Czasem gdy
spotykamy człowieka, z miejsca wiemy, że będzie naszym przyjacielem, że
zrozumiemy się bez słów. Czasem, gdy otwieramy książkę, już po kilku zdaniach,
po kilku stronach wiemy, że będzie jedną z tych ulubionych. Nie takich „na
jedne wieczór”, by potrzymać w niepewności, rozbawić, lecz takich, do których
będzie się wracać.
Gdy
przeczytałam pierwszą książkę Lewisa, wiedziałam, że gdybym tylko urodziła się
kiedy indziej i gdzie indziej byłby on moim dobrym przyjacielem. Jego powieści
natomiast po prostu musiały zająć honorowe miejsca na półkach. Nie dlatego, że
były wprost arcydziełami, że nadawały się dla wszystkich. Nie. One po prostu miały taką magię, taki magnes w sobie,
że nie mogłam obok nich przejść obojętnie.
Clive Staples "Jack" Lewis (29 listopada 1898 - 22 listopad 1963), był Irlandzkim pisarzem i uczonym. Jego twórczość jest bardzo zróżnicowana i zawiera literaturę średniowieczną, apologetykę chrześcijańską, krytykę literacką, audycje radiowe, eseje o Chrześcijaństwie oraz fikcję opisującą walkę dobra ze złem. Przykładami alegorycznej fikcji tworzonej przez Lewisa są Listy starego diabła do nowego, Opowieści z Narnii i Trylogia międzyplanetarna.
Co prawda, ostatnio uciekamy od "chrześcijańskich" pozycji. Nie chcemy, by ktoś przypominał nam o Bogu. Jednak powieści tego pana od wielu lat cieszą się niesłabnącą popularnością, są wznawiane co jakiś czas. Dlaczego? Tym razem z odpowiedzią zmierzyłam się nie ja, a kilka Bloggerek:
Irytacja:Z Lewisem pierwszy raz zetknęłam się zupełnie przez przypadek, w szkole podstawowej.
"Opowieści z Narni" były czymś zupełnie innym, niż to, co czytałam do tej pory. To fascynująca opowieść, która niesamowicie szybko mnie wciągnęła. [...]
Miałam okazję jakiś czas temu sięgnąć po inną książkę Lewisa. Nosiła tytuł "O modlitwie". Kolejne dzieło, które wywarło na mnie pozytywne znaczenie.
Po tych tytułach ciężko mi ocenić autora. Jednak mogę napisać, że fascynuje mnie jako człowiek. Widać, że nadal istnieje w literaturze, bo nie spotkałam się nigdy z człowiekiem, który zapytałby mnie:
- Kim jest Lewis?
Chciał coś przekazać w swoich książkach i to właśnie robił. Podczas czytania zmusza do refleksji nad sobą samym.
Religia była czymś ważnym w jego życiu. Nawet w "Opowieściach..." można znaleźć piękne odniesienie do chrześcijaństwa. Zatem napiszę, że był to człowiek uduchowiony, co znaczy bogaty wewnętrznie.
Na tych tytułach nie mam zamiaru skończyć, bo już wybrałam sobie pozycje, które koniecznie muszę przeczytać. "Dopóki mamy twarze", "Problem cierpienia", "Smutek" oraz "Zaskoczony radością".
Blueberry: Słyszę nazwisko Lewis i od razu do mojej głowy wpada melodyjka śpiewająca "Opowieści z Narnii", "Opowieści z Narnii". Przypominają się pierwsze zarwane noce w drugiej klasie podstawówki, czytanie pod kołdrą z latarką w ręku, wykradanie się do salonu po nowe baterie do latarki oraz chwile spędzone w towarzystwie bohaterów tejże magicznej krainy. Za co cenię Lewisa? Mogłabym powiedzieć, że cenię go za wszystko, jednak chyba najbardziej za zaczarowanie mi dzieciństwa. Razem z panią Rowling oraz Tolkienem otworzyli przede mną prawdziwy książkowy świat. I za to im, a najbardziej mu dziękuję :)
Leelunia: Lewisa i jego twórczość znam... od 1 klasy podstawówki, kiedy, z zapałem przewracając kartki, pochłaniałam całe Jego "Opowieści z Narnii". Czytałam je zresztą mnóstwo razy, jak prawie każdą z moich ulubionych książek, zanim natknęłam się na inne jego książki "Pakamerię", "Trylogię kosmiczną" i "Listy starego diabła do młodego". Wszystkie są wspaniałe, i, mimo mojej wrodzonej przekory, muszę powiedzieć, że ulubiony autor moich Rodziców stał się również moim ulubionym autorem.
Czasem zdarzało mi się natykać się na dość niepochlebne opinie na temat "Opowieści z Narnii". Autor bloga był wtedy strasznie rozczarowany, oczekiwał zapierającego dech w piersiach fantasty, a tu taka wpadka. Jednak ja zawsze uważałam, że magia Lewisa brzmi w prostocie. On nie lał wody. Wiedział co chcę powiedzieć, jednocześnie umiał ubrać to w zachęcające opakowanie, które często powstawało w jego głowie. Poza tym, miał piękny styl pisania. Mówcie sobie co chcecie, jednak pisać tak, by szybko się czytało umie wielu. To co on robił z piórem potrafi jeszcze ledwie kilku autorów i spokojnie mogłabym ich policzyć na palcach jednej ręki.Miał wrodzony dar. Talent. A po "Opowieści z Narnii" najlepiej sięgać w klasach 1-3 podstawówki. A potem już tylko wracać...
A fakt, że jego powieści mówią również o Bogu, przemawia jak najbardziej na jego korzyść. Szkoda tylko, że dla innych wątek głębszy, z nawiązaniem do Stwórcy równa się z nudą i niezrozumieniem. I szkoda, że osoby, które wygłaszają takie opinie bardzo często w ogóle nie miały do czynienia z książkami Lewisa, albo przeczytały jego książkę w niewłaściwym momencie i nawet nie starały się do nie wrócić...
Gdybym sama miała wybierać ulubioną książkę Lewisa, byłby to bezsprzecznie "Zaskoczony radością". Dziwne, że właśnie autobiografia zrobiła na mnie najlepsze wrażenie, ale tak jest. Co prawda, inne książki też są ważna i ulubione, wracam do nich często, jednak zdania nie zmienię;)
Chciałabym Was teraz zaprosić, do wątku poświęconego Lewisowi, na portalu Lubimy Czytać. Bo chociaż uwielbiamy nowości, ty jednak do starszych powieści też wracamy...
Irytacja:Z Lewisem pierwszy raz zetknęłam się zupełnie przez przypadek, w szkole podstawowej.
"Opowieści z Narni" były czymś zupełnie innym, niż to, co czytałam do tej pory. To fascynująca opowieść, która niesamowicie szybko mnie wciągnęła. [...]
Miałam okazję jakiś czas temu sięgnąć po inną książkę Lewisa. Nosiła tytuł "O modlitwie". Kolejne dzieło, które wywarło na mnie pozytywne znaczenie.
Po tych tytułach ciężko mi ocenić autora. Jednak mogę napisać, że fascynuje mnie jako człowiek. Widać, że nadal istnieje w literaturze, bo nie spotkałam się nigdy z człowiekiem, który zapytałby mnie:
- Kim jest Lewis?
Chciał coś przekazać w swoich książkach i to właśnie robił. Podczas czytania zmusza do refleksji nad sobą samym.
Religia była czymś ważnym w jego życiu. Nawet w "Opowieściach..." można znaleźć piękne odniesienie do chrześcijaństwa. Zatem napiszę, że był to człowiek uduchowiony, co znaczy bogaty wewnętrznie.
Na tych tytułach nie mam zamiaru skończyć, bo już wybrałam sobie pozycje, które koniecznie muszę przeczytać. "Dopóki mamy twarze", "Problem cierpienia", "Smutek" oraz "Zaskoczony radością".
Blueberry: Słyszę nazwisko Lewis i od razu do mojej głowy wpada melodyjka śpiewająca "Opowieści z Narnii", "Opowieści z Narnii". Przypominają się pierwsze zarwane noce w drugiej klasie podstawówki, czytanie pod kołdrą z latarką w ręku, wykradanie się do salonu po nowe baterie do latarki oraz chwile spędzone w towarzystwie bohaterów tejże magicznej krainy. Za co cenię Lewisa? Mogłabym powiedzieć, że cenię go za wszystko, jednak chyba najbardziej za zaczarowanie mi dzieciństwa. Razem z panią Rowling oraz Tolkienem otworzyli przede mną prawdziwy książkowy świat. I za to im, a najbardziej mu dziękuję :)
Leelunia: Lewisa i jego twórczość znam... od 1 klasy podstawówki, kiedy, z zapałem przewracając kartki, pochłaniałam całe Jego "Opowieści z Narnii". Czytałam je zresztą mnóstwo razy, jak prawie każdą z moich ulubionych książek, zanim natknęłam się na inne jego książki "Pakamerię", "Trylogię kosmiczną" i "Listy starego diabła do młodego". Wszystkie są wspaniałe, i, mimo mojej wrodzonej przekory, muszę powiedzieć, że ulubiony autor moich Rodziców stał się również moim ulubionym autorem.
Czasem zdarzało mi się natykać się na dość niepochlebne opinie na temat "Opowieści z Narnii". Autor bloga był wtedy strasznie rozczarowany, oczekiwał zapierającego dech w piersiach fantasty, a tu taka wpadka. Jednak ja zawsze uważałam, że magia Lewisa brzmi w prostocie. On nie lał wody. Wiedział co chcę powiedzieć, jednocześnie umiał ubrać to w zachęcające opakowanie, które często powstawało w jego głowie. Poza tym, miał piękny styl pisania. Mówcie sobie co chcecie, jednak pisać tak, by szybko się czytało umie wielu. To co on robił z piórem potrafi jeszcze ledwie kilku autorów i spokojnie mogłabym ich policzyć na palcach jednej ręki.Miał wrodzony dar. Talent. A po "Opowieści z Narnii" najlepiej sięgać w klasach 1-3 podstawówki. A potem już tylko wracać...
A fakt, że jego powieści mówią również o Bogu, przemawia jak najbardziej na jego korzyść. Szkoda tylko, że dla innych wątek głębszy, z nawiązaniem do Stwórcy równa się z nudą i niezrozumieniem. I szkoda, że osoby, które wygłaszają takie opinie bardzo często w ogóle nie miały do czynienia z książkami Lewisa, albo przeczytały jego książkę w niewłaściwym momencie i nawet nie starały się do nie wrócić...
Gdybym sama miała wybierać ulubioną książkę Lewisa, byłby to bezsprzecznie "Zaskoczony radością". Dziwne, że właśnie autobiografia zrobiła na mnie najlepsze wrażenie, ale tak jest. Co prawda, inne książki też są ważna i ulubione, wracam do nich często, jednak zdania nie zmienię;)
Chciałabym Was teraz zaprosić, do wątku poświęconego Lewisowi, na portalu Lubimy Czytać. Bo chociaż uwielbiamy nowości, ty jednak do starszych powieści też wracamy...
Lewis, Lewis, Lewis... Wspaniały człowiek. Cenię go zwłaszcza za wybitne Opowieści z Narnii, jednak miałam okazję zapoznać się z dwoma innymi książkami tego autora - Dopóki mamy twarze i O modlitwie. Pierwsza z nich ogromnie przypadła mi do gustu, druga zaś, choć była trudną lekturą, odebrana została równie pozytywnie. Mam ogromny szacunek do Lewisa i niezwykle cenię sobie jego twórczość :).
OdpowiedzUsuńCaroline, przeczytaj jeszcze "Zaskoczonego radością" - jest cudowny, i ten angielski krajobraz! A co do "O modlitwie" zgadzam się w każdej kwestii - dobrze przyjęty, ale jednak jeszcze całkowicie do niego nie dojrzałam:)
UsuńPierwsze, i pozwolę sobie odbiec od posta, szablon jest wspaniały. Modern yet classy :D. Mery, naprawdę dobra robota przy wybieraniu :).
OdpowiedzUsuńA teraz już w odniesieniu do Lewisa, a raczej tajemniczego Ulubionego Autora no.2, rozumiem Twoją fascynację. Sięgając po "Lwa, Czarownicę i Starą Szafę" nie przypuszczałam, że będę leżeć z książką aż do końca. Taka poruszająca fantastyka, dla wszystkich. Bo co u Lewisa urzeka, to wspaniały morał, podszyty równie dobrą historią. Z "Opowieści..." najbardziej spodobały mi się pierwsza i ostatnia część - reszta nie wykorzystywała w pełni potencjału i akcent był położony bardziej na samej fabule. I jeszcze, nad czym szczerze ubolewam, "Póki mamy twarze". Po przeczytaniu trwałam w przekonaniu, że nie ma się czym zachwycać, ale teraz doszłam do wniosku, że gdybym wtedy miała więcej czasu na książki i nie musiałabym urywać w środku rozdziału, odebrałabym ją znacznie lepiej.
Teraz moje plany względem Lewisa kształtują się już przejrzyście - religijne pozycje jako lektura na niedzielę. :)
Pozdrawiam ;)
Dziękuję. Przy samym montowaniu było trochę złości, ale efekt wreszcie zadowalający:)
UsuńCo do Ulubionego Autora... tym razem nie będzie już tak tajemniczo, następna w kolejce jest pani o inicjałach C.B, o której ostatnio wspominałaś. Jestem w trakcie lektury "Na plebanii w Haworth" i coś czuję, że podczas kolejnej odsłony będzie duuużo odniesień do tej książki.
A wujek Lewis? Zgodzę się, że pierwszy i ostatni tom Opowieści z Narnii są najlepsze, jednak na dużą uwagę zasługuje też "Srebrne krzesło", moim zdaniem.
Co do "Dopóki mamy twarze", żeby ją dogłębnie docenić, trzeba ją gruntownie przemyśleć, mieć na nią trochę czasu. Niby prosta, ale jednocześnie wymaga trochę od czytelnika. Dlatego najlepiej po prostu daj jej drugą szansę.
Pozdrawiam!
"Opowieści z Narnii"... Kocham tę serię! Czytałam wszystkie po kilka razy i nigdy nie jest mi dość. Lewis mnie zaczarował. A to odniesienie do wiary - cudowne!
OdpowiedzUsuńPróbowałam też zmierzyć się z "Listami starego diabła do młodego", tę książkę mam w domu. Pomysł bardzo mi się podobał, ale jakiś rok temu ta pozycja była dla mnie zwyczajnie za trudna.
I właśnie, właśnie! Od jakiegoś czasu czaję się na którąś książkę Lewis'a wydaną przez Esprit. Tylko nie wiem jeszcze, na jaką :D Najbardziej mnie ciągnie do "Zaskoczony radością". Przeglądałam w księgarni i myślę, że będzie dobrze się czytało, tym bardziej, że myśli Lewis'a uważam za bardzo trafne i mądre.
Myślisz, że ta książka będzie dobra na 'początek'?
Niedługo moje urodziny, może się w końcu doproszę jakiejś książki tego pana. :P
PS. Nowy wygląd bloga - świetny! :)
Pozdrawiam!
"Opowieści z Narnii" - nic dodać nic ująć, też uwielbiam:)
Usuń"Listy starego diabła do młodego" mam, jak się okazało nawet dwa egzemplarze, bo Mama też ma, a ja nic nie wiedząc kupiłam drugi...Moja Rodzicielka nie przebrnęła podobnież i to mnie trochę odstraszyło, ale mam zamiar niedługo sięgnąć. Jak zresztą po wiele książek czekających na półkach...
Co do książek wydanych przez Esprit, ja polecam z całego serca "Zaskoczonego radością". Coś na kształt autobiografii, a jednocześnie ciekawe i tak jak powiedziałaś - mądre. Poza tym, cudowny obraz wiktoriańskiej Anglii...
PS. Dziękuję:)
Super, utwierdziłaś mnie w moim wyborze. :) Mam nadzieję, że uda mi się ją niedługo kupić. :)
UsuńCo do "Cukierni", trochę się zdziwiłam, że Cię nie zachwyciła... Mnie się baaardzo podobała, po prostu w nią wsiąknęłam. Zachwycił mnie język - jego barwność i plastyczność, bohaterowie, dokładność i staranność autorki. I ten klimat starej Polski... :D Ale wcześniej podchodziłam do niej z nieco sceptycznym nastawieniem. No cóż, o gustach się nie dyskutuje. :)
A z "Jeźdźcem miedzianym" było źle. Naprawdę źle. Jak już pisałam, recenzja w toku, ale już odradzam. Chociaż opinie ma rzeczywiście bardzo pozytywne.Nie wiem za co. :D
No i zapomniałam o współpracy. Dziękuję bardzo. Rzeczywiście, kontakt jest bardzo dobry, pani bardzo uprzejma i miła. :) Pochwalę się, jak dojdą, he he. :D
UsuńOtóż to, o gustach się nie dyskutuje. Bo tak na prawdę, ja w tej książce nie znalazłam większych wad (no, może poza tym, że gubiłam się cały czas w przeszłości, która wydawała się taka poplątana). Mi po prostu zabrakło "tego czegoś" co sprawiłoby, że zakocham się w tej książce. Poza tym, ja czytałam ją, gdy wszyscy się nią zachwycali, dlatego wymagania były duże.
UsuńCiekawa jestem co Ty temu "Jeźdźcowi..." zarzucisz.:D
To muszą szybko dojść, jestem strasznie ciekawa, co paczuszka zawiera. Może "Sukienkę z mgieł"? Ostatnio czytałam tę książkę i gdy skończyłam, od razu pomyślałam sobie, że Tobie by się spodobała. Na pewno:D
Ja już się wypowiedziałam i mogę się tylko z Tobą zgodzić :) Pięknie tu u Ciebie! Sama robiłaś nagłówek, bo ja mam z tymi nagłówkami nie lada problem...
OdpowiedzUsuńNie, to gotowy szablon był. Ale mogę ratować jakby co, napiszę Ci maila, bo mam jeszcze kilka innych spraw:)
UsuńPiękna notka o autorze. Czytałam ją z przyjemnością. Ja niestety mam tylko za sobą i na dodatek niedokończoną Narnię, ale mam zamiar sięgnąć po inne utwory tego autora.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Miło się pisało, bo strasznie lubię tego autora. Dlatego cieszę się, że innym też się podoba:)
UsuńJak nie po Narnię, to sięgaj tez po inne książki tego autora. Ja jestem ciekawa tej "Trylogii międzyplanetarnej" o której wspomina Leelunia:)
Nic nie czytałam he-wstyd :D
OdpowiedzUsuńŻaden wstyd:) Przecież to zależy, kto co preferuje.
UsuńCzytałam tylko serię o Narnii, chociaż inne jego książki cały czas mam w planach ;)
OdpowiedzUsuńTo mam nadzieję, że te inne też się spodobają:)
UsuńNie czytałam jeszcze tego autora, ale mam w planach zacząć... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTo zaczynaj, a ja chętnie posłucham, co Ty o nim sądzisz:)
UsuńBardzo lubię "Opowieści z Narnii", a "Dopóki mamy twarze" skradło moje serce. Na pewno sięgnę po pozostałe książki tego autora. :)
OdpowiedzUsuńI ogromnie podoba mi się nowy wystrój Twojego bloga. :)
Ja też obydwie książki (a raczej osiem, bo Opowieści są siedmiotomowe, o ile dobrze liczę) bardzo lubię. Przeglądając Twoją biblioteczkę rzuciły mi się jeszcze w oczy "Rozważania o psalmach". Przyznam, że ich jestem ciekawa....
UsuńCieszę się, że Ci się podoba:)
To ciekawe, co piszesz, bo mi w podstawówce podobała się tylko pierwsza część Opowieści z Narnii, inne wydawały się nudnawe... Dopiero po jakimś czasie, gdy do nich wróciłam, zauroczyły mnie wszystkie, bez wyjątku. Może wcześniej po prostu czegoś nie doceniłam, nie zauważyłam... Ale najważniejsze, że wróciłam do całej serii i zapisała się już na stałe w mojej pamięci.
OdpowiedzUsuńOoo, to moje obserwacje, że się wyrażę, diabli wzięli i albo Ty się w regule nie mieścisz, albo moje obiekty (w tym ja sama) zainteresowania;) Bywa.
UsuńJestem dziwnie pewna, że to ja się nie mieszczę w regule. Żadna nowość, przyzwyczaiłam się już :))
UsuńNo, szkoda, żebyś się we wszystkich regułach mieściła. Przecież najlepsze jest to, gdy człowieka w ramki nie da się włożyć, a że Ciebie się nie da, to pewne. Wiadomo jedynie, że jak będzie PlusLiga (widziałaś terminarz? Może ze dwa mecze i ja będę mogła z trybun obejrzeć?:)) to będziesz oglądała.
UsuńJa też głównie Lewisa kojarzę z "Opowieści z Narnii", które przeczytałem w podstawówce, i też miło wspominam. Bardzo ciekawy wyszedł ci ten tekst. :)
OdpowiedzUsuńTo jeśli jeszcze nie znasz, zachęcam do czytania innych jego książek.
OdpowiedzUsuńI dziękuję za miłe słowa:)
Nie czytałam jego książek. Mam nadzieję, że będzie ku temu okazja. :)
OdpowiedzUsuńTo zależy tylko od Ciebie.A to czy też je polubisz to już inna sprawa:)
UsuńSama często unikam tematów, jakie Lewis podejmuje w swoich książkach. Nie chcę czytać o smutku i cierpieniu, wydaje mi się, że w życiu jest ich tyle, że już naprawdę wystarczy. Jednak po Twojej notce spróbuje sięgnąć po którąś z pozycji tego autora, sprowokowałaś mnie do wyrobienia sobie własnego zdania. Piękny szablon :)
OdpowiedzUsuńDosiaczku, to nie zaczynaj od tych "poważniejszych" książek Lewisa. "Smutek" napisała po śmierci ukochanej żony, ale wcześniej ukazało się wiele innych. Ja proponuję przede wszystkim "Zaskoczonego radością". No i ukochane "Opowieści z Narnii":)
UsuńDziękuję i pozdrawiam serdecznie:)
Kochana, i co ja mam tu napisać? Mogę się jedynie podpisać pod każdym słowem Twojej notki. Też uważam, że magia i siła Lewisa tkwi w prostocie i... W szczerości moim zdaniem. Niezależnie jaką jego książkę weźmiemy do ręki, to czuć w niej pewien życiowy autentyzm... Również myślę, że gdybym urodziła się nieco wcześniej, Lewis byłby moim przyjacielem, ale... I tak jest nim w pewnym sensie. Nawet teraz. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń:) (bo nic dodawać nie trzeba)
UsuńO, jakie zmiany na blogu..(ok, dawno mnie tu nie było;) tak..jesiennie.
OdpowiedzUsuńLewisa właściwie nie czytałam... Więc nie mam za bardzo nic do powiedzenia w tym temacie. Mogę za to napisać, że podoba mi się pomysł na taki cykl postów - gdzie można opowiedzieć innym o swoich ulubionych pisarzach i wymienić się opiniami.
To daj szansę Lewisowi. Nie chcę nic narzucać czy sugerować, ale coś czuję, że akurat Tobie się spodoba:)
UsuńCo do cyklu, mi się go miło pisze, wielu osobom się podoba, więc miejmy nadzieję, że będzie kolejna odsłona.
A że Cię długo nie było... Ech, nawet Cię rozumiem, bo sama nie mam teraz praktycznie czasu. Jednak ty masz jeszcze miesiąc wakacji, czyż nie?:)
Książki tego autora wciąż przede mną, chciałabym przeczytać Narnię ale pewnie jestem na to za stara... Świetny post, czekam na kolejnych autorów :)
OdpowiedzUsuńOj, odwołuję. Agata mówi, że ona czytała później, więc i Twój wiek przymkniemy oko. Narnię polecam całym sercem, jestem nawet skłonna pożyczyć swoje jednotomowe wydanie.
Usuń;)
Na pewno nie jesteś za stara :) na Lewisa nigdy nie jest się za starym :) Osobiście bardzo lubię "Dopóki mamy twarze" :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOtóż to, otóż to. Ale nie, Soulmate trzeba przekonywać. No to będziemy przekonywać.
UsuńCiebie Marto pozdrawiam, a "Dopóki mamy twarze" bardzo lubię:)
A ja się czaję na jego książki i czaję...
OdpowiedzUsuń...zamiast wziąć się w garść i chociaż jednej dać szansę. Ale tak mi się kojarzy, że pierwszy tom Opowieści z Narnii jest lekturą chyba czwartej klasy podstawówki. Może tak w ramach wyzwania?:)
UsuńNie wiedziałam, że jesteś taką fanką Lewisa! Ja czytałam dwie jego książki i również bardzo go lubię i cenię.
OdpowiedzUsuńA no jakoś tak wyszło.:) Sama mam już ochotę na kolejne jego książki...
UsuńLubię. Za magiczne dzieciństwo, które miałam czytając "Opowieści z Narnii" :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię. Ale nie tylko za to.:)
UsuńNie żartuj! Masz "Herę, moją miłość" w planach jako lekturę szkolną :D Nieźle się robi z tym spisem lektur... Ja miałam Harry'ego Pottera w podstawówce, to wtedy też był szok. Ach szkoła, szkoła :P Ja w sumie jutro na uczelnię idę na konsultacje, bo muszę jedno kolokwium poprawić, więc trzymaj za mnie kciuki, bym mogła jeszcze mieć te 3 tygodnie wakacji a nie dalej się uczyć;/
OdpowiedzUsuńjak szkoda, że jeszcze nie znam twórczości tego autora ;/
OdpowiedzUsuńA ja nie wiem, czy mogłabym być jego przyjaciółką, gdybyśmy się spotkali - chyba bardziej traktowałabym go jak strasznie mądrego wujka :) Zdecydowanie zgadzam się z tym, że tematyka książek Lewisa przemawia na jego korzyść, ale właśnie ze względu na nią wielu trzyma się od niego z daleka - często spotkałam się z komentarzami, że ktoś wierzy, ale o religii nie czyta.
OdpowiedzUsuńJestem świeżo po "Listach starego diabła do młodego" - moja piąta książka tego autora, nie jestem pewna, ale chyba najlepsza (chociaż musiałaby bić się o to miano ze Smutkiem i Dopóki mamy twarze :D). Po inne jego powieści mogę sięgnąć z zamkniętymi oczami - nie czytając recenzji i nie patrząc na opis z tyłu! ;)
A mnie szczerze mówiąc "Opowieści z Narnii" zupełnie nie urzekły. I myślałam wówczas, że porzucam tego Autora na zawsze, ale nie - powróciłam do niego poprzez rozprawy (to chyba dobre słowo) religijne i całkowicie mnie urzekł i pochłonął. Choć czasem się kłócimy i nie zgadzamy (jak to bywa w tych najlepszych przyjaźniach) to trwam przy nim mimo wszystko.
OdpowiedzUsuń