O kolejnych książkach, które do mnie przyszły...

Dwa tygodnie szkoły... Niby tak mało, ale już jestem przemęczona. I dlatego mnie nie ma tutaj. Ale książki o mnie nie zapomniały. Przychodzą cały czas, pukają dzielnie, a jeśli nie, to sama wybieram się na ich poszukiwanie. Ostatnio zapukały do mnie:

A więc tradycyjnie, od góry:
Marinina, którą tak polubiłam po lekturze Złowrogiej pętli (Kolacja z zabójcą i Gra na cudzym boisku). Dalej, drodzy państwo, klasyka obowiązkowa dla każdego mola lubiącego angielskie klimaty, czyli Kochanica Francuza na mojej półce! Potem kolejny klasyk - Przeminęło z wiatrem. Pierwszy tom pochłonęłam, utknęłam w połowie drugiego i aktualnie jedyne myśli jakie krążą mi po głowie, to dlaczego nikt tej głupiej Scarlett nie zdzielił młotkiem w głowę. Kolejna autorka najpewniej by się ze mną zgodziła, jednak ona aktualnie przeżywa Romans wszech czasów, który zaczął się tak absurdalnie jak na Chmielewską przystało. Czytam sobie pomiędzy Mitchell, gdy nie mogę z zielonooką pannicą wytrzymać. Następnie Aparatus, czyli dla mnie nowość - zaczynam przygodę z Pilipiukiem - jaka będzie, zobaczymy. Dalej Schmitt (wreszcie na własność!) - jestem szczęśliwa. Uwielbiam Marzycielkę z Ostendy, chociaż jak dobrze pamiętam, za pierwszym razem jej nie doceniłam. Potem znów klasyka, w dodatku jaka! Kolejna porcja sióstr Bronte (Agnes Grey). No i już lżej chociaż nie gorzej, słowem herbatka w Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem. Czytało się świetnie (Sukienka z mgieł)
No i najlepsze na koniec. Pocztówki z kresów przedwojennej Polski. Perełka tejże sterty, perełka mojej biblioteczki. Jestem wręcz oczarowana tą książką:)

Teraz trochę o tym, dlaczego mnie nie ma. Otóż chodzę sobie do szkoły, uczę się znośnie i to zajmuje mój wolny czas. Ale nad recenzjami tez pracuję. A to, że nie umiem napisać jednej w trzydzieści minut to już nie moja wina. U mnie wygląda to tak (herbatka+recenzje+inne pisanki+względnie teksy do przeczytania):

Dzisiaj to na tyle, wręcz ekspresowo, jednak wracam już niedługo z iście siatkarskimi emocjami! (albo czymś co wpadnie do mojej lokowanej głowy).
M.