Czytajmy więc na zdrowie. |
Po stwierdzeniu oczywistości możemy porozmawiać, wszelkie intelektualne braki zasłaniając za ładnym uśmiechem. |
"Wielki Gatsby" to z pozoru książka o tym jak pieniądze szczęścia nie dają, to romans, dramat, trochę o mafii, jazzie i Nowym Jorku lat 20. I jeśli skończymy na tym, dodając jedynie niewątpliwy urok i kunszt pisarski, spokojnie możemy tę książkę włożyć na półkę najniższą, gdzie trzymamy zazwyczaj obyczajówki. I tak tę książkę odebrałam. Prosta, choć ładnie napisana historia, banał straszny, bohaterowie zaliczają się do tych schematycznych i za nic w świecie nie przetłumaczycie, że to klasyka, więc kochać i polecać trzeba. Książki są przecież dla ludzi. Nie odwrotnie.
Więc co z Gatsby'm? Chyba wszystko załatwione. Jak się okazało, jednak nie.
Z Gatsbym mam problem. Chciałabym go w całkowicie subiektywnej opinii wepchnąć na tę najniższą półkę, z której nie wynosi się książek podczas pożaru. Jednak nie mogę. Chciałam napisać coś co wielkodusznie nazywacie recenzjami, a co jest jedynie nieumiejętnym spisaniem emocji. Jednak nie mogę. Chciałabym odradzić komuś tę książkę. Jednak nie mogę. Wielki Gatsby ma znamiona Wielkiej Literatury, wcale nie ukrywające się w napisach i pochwałach na okładkach. Tylko tam w środku, siedzą i się z ciebie diabolicznie śmieją, bo to nie z książką jest problem tym razem, tylko ze mną. A ty po prostu je czujesz. Istnieje jednak zagrożenie, że to nie znamiona Wielkiej Literatury, a dziwnego kiczu, który odrzucę i za kilka lat.
Pewne jest aktualnie jedno. Nie dorosłam do tej książki. Albo ona mnie przerosła. Albo oczekiwania ją przerosły (najmniej prawdopodobne). W każdym razie, nie powiem wam, czy warto ją czytać, czy nie. I chociaż sama ją przeczytałam, rozmawiać o niej nie umiem. Bo nawet gdybym chciała z kimś zarzucić papierowość bohaterom (są papierowi) i skrytykować całą powieść, zaraz wyjedzie mi i będzie w głowie brzmiało pierwsze i ostatnie zdanie z książki. Dowód, że to musi być Wielka Literatura. Albo jej diaboliczna podróbka. Więc nawet o tę książkę nie pytajcie.
Nie umiem o niej nic powiedzieć.
"Wielki Gatsby" F.S.Fitzgerald, wyd.Znak, 2013, tł.J.Dehnel
PS. A żeby ułatwić mi zadanie nierozmawiania o tejże książce, mój internet odmówił współpracy. Dlatego na razie będę was co jakiś czas raczyła jedynie dawno napisanymi tekstami. I nadrabiała zaległości książkowe. A jutro życzę wszystkim przeżycia (a przynajmniej większości).
Z radością przyjmuję życzenia przeżycza, bo jeszcze umrzeć nie mogę - tyle książek zostało do przeczytania; gdy przeczytam - mogę umierać :)
OdpowiedzUsuńTeraz powinien być wstyd wielki i rumieńcem, bo nie miałam pojęcia, że o Gastby'm jest książka. A i filmu jeszcze nie oglądałam.
A ja miałam takie szczęście, że najpierw przeczytałam książkę (dawno temu), a dopiero potem obejrzałam film. Powieść rzeczywiście specyficzna, lepsza moim zdaniem niż ekranizacja. ;)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Gatsby'ego to miałam podobne odczucia. Przeczytałam potem "Czuła jest noc" i stwierdziłam, że to jednak Wielka Literatura a nie kicz.
OdpowiedzUsuńMery, spróbuj przeczytać za kilka lat, wtedy Twoja opinia z pewnością będzie znacznie odmienna :)
OdpowiedzUsuńNiedawno skończyłam czytać i od razu obejrzałam. Leoś mi nie pasował, jest trochę za stary i za... gruby? pulchny, coś mi w nim nie pasowało, niestety. Ale ekranizacja była bardzo dobra. "Wielki Gatsby" podobał mi się, bo spojrzałam na niego, jak na zapis przeżyć, odczuć pokolenia Fitzgeralda. Mnie się podobało. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMiałam podobne odczucia co ty. Przeczytałam ją i zastanawiałam się "Czy to naprawdę ten osławiony klasyk? Czy po prostu pomyliłam książki?" Wydaję mi się, że zrozumiałam przesłanie, jednak za nic nie mogłam znaleźć tego "cudownego" klimatu lat 20. Może i jestem małolatą, która zabiera się za literaturę na "nie swoim poziomie", jednak głupia nie jestem i jeśli chcę to potrafię się skupić i wczytać w ważniejszy tekst. Przeczytam za kilka lat. Może zmienię zdanie. Film przede mną. Oj ciekawa jestem, ciekawa.
OdpowiedzUsuńStwierdzam, iż Mery zmieniła styl. Pisania oczywiście. Zdecydowanie.
OdpowiedzUsuńGatsby mnie ciekawi wyłącznie z powodu listy BBC. I trochę z tego, że w "O północy w Paryżu" był fajny Fitzgerald :D Więc na razie nie, nawet jeśli to Wielka Literatura. Kiedyś, jak będę starsza, mądrzejsza (tego akurat nie wie nikt), może sięgnę.
Może nie warto dzielić na Wielką i Małą Literaturę, a zamiast tego skupić się na poszczególnych scenach? Sama nie wiem, czasem sięgam po klasykę, oczekuję zachwytów i nic z tego.
OdpowiedzUsuńFilmu nie widziałam, z książką zapoznałam się kilka lat temu. Teraz, kiedy o niej myślę, najwięcej emocji wzbudza we mnie Daisy. To moja ulubiona bohaterka, niektóre jej słowa nawet - w nagłym przypływie zachwytu - podkreśliłam kolorowym długopisem.
Nie wiem, jak odebrałabym tę powieść dzisiaj, ale kilka cytatów wciąż bardzo, bardzo mi się podoba, to chyba dobry znak.
"jakby i książek o Zeldzie nam się namnożyło?" - Tak! Co więcej, warto je przeczytać!
Pozdrawiam ciepło!
Obejrzałam film i mam trochę mieszane uczucia z tego względu, że tu rok 1922, a tu dubstepy... no, ale ok. Co do książki to muszę ją przeczytać. Kiedyś.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że bardzo polubiłam tę książkę po pierwszym przeczytaniu, ale nie pamiętam dlaczego. Klimat i rys obyczajowy epoki to jedno, kunszt pisarski drugie, ale jest w niej coś jeszcze. Jakaś taka uniwersalna refleksja na temat motywów ludzkich działań.
OdpowiedzUsuńJuż chciałem napisać, że dzięki filmowi stało się głośno o tej pozycji. :) Myślę, że nie obejdzie się bez czytania, muszę "poddać się sile mas", to znaczy nie być w tyle i w końcu kiedyś przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńPS. Bardzo ciekawy tekst Ci wyszedł. Ja już swoje przestałem nazywać recenzjami zainspirowany Tobą (u mnie bardziej pasuje tekst):).
OdpowiedzUsuń