciałam przeczytać kontynuacje i nie dałam rady, bo zdenerwowałam się, że Jo nie jest z tym z kim powinna!

    OdpowiedzUsuń
  23. Fajnie, że zrecenzowałaś te Małe Kobietki, bo ja kurczę nie słyszałam o nich! :) Muszę to nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
  24. Też nigdy nie słyszałam o Małych Kobietkach:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Też nie mogę wybaczyć autorce zakończenia, Jo to moja ulubiona bohaterka, no! :D

    OdpowiedzUsuń
  26. Wypadałoby to wreszcie przeczytać, bo już wstyd po prostu. :D

    OdpowiedzUsuń
  27. A ja czytałam tę książkę dość dawno temu, nie pamiętam jej zbyt dobrze, ale pozostawiła po sobie dobre wrażenie. Może kiedyś, za jakiś czas do niej wrócę ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Wstyd, ale nie czytałam. Nie ma jej w bibiotece

    OdpowiedzUsuń
  29. Wydaję mi się, ze warto ją przeczytać. Zapewne podczas kolejnej wizyty w bibliotece najpierw poszukam właśnie tę książkę ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  30. Najgorszy gniot jaki kiedykolwiek czytałam. Nudna.

    OdpowiedzUsuń
  31. I jak mogła uśmiercić Beth?

    OdpowiedzUsuń