Niedawno to właśnie ja trzymałam tę książkę w rękach. Nie po raz pierwszy zresztą. Przygody, a raczej dorastanie czterech dziewcząt podbiły kiedyś wiele serc. Jednak czy cały czas to było możliwe? Tak, by i moje zatrzepotało gwałtownie? W czasach, gdy moralność, kulturę wygodniej jest schować do kieszeni i zapomnieć?
Szczerze mówiąc, wątpiłam. Z drugiej strony, przecież ja kocham moje siostry Bronte czy Austen za tę molarność i kulturę. Więc dlaczego i „Małe kobietki” miałyby mi się nie spodobać?
Autorka wprowadza nas w świat bohaterów, podczas gdy trwa wojna secesyjna. Poznajemy cztery siostry. Każda inna, różna od drugiej jak przeciwna strona świata, a jednocześnie tak podobna. Meg piękna, wrażliwa, niezdecydowana. Jo postrzelona, bezpośrednia i posiadająca bujną wyobraźnię. Beth nieśmiała, cicha, skromna. Amy rozkapryszona, trochę samolubna. Każda z nich chce się stać choć troszkę lepsza. Dąży do tego każdego dnia, otwiera nowe karty. Jednocześnie przeżywa niby zwyczajne, a jednak wciągające i zabawne przygody.
Po takim wstępie na myśl przychodzi Montgomery. „Małe kobietki” miały coś z książek Kanadyjki (mimo, że były napisane wcześniej). Coś nieuchwytnego, jakby dobra wróżka przelatywała przez karty książki. Jednocześnie sporo się różniły.
Pierwszy tom był pełen pouczających fragmentów. Czuło się wtedy różnicę pomiędzy autorkami. W „Małych kobietkach” rzucały się one w oczy, czasem aż irytowały. Widać było wtedy jak zmienił się przez ten czas świat. W aktualnych czasach niektóre z zasad zostały by po prostu wyśmiane.
Drugi tom był inny. Chciałoby się również dodać: lepszy. Nasze bohaterki już dorosły. Przeżywały miłostki, wzloty i upadki. Widać było tak wiele zmian w ich charakterze, zachowaniu. Jednak wtedy autorka popełniła niewybaczalny błąd.
[SPOILER]
[SPOILER]
Laurie połączyła z Amy, a Jo z jakimś staruchem. Tu właśnie leży największa różnica między Montgomery a Alcott. Maud nigdy by tego nie zrobiła (jest nawet na to dowód: seria o Emilce). Kazałaby im czekać i połączyła pod koniec. Powiecie, że to raczej plus dla amerykańskiej pisarki, bo nie trzymała się schematów. Jednak ja po raz drugi przeżywałam to wielkie rozczarowanie. Po raz drugi czułam jakby Wszechświat został naruszony. Jo powinna związać się z Teddym i już. Wtedy właśnie pani Alcott obudziła we mnie tę małą dziewczynkę.
Mimo wszystko uważam, że ponowne spotkanie z lekturą było udane. Mam zamiar jeszcze raz sięgnąć po to wydanie co kiedyś (jednotomowe), które było nieco okrojone, jednak przypadło mi do gustu o wiele bardziej. Nic tam nie było aż tak przesadzone. W tym chyba troszkę jest. A może to po prostu ja trochę inaczej patrzę?
"Małe kobietki" L.M.Alcott, wyd.TENTEN, 1991, tł.L.Melchior-Yahil
Mam ogromną ochotę sięgnąć po te książki. Mam nadzieje, że wkrótce mi się to uda :)
OdpowiedzUsuńOglądałam film i byłam zachwycona. Ba! Do dziś to jeden z moich ulubionych obrazów :) Szukam książki po bibliotekach, ale nigdzie dostać nie mogę, żałuję.
OdpowiedzUsuńCzytałam, ale dość dawno. Wartało by sobie przypomnieć :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej książki, ale mam zamiar nadrobić braki. Wydaje mi się, że to lektura dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMuszę się rozejrzeć :)
OdpowiedzUsuńOglądałam film i był świetny, chyba poszukam teraz w bibliotece. :)
OdpowiedzUsuńMuszę poszperać w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńChętnie obejrzałabym film, ten z Winoną.
OdpowiedzUsuńMoże i ja także skuszę się na te książki. Zobaczę jeszcze.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce i kto wie może z czasem przeczytam:) :)
OdpowiedzUsuńKiedyś czytałam i pamiętam, ze bardzo mi się ta książka podobała. Może warto odświerzyć pamięć...?
OdpowiedzUsuńO tej książce nigdy nie słyszałam, chociaż nazwisko autorki obiło mi się już o uszy. :) Chętnie jednak dam jej szansę. Tym bardziej, że zawsze uwielbiałam Montgomery. Przeczytam, więc choćby dla porównania. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńa ja słyszałam, ale nie czytałam. naprawić błąd? :P
OdpowiedzUsuńJa niestety nie miałam przyjemności przczytania tej książki, ale myślę że w najbliższym czasie to się zmieni ;)
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać :) To chyba coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńWydaje się całkiem ciekawa :). Swoimi czasy lubiłam takie infantylne i słodkie książki jak "Pollyanna", "Słoneczko" i inne, gdzie wszystko było takie niewinne,moralne i niepasujące do dzisiejszych czasów.
OdpowiedzUsuńDużo o niej słyszała. Chyba to błąd że nigdy do niej nie zajrzałam?
OdpowiedzUsuńChcę dołączyć do tego przedsięwzięcia "wracam do wspomnień.." jak to zrobić?
OdpowiedzUsuń"Małe kobietki" to taka ciepła odskocznia od dzisiejszego brutalnego świata. Czytałam i nie żałuję :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Słyszałam kiedyś o "Małych kobietkach", ale mnie nie zainteresowały. I nadal raczej nie wzbudzają zainteresowania
OdpowiedzUsuńMam wielką ochotę na tę powieść, tym bardzie, że film przypadł mi do gustu :).
OdpowiedzUsuńObiecałam sobie, że kiedyś koniecznie przyniosę ją z biblioteki i przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę pamiętam jak przez mgłę. Kiedy to było!
OdpowiedzUsuńChciałam przeczytać kontynuacje i nie dałam rady, bo zdenerwowałam się, że Jo nie jest z tym z kim powinna!
Fajnie, że zrecenzowałaś te Małe Kobietki, bo ja kurczę nie słyszałam o nich! :) Muszę to nadrobić.
OdpowiedzUsuńTeż nigdy nie słyszałam o Małych Kobietkach:)
OdpowiedzUsuńTeż nie mogę wybaczyć autorce zakończenia, Jo to moja ulubiona bohaterka, no! :D
OdpowiedzUsuńWypadałoby to wreszcie przeczytać, bo już wstyd po prostu. :D
OdpowiedzUsuńA ja czytałam tę książkę dość dawno temu, nie pamiętam jej zbyt dobrze, ale pozostawiła po sobie dobre wrażenie. Może kiedyś, za jakiś czas do niej wrócę ;)
OdpowiedzUsuńWstyd, ale nie czytałam. Nie ma jej w bibiotece
OdpowiedzUsuńWydaję mi się, ze warto ją przeczytać. Zapewne podczas kolejnej wizyty w bibliotece najpierw poszukam właśnie tę książkę ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNajgorszy gniot jaki kiedykolwiek czytałam. Nudna.
OdpowiedzUsuńI jak mogła uśmiercić Beth?
OdpowiedzUsuń