Twain miał być takim zaskoczeniem, na które czekałam od dawna. Miał wstrząsnąć, zostawić z burzą myśli gdzieś wewnątrz. Bo "Tajemniczy przybysz" to nie znany dzieciom Tomek. Jak w teatrze, kurtyna w górę - widać tylko miasteczko gdzieś w samym środku średniowiecznej Europy nakreślone pewną ręką Twaina. W miasteczku tłoczące się jak mrówki kolejne postacie, żyjące w ułudzie. A nie, przepraszam. Nam się na początku wydaje, że żyją normalnie. Tak jak my.
"Tajemniczy przybysz" to krótka, sterylna książka. Oschły styl. Reportażowy, jak to się teraz mówi - działający na wyobraźnię i nie bawiący się w opisy przyrody czy świata.
Więc dobrze. Nie będę się i ja bawiła słowami, przekładała i wyciągała na wierzch myśli. Naiwność starannie wyhodowana chowa się do filiżanki, idealizm powędrował za kapelusz. Chociaż Twain rozumie zarówno naiwność jak i idealizm. Jak człowiek, który sam to kiedyś przeżywał, widział, czuł. Jak jego narrator kilkunastoletni, z którym to my przeżywamy, widzimy, czujemy, zmieniamy się. Otwieramy oczy?
Tak, po części. Tych części jest jednak wiele. Część, którą każdy z nas zna, część, z którą po pokazaniu się zgadzamy i część, której do siebie dopuścić nie chcemy, choćby nie wiadomo jak wiele argumentów było tymi za. Twain pisze celnie, wszystkie słabostki ludzkie wyciąga. Nie boli jak powinno, bo jednocześnie sam jest pełen zrozumienia.
Tylko, że to już trzecia taka książka w ostatnim czasie. Niby całkowicie się różniąca od dwóch pozostałych, niby o czym innym, jednak ten człowiek, który umieścił siebie w hierarchii niebotycznie wysoko, często zaślepiony, egoistyczny, wyobrażający sobie wiele. Trzecia, to już nie przypadek, raczej znak, żeby się zastanowić, przyznać więcej racji, nie zgadzać się jednak ślepo.
Pomaga. Tak, ta książka po prostu pomaga. By zostać nazwana genialną brakuje jej niewiele. Bo chociaż pokazywała, nie wstrząsnęła, bo chociaż wytykała, nie zaskoczyła, nie sprawiła, że miarkuję wszystko i krok po kroku zmieniam, widzę dużo więcej.
Ale to cały czas jest książka co najmniej świetna.
A, i opis. Bo wiem, że dla wielu jest ważny (chociaż to jedna z tych książek, która opisu na okładce nie ma). Recenzjowany i poważny (ze spoilerem, jak można tak to w ogóle określić), z braku innych:
Tajemniczy przybysz" to zarazem faustowska opowieść, której dramatis personae stanowią trzej młodzi chłopcy - sam narrator jest również kilkunastoletnim chłopcem i nazywa się Teodor Fischer - lecz równie dobrze mógłby być Huckiem lub Tomkiem. Szatan zaś nosi charakterystyczne nazwisko Traum - co potwierdza, iż jego domeną są sny i marzenia. Wielowymiarowa postać młodego Szatana w tej powieści może też być rozpatrywana w psychologicznym planie jako wcielenie ukrytych pragnień tych chłopców. Wprowadza on ich w inną rzeczywistość, odsłania przed nimi przyszłość, przenosi z miejsca na miejsce, w jego obecności wszystko nabiera intensywności istnienia. Spotkanie z Szatanem staje się dla chłopców inicjacją we własną psychikę, ujawnieniem potencjalnych mocy, nigdy nie przeczuwanych, zepchniętych na samo dno podświadomości. Nadto fantastyka Twaina, podobnie jak w "Fauście" Goethego, gdzie Mefistofeles występuje jako alter ego bohatera, ma charakter metafizyczny. [źródło]