Autor:Tadeusz "Boy" Żeleński
Wydawnictwo MG
Liczba stron: 320
Rok wydania: 2012
Książki o „sławnych postaciach” wyciągniętych rodem ze średniowiecza czy odrodzenia zawsze nas interesują, jednak nigdy nie mamy czasu lub chęci by po nie sięgnąć. Dlatego zapisujemy tytuł w pamięci i czytamy kolejny niewymagający romans czy ociekający krwią thriller. Jednak czy naprawdę warto rezygnować kierując się niesprawdzonymi, często krzywdzącymi opiniami i jakby nie było stereotypami?
Postanowiłam to sprawdzić. W moje ręce od razu trafiło nie byle co, bo „Marysieńka Sobieska” samego Boya. Tak, właśnie tego. Przedstawiciela Młodej Polski, pisarza, poety-satyryka, kronikarza, eseisty, tłumacza literatury francuskiej, krytyka literackiego i teatralnego, lekarza, działacza społecznego, wolnomularza.* Jednak przede wszystkim autora szalenie kontrowersyjnego. Propagująca świadome macierzyństwo, antykoncepcję, edukację seksualną.
Oczywiście bohaterka książki nie mogła być gorsza od autora. Marysieńkę znają chyba wszyscy. Na pewno każdy słyszał o jej listach do króla Polski – Jana Sobieskiego. W moich oczach kobieta ta rysowała się jako stęskniona żona wyczekująca męża, który walczy gdzieś w Wiedniu. Jednocześnie trzeba przyznać, że moja wiedza na jej temat była delikatnie mówiąc znikoma. Dlatego zdziwił mnie już sam opis:
„Przykuła do siebie wspaniałego człowieka, najlepszego w kraju; urzekła go tak, że mogła go zostawić samego na rok i dłużej bez obawy przelotnej nawet rywalki; igrała z nim bez miary, panowała nad nim na wszelkie sposoby, zachowała dlań przez lat trzydzieści urok fizyczny i duchowy, dzieliła wszystkie jego myśli, plany i zamiary, posadziła go na tronie i usiadła mu tam na kolanach, i to wszystko będąc prawie bez ustanku w ciąży, rodząc kilkanaścioro dzieci żywych i umarłych – czy to nie jest swojego rodzaju wielkość?”**
Przyznaję, nigdy nie spojrzałam na nią w ten sposób. Dla mnie była po prostu żoną króla, a nie kobietą, czasem kokietką (albo nawet częściej niż czasem). Była postacią historyczną nie osobą krwi i kości mającą słabostki, romanse, humory. Jednak autor postawił ją w zupełnie innym świetle.
Przede wszystkim najprawdopodobniej jak mógł zarysował jej osobowość. Otworzył, a przynajmniej uchylił bramy jej charakteru (dość rozhuśtanego, jak na kobietę przystało). Opowiedział jak to wszystko się zaczęło, od ślubu z Zamoyskim, niewinnych igraszek, listów, które coraz bardziej się spoufalały poprzez okres narzeczeństwa, skandali, plotek i spisków po ostatnie lata małżeństwa i wdowieństwo. Żeleński pokazał Marysieńkę w świetle które mnie zaskoczyło, dość negatywnie, przyznajmy.
Tam gdzie była Marysieńka nie można było oczywiście pominąć króla i historii. Autor jak zapewniał stara się jak najmniej wplatać w historię tytułowej bohaterki losów Europy, jednak przyznajmy, nie można było tego całkowicie pominąć choćby ze względu na fakt, że od Marysieńki wiele tych losów zależało.
Rysując portret Marysieńki Boy wyrysował nam również dość szczegółowy portret króla. Przedstawił go jako zakochanego romantyka dość twardo stąpającego po ziemi. Jednego z najlepszych ludzi jakich Polska miała w tamtym okresie zniewolonego przez jedną kobietę. To ona tak naprawdę rządziła Polską, to ona miała największy wpływ na króla…
Sama narracja nie pozostawia nic do życzenia. Autor beztrosko gawędzi spoufalając się w pewnym stopniu zarówno Czytelnikiem jak i Marysieńką. Czasem wydaje nam się, że jego opowieści o tamtych czasach są zbyt długie i pojawia się pytanie: A gdzie Marysieńka?!, jednak ona jak zawsze niespodziewanie wyskakuje tuż przy królu Francji czy papieżu, a wszystko staje się jasne. Widzimy również po trochu słabostkę autora, mianowicie Francję. Mamy komentarze co do sztuki Moliera (które Żeleński wszystkie przełożył na polski) wplecione subtelnie tak by nie razić, wtopić się w otoczenie tej najważniejszej – Marysieńki.
W recenzji zawsze powinna pojawić się ocena postaci. Jednak czy ja mam prawo oceniać królową Polski? Od tego była w tamtym okresie szlachta, dwór, wszelkiej maści służące…, a tak naprawdę cały świat. W większości opinie nie były pochlebne. Niestety, po lekturze z przykrością muszę się z nimi zgodzić. Powiem jedno – niezłe ziółko z tej Marysieńki.
Autor w wielu fragmentach ubolewa nad tym jak cały czas niedoceniana jest ta historia w Polsce. Sobieskiego uważa za jednego z lepszych pisarzy i pyta, dlaczego listy kochanków, następnie narzeczonych i wreszcie małżonków są okrojone i tak trudno dostępne? Ja za nim powtarzam: dlaczego? Przecież to jedna jakby nie było z piękniejszych historii miłosnych…
Nie wiem jak zakwalifikować tę lekturę. Do najłatwiejszych na pewno nie należała. Z drugiej strony nie była też jednym z tzw. ”gniotów”. Historia Marysieńki i Sobieskiego to bajka. Bajka piękna, oglądana trochę kpiącym okiem wytrawnego autora, bajka, którą można porównać do historii Tristana i Izoldy. Bajka po którą warto sięgnąć. Nawet mimo niedogodności.
Za książkę dziękuję wydawnictwu MG.
Uch, nie moje klimaty...Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo na wstępie, zauważyłam że zgubiłaś literkę w przedostatnim akapicie ,,Autor w wielu fragmentach ubolewa nad tym ja cały czas '' chodzi mi o ,,ja'' powinno być jak :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się recenzja, jest w niej zawarte chyba wszystko co trzeba i się przyjemnie ją czyta. Tak przyjemnie, że gdy przeczytałam ostatnie zdanie to zapytałam się sama siebie, dlaczego więcej nie napisałaś :D W każdym bądź razie zachęciłaś mnie do przeczytania książki i jak znajdę czas (po egzaminach), na pewno przeczytam. :)
Pozdrawiam! ;P
Dzięki:)
UsuńJuż poprawione:)
Jak wczoraj siadłam i zaczęłam pisać, to przestać nie mogłam. A potem nadeszły obawy, czy nie za długie to to jest.;)
Mogłaś jeszcze pisać. Przyjemnie się czytało :D
UsuńŚwietna recenzja, ale co do książki to wiesz, nie moje klimaty ;)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie czyta się Twoją recenzję, ale niestety książka, chyba nie dla mnie... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja :) A książkę przeczytam jak tylko znajdę czas ;D
OdpowiedzUsuńRzeczywiście recenzja wyszła Ci długa i zachęcająca. Czyta się ją bardzo przyjemnie więc długość nie gra roli. Jeśli chodzi zaś o samą książkę to myślę, że to nie mój klimat. Odpuszczę ją sobie...
OdpowiedzUsuńRewelacyjna, prawdziwa i szczera recenzja. ja wprawdzie nie przepadam za średniowiecznymi postaciami, ale przynajmniej z ciekawością czytałam twoje wrażenia po lekturze.
OdpowiedzUsuńBardzo fajna recenzja, zachęciłaś mnie do tej książki. O Marysieńce też nie wiem zbyt wiele, ale na pewno warto swoją wiedzę uzupełnić. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJakoś tego typu książki nie są dla mnie. Ehh...jutro już idę do szkoły ;/ Mam nadzieję, że chociaż twoje ferie były lub będą udane ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKasiu, były STRASZNIE leniwe. Też niestety już jutro muszę iść do szkoły...Ale trzymajmy się, byle do wakacji!:D
UsuńW zupełności mnie zachęciłaś :) Nie słyszałam o tej książce, ale po Twojej recenzji wiem, że warto po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Książka chyba nie w moim klimacie, mimo Twojej świetnej recenzji:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Baardzo ciekawa recenzja, a książka będzie zapewne jeszcze ciekawsza, mam rację? :) Marysieńskę "znam", tzn. poświęciłam jej trochę uwagi, przy okazji nauki historii Sobieskiego i nie ukrywam, że bardzo mnie zaintrygowała, zwłaszcza tym, jak usidliła króla. W tamtych czasach wyjechać w "delegacje" ;p na parę lat i nie zahaczyć o przyczółek żadnej kurtyzany to naprawdę zadziwiające...
OdpowiedzUsuńBardzo podobała mi się recenzja i ten fragment o bajce (końcówka). Hm. Zachęciłaś mnie... po raz kolejny. :)
OdpowiedzUsuńPodpiszę się pod słowami, które mówią o Twojej ciekawej recenzji. :)
OdpowiedzUsuńMoże w przyszłości sięgnę po tę książkę.
Mam mieszane uczucia co do tej książki. Zapamiętam tytuł i jeżeli wpadnie mi w ręce, dam jej szansę. :)
OdpowiedzUsuńRzadko sięgam po takie książki, ale ta wygląda ciekawie :)
OdpowiedzUsuńLubię tego typu książki, więc może kiedyś przeczytam. :))
OdpowiedzUsuńO kurczę, Marysieńka Sobieska to książka, którą koniecznie muszę mieć na swojej półce :) Zachęciłaś mnie.
OdpowiedzUsuńO tak, to prawda, takie książki mamy zawsze w planach, ale ciężko się zmotywować, żeby je przeczytać ;) W tym przypadku chyba zrobię wyjątek, bo bardzo lubię 'bajki' :D
OdpowiedzUsuńOjej :o Teraz to już całkowicie ujawniłaś swoją pasję :D. Mimo, że staram się być otwarta na świat i nie kierować się stereotypami to chyba jednak wciąż jestem podatna na tego typu stereotypy i nie bardzo mam ochotę zaznajomić się z tą książką. Myślę, że u ciebie wygrywa z tym historyczne zacięcie i dlatego nie kierujesz się tym. Ale to oczywiście dobrze i uważam, że twoje zainteresowania są naprawdę fascynujące i dzięki temu mogę poznać wiele innych książek, po które normalnie bym nie sięgnęła :).
OdpowiedzUsuńLawendo, tym razem wygrała chyba oferta wydawnictwa;) Bo tamte czasy to naprawdę już nie moje rejony.
UsuńKiedyś czytałam listy Sobieskiego do Marysieńki, i szczerze mówiąc byłam oczarowana. Ile tam było uczucia... Dla uzupełnienia wiedzy w tym temacie, chętnie przeczytałabym tę książkę :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie się Ciebie czyta :) tak jak napisałaś, u mnie też siedzą jakieś stereotypy, że wolę sięgnąć po kolejny thriller niż czytać coś historycznego.
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie, więc odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńCzy możesz informować mnie o NN, bo już nie nadążam z komentowaniem, gdzie czytałam, a gdzie nie. Za mało czasu...
OdpowiedzUsuń:(
Jasne:)
UsuńJakoś do mnie nie przemawia.
OdpowiedzUsuńBrzmi intrygująco, zawsze wydawało mi się, że tego typu książki nie są dla mnie, ale nauczyłam się, że nie warto z niczego rezygnować ani się ograniczać ;)
OdpowiedzUsuńJa akurat raczej miłościa do Sobieskiego nie pałam ogromną, ale historyczne ksiązki lubię. Zresztą zazwyczaj chodzę własnymi drogami, więc są małe szansa na przeczytanie. Chciałbym Cię zaprosić na recenzję na moim nowym blogu: http://z-nosem-wsrod-ksiazek.blogspot.com/.
OdpowiedzUsuńksiążki tego typu kojarzą mi się z czasami liceum i koniecznością czytania nudnych lektur, które nijak miały się do rzeczywistości. brrr....
OdpowiedzUsuńto nie dla mnie, chyba, raczej. nie jestem pewna. haha. xddd
OdpowiedzUsuńKsiązka może być swietna! :) Z wielką chęcią przeczytałabym taka historię
OdpowiedzUsuńNie jestem do końca przekonana. Chyba jednak spasuje. Eh te stereotypy :)
OdpowiedzUsuńMarysieńka jest niesamowicie znana, moze skuszę się na taką jej "biografię"
OdpowiedzUsuńZupełnie nie moja bajka. :)
OdpowiedzUsuńLubię takie książki i możliwie, że kiedyś przeczytam.
OdpowiedzUsuńPowiem tak... Uważam, że biografie postaci historycznych trzeba umieć pisać. Nie każdy to potrafi niestety. Jeśli ja po takowe sięgam to tylko, gdy dotyczą postaci, która z jakichś powodów mnie mocno interesuje. Marysieńka Sobieska się do tego grona nie zalicza, ale Żeleńskiego-Boya i jego pióro bardzo lubię, więc zastanowię się nad tą książką jeszcze. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńJeszcze się zastanowię, bo nie jestem do tej książki przekonana.
OdpowiedzUsuńChyba jednak nie chce mi się czytać tej książki, przynajmniej na razie (ach, te ferie...).:)
OdpowiedzUsuńNiestety, nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńOsoba bohaterki ciekawa, być może przy okazji przeczytam.
OdpowiedzUsuń