Kilka słów

Gdy ukazała się "Zorkownia" co chwila któraś z bloggerek mówiła o odkryciu.
A ja się tylko dziwiłam, bo przecież pamiętam jak Zorka wygrała konkurs na najlepszy blog roku, jak szata graficzna była jeszcze ciasteczkowo-kawowa, troszkę zlewająca się. To był taki blog, który czytają wszyscy, chociaż czasem trudno. Który jest mądry, zabawny, dobrze napisany. Który znają wszyscy.
A jednak nie.
Więc jak jeszcze jesteś jedną z tych zagubionych dusz, które nie wiedziały, nie znały, tutaj są drzwi.

* * *
A Kraina? Kraina odradza się powoli na fejsbuku. Wczoraj zaczęłam składać kolejne słowa. Chyba niedługo sobie wrócę.

Kalejdoskop na wiosnę.

Zima skończyła się, chociaż tak naprawdę wcale jej nie było. Jednak zostawiła po sobie strasznie dużo kolorowych sztuczek. Zbierałam je wszystkie, niektóre musiałam odrzucić, zostawiłam cztery najlepsze. Z motywem przewodnim słońca - nie dlatego, że za nim tęskniłam (jestem z tych co śnieg kochają), ale dlatego, że się trafiło i było dobre.



Benny and Joon.
Film po trosze banalny, zabawny i zapomniany. Mój ukochany, chociaż przy pierwszym oglądaniu byłam rozczarowana zakończeniem. Jest dziwak, zgorzkniały brat i chora psychicznie bohaterka (do tego ostatniego jednak reżyser podszedł bardzo lekko, Joon równie dobrze mogłaby być jedynie dziwaczką). Wszystko w oparach kolorowych płócien, barwnej muzyki, słonecznych zdarzeń i smutnych rozwiązań z przebłyskami nadziei. Sceny dramatyczne przeplatane komediowymi, w tym kilka perełek. No i genialna rola Deppa.
Oczywiście, filmowi daleko do arcydzieła, jednak do serca bardzo blisko.


David Angejo
...czyli seria bez słów w wersji mini.
Strona internetowa (cudowna galeria!)


"Drugi wątek" J.Chmielewska
To nie jest Chmielewska w najlepszym wydaniu, w wydaniu śmiesznym, absurdalnym i groteskowym. To już książka wolniejsza narracyjnie, mniej śmieszna, bardziej chaotyczna. Jednak cały czas jest to książka miła w dotyku, używana jako przypadkowy dodatek do herbaty, do puchatego koca i zmęczonego dnia. Troszkę zamglony i nietrafiony, ale dobry dodatek.


Bagdad Cafe
Czasem gorzki, czasem słoneczny. Spokojny, z cudownymi zdjęciami, piękną piosenką, gdzieś poruszający, z jedną nietrafioną sceną, taki do oglądania co jakiś czas.

A Kraina na wiosnę niedoszłą stała się krainą, zaczęła planować kilka nowych cykli, opowieści o kilku fascynacjach i postanowiła znów gościć cykl wieczornych, niedzielnych wierszy.

Zakurzona literatura, bez kurzu na słowach - "Tajemniczy przybysz".

Twain miał być takim zaskoczeniem, na które czekałam od dawna. Miał wstrząsnąć, zostawić z burzą myśli gdzieś wewnątrz. Bo "Tajemniczy przybysz" to nie znany dzieciom Tomek. Jak w teatrze, kurtyna w górę - widać tylko miasteczko gdzieś w samym środku średniowiecznej Europy nakreślone pewną ręką Twaina. W miasteczku tłoczące się jak mrówki kolejne postacie, żyjące w ułudzie. A nie, przepraszam. Nam się na początku wydaje, że żyją normalnie. Tak jak my.
"Tajemniczy przybysz" to krótka, sterylna książka. Oschły styl. Reportażowy, jak to się teraz mówi - działający na wyobraźnię i nie bawiący się w opisy przyrody czy świata.

Więc dobrze. Nie będę się i ja bawiła słowami, przekładała i wyciągała na wierzch myśli. Naiwność starannie wyhodowana chowa się do filiżanki, idealizm powędrował za kapelusz. Chociaż Twain rozumie zarówno naiwność jak i idealizm. Jak człowiek, który sam to kiedyś przeżywał, widział, czuł. Jak jego narrator kilkunastoletni, z którym to my przeżywamy, widzimy, czujemy, zmieniamy się. Otwieramy oczy?

Tak, po części. Tych części jest jednak wiele. Część, którą każdy z nas zna, część, z którą po pokazaniu się zgadzamy i część, której do siebie dopuścić nie chcemy, choćby nie wiadomo jak wiele argumentów było tymi za. Twain pisze celnie, wszystkie słabostki ludzkie wyciąga. Nie boli jak powinno, bo jednocześnie sam jest pełen zrozumienia.

Tylko, że to już trzecia taka książka w ostatnim czasie. Niby całkowicie się różniąca od dwóch pozostałych, niby o czym innym, jednak ten człowiek, który umieścił siebie w hierarchii niebotycznie wysoko, często zaślepiony, egoistyczny, wyobrażający sobie wiele. Trzecia, to już nie przypadek, raczej znak, żeby się zastanowić, przyznać więcej racji, nie zgadzać się jednak ślepo.

Pomaga. Tak, ta książka po prostu pomaga. By zostać nazwana genialną brakuje jej niewiele. Bo chociaż pokazywała, nie wstrząsnęła, bo chociaż wytykała, nie zaskoczyła, nie sprawiła, że miarkuję wszystko i krok po kroku zmieniam, widzę dużo więcej.

Ale to cały czas jest książka co najmniej świetna.

A, i opis. Bo wiem, że dla wielu jest ważny (chociaż to jedna z tych książek, która opisu na okładce nie ma). Recenzjowany i poważny (ze spoilerem, jak można tak to w ogóle określić), z braku innych:
Tajemniczy przybysz" to zarazem faustowska opowieść, której dramatis personae stanowią trzej młodzi chłopcy - sam narrator jest również kilkunastoletnim chłopcem i nazywa się Teodor Fischer - lecz równie dobrze mógłby być Huckiem lub Tomkiem. Szatan zaś nosi charakterystyczne nazwisko Traum - co potwierdza, iż jego domeną są sny i marzenia. Wielowymiarowa postać młodego Szatana w tej powieści może też być rozpatrywana w psychologicznym planie jako wcielenie ukrytych pragnień tych chłopców. Wprowadza on ich w inną rzeczywistość, odsłania przed nimi przyszłość, przenosi z miejsca na miejsce, w jego obecności wszystko nabiera intensywności istnienia. Spotkanie z Szatanem staje się dla chłopców inicjacją we własną psychikę, ujawnieniem potencjalnych mocy, nigdy nie przeczuwanych, zepchniętych na samo dno podświadomości. Nadto fantastyka Twaina, podobnie jak w "Fauście" Goethego, gdzie Mefistofeles występuje jako alter ego bohatera, ma charakter metafizyczny. [źródło]

O szczęściu, Blondynce, tuńczyku i odkrytej na nowo książce.


Zacznijmy cieszyć się życiem! To już nie pragnienie każdego szarego obywatela, to po prostu moda, wielki zbiorowy szturm, bo kto nie chciałby być szczęśliwy? Blogi o tym jak poukładać życie, zacząć ćwiczyć, wyzbywać się kompleksów, zacząć organizować czas wolny, spełniać marzenia wyrastają jak grzyby po deszczu. A w księgarniach podobnie - możemy zorganizować swoje życie z pomocą książki, zaplanować trening z pomocą książki, uwierzyć że jesteśmy wspaniali, jedyni w swoim rodzaju - jeśli jeszcze tego nie wiemy, książki nam pomogą. 

Pierwszym nadwornym promotorem zdrowego stylu życia, podążania za swoimi marzeniami jest pani Pawlikowska - kobieta podróżująca, marząca, spełniająca się. Jej "W dżungli życia" jest wbrew pozorom naprawdę dobrą książką. Szczególnie dla nastolatek. Może nie ma tam czegoś nowatorskiego i każdy nastolatek dojdzie do tych wniosków sam, podświadomie czuje je wcześniej. Jednak nastolatkowie to zazwyczaj bardzo samotne stworzenia i nie ma nic lepszego niż powiedzenie im: Tak, też tak myślałam, też tak miałam, mi się udało, tobie też się uda! 

Strasznie głośno, niesamowicie blisko


Trudno w jakikolwiek sposób oceniać tę książkę. Ta książka jest na to zbyt emocjonalna, krucha i osobista. A zaczynała się po prostu rozbrajająco:
"Taki czajnik. Co by było, gdyby zaczął otwierać i zamykać dzióbek, kiedy uchodzi para, i gdyby ten dzióbek przerodził się w usta, które potrafią gwizdać piękne melodie, przemawiać cytatami z Szekspira albo po prostu nabijać się ze mnie? "str.11
Słowa te do nas kieruje dziewięcioletni Oskar - wynalazca, muzyk, aktor szekspirowski, jubiler, frankofil, pacyfista i kolekcjoner.  Oskar - samotny, zagubiony chłopiec, którego tata zginął w zamachu na WTC. Oskar, który musi zmierzyć się nie tylko ze stratą, ale również z pewną zagadką zostawioną przez ojca. Zagadka oczywiście jest jedynie pretekstem do wędrówki. Oskara. Autora. Nas samych.

16. Wieczorem...

Siergiej Solomko

if you’re going to try, go all the
way.
otherwise, don’t even start.

if you’re going to try, go all the
way.
this could mean losing girlfriends,
wives, relatives, jobs and
maybe your mind.

go all the way.
it could mean not eating for 3 or 4 days.
it could mean freezing on a
park bench.
it could mean jail,
it could mean derision,
mockery,
isolation.
isolation is the gift,
all the others are a test of your
endurance, of
how much you really want to
do it.
and you’ll do it
despite rejection and the worst odds
and it will be better than
anything else
you can imagine.

if you’re going to try,
go all the way.
there is no other feeling like
that.
you will be alone with the gods
and the nights will flame with
fire.

do it, do it, do it.
do it.

all the way
all the way.

you will ride life straight to
perfect laughter, its
the only good fight
there is.

Charles Bukowski "Roll The Dice" 


Może trochę niepasujący do zestawienia wieczornych poematów, jednak zdecydowanie warty czytania. Albo słuchania, gdy czyta nam go Bono. (polskie tłumaczenie w filmiku)