Książkoholik jednak radzi sobie po swojemu. Inaczej mówiąc - radzi sobie książkowo. Zniechęcony, powłócząc nogami, podchodzi do półki, regału, biblioteki domowej i zaczyna szukać czegoś do poczytania. Niestety, pierwsza myśl będzie na pewno taka - nie mam co czytać!!!
Dlatego też książkoholik musi opanować pewien system - zamknąć oczy i wybierać na chybił trafił, odłożyć trzydzieści ukochanych książek i w czasie chandry sięgać po jedną z nich, czytać tylko pierwsze zdanie z każdej posiadanej książki - Mery nie ma pojęcia, jak wy to sobie rozwiązujecie.
Mery ma swój tajny system. Niezniszczalny, dla Mery najlepszy, sprawdzający się zawsze (chyba że człowiek jest śpiący). Polega on na... czytaniu kryminałów!
Oczywiście, nie ma tak łatwo, nie każdy kryminał się nadaje, nie każdy spełnia wysokie wymagania... W dodatku Mery należy do tej biednej części ludzkości, która jeszcze nie poznała ani (podobnież) genialnego Krajewskiego, ani (podobnież) równie genialnego Mankella, więc po nich nie sięga. A kryminał to kryminał. Musi stać na wysokim poziomie, nie nudzić, nie słodzić, nie opowiadać o cudownie szczęśliwych rodzinach z przyjaciółmi przy boku, którzy przybiegną na każde zawołanie. Dlatego też, ostatnio Mery zaczyna się przekonywać powoli do kryminałów skandynawskich. Ale w trakcie chandry sposób jest jeden - Marinina.
Książki rosyjskiej pisarki spełniają tę niepisaną regułę nietuzinkowego głównego bohatera. Anastazja jest introwertykiem, piekielnie inteligentną kobietą, nijaką, jeśli patrzeć na wygląd, i (jakby inaczej!) z problemami. Co prawda nie alkoholowymi. Zdrowotnymi raczej. I nikotynowymi. Dzieci brak, mąż pojawia się gdzieś w dalekich tomach i na szczęście nie jest to ta cukierkowa miłość, o jakiej piszą wszyscy. Słowem, człowiek z chandrą Anastazję wręcz uwielbia, rozumie i jednocześnie bez bólu może o niej czytać.
Dalej akcja - zawiła, pełna zakrętów, wreszcie nieprzewidywalna, drążąca coraz dalej, rozwijająca swoje pędy, gdzieś, gdzie nigdy byśmy się tego nie spodziewali. Taka w którą łatwo wsiąknąć, trudniej się oderwać, którą można się wręcz czasem bawić!
Na koniec najbardziej doceniane przez krytyków - obraz Moskwy lat 90. i współcześnie. Bez ubarwień z dobrze oddanym tłem społecznym, czasem wręcz można się nawet pokusić o stwierdzenie, że z analizą psychologiczną społeczeństwa. W dodatku w dobrym stylu, umiejętnie, bystrym okiem. Mery to wręcz uwielbia. Taki zaczątek tego, na czym Larsson zbudował swój bestseller. Społeczeństwo i jego problemy.
Oczywiście, Marininie zdarzają się książki gorsze i lepsze, tak jak wszystkim. Ale wszystkie czyta się z większą lub mniejszą satysfakcją człowieka, który jeszcze umie inteligentnie myśleć. I z przyjemnością, przy okazji. A gdy człowiek ich nie czyta, bo chandry nie ma, musi pamiętać, by kupić sobie, lub pożyczyć odpowiedni zapas. Bo w trakcie chandry nawet iść do sklepu mu się nie będzie chciało...
Tak jeszcze w tym klimacie: Mery nie czyta odmóżdżaczy. Mery czyta Marininę. I gdy musi odpocząć, świetnie się ona sprawdza. Nie ogłupia, podnosi na duchu (w swój dziwny i powykręcany sposób), budzi szare komórki, sprawia frajdę. Jednak tylko wtedy, gdy głównym bohaterem jest Anastazja.
Recenzje książek Marininy: Złowroga pętla i Gra na cudzym boisku.
Ps. Dziwicie się, dlaczego Mery porusza takie tematy w taki piękny dzień, w takim pięknym okresie? Niestety, Mery nie cierpi upałów. I jej humor również. Li i jedynie.
Ale Mery przeprasza wszystkich, którym teraz o czymś takim jak chandra przypomniała. Trudno, przeczytacie sobie w zimie jeszcze raz. Wtedy, gdy Mery będzie w pełni szczęśliwa.
Ps2. Mery potrzebuje człowieka, który zna się na książkach Chmielewskiej. Albo przynajmniej takiego, który powiedział by jej, co można czytać z dorobku tej pani i co jest na poziomie. Bo ostatnio Mery trafia na same niezbyt udane tytuły.
Chandrę znam, Chmielewskiej niestety nie.
OdpowiedzUsuńMarinię miałam przyjemność zapoznać w książce rozpoczynającej cykl o Anastazji."Kolacja z zabójcą" okazała się dobrą przynętą do czytania następnych książek.
Upał też mnie rozstraja totalnie, ale jak pomyślę o zimie i mrozach to od razu przestaje narzekać.
A mi się te mrozy właśnie marzą... I wichury, i przemarznięte nogi, i ogień w kominku, i rękawiczki. I śnieg, przede wszystkim. Ale każdy lubi co innego :)
UsuńBrr..!
Usuńnie znam he
OdpowiedzUsuńZ Marininą jeszcze się nie zapoznałam, zresztą ja w ogóle mało jakoś kryminałów czytam...
OdpowiedzUsuńTeż nienawidzę upałów i marzę o zimie, żeby wreszcie przykryć się kocem z kubkiem gorącej herbaty w ręku i nadal trząść się z zimna. A tak to na nic nie mam siły, ani na czytanie, ani na oglądanie, chyba tylko na leżenie i narzekanie, uch.
Ja też kryminałów zazwyczaj nie czytam. Jednak jeśli mam chandrę, albo najzwyczajniej w świecie jestem chora to nic innego przełknąć nie mogę. Nawet filmy nie wchodzą.
UsuńCo do pogody... Ostatnio śpię w dzień, siedzę i czytam w nocy. Całkiem dobry system, bo w tym upale funkcjonować się nie da. Przynajmniej ja nie umiem - moi znajomi i rodzina radzą sobie całkiem dobrze. :D
Jak ja czekałam na jakiś nowy tekst w Krainie! :D Ale dobra, teraz już co do samej Marininy... Przyznaję, nic nie czytałam. Jednak mam na nią ochotę i myślę, że kiedyś przeczytam. Co polecasz na początek? ;)
OdpowiedzUsuńAle się cieszę:) Szczególnie, że taaaak mi się nie chciało pisać.
UsuńMarinina na początek - "Kolacja z zabójcą"? Chociaż "Złowroga pętla" też jest ok. Wystrzegaj się tylko tych książek, w których Anastazja nie jest główną bohaterką i wszystko będzie ok. Poza tym, tam jest jeszcze jakaś kolejność, ale nikt się nią ani w wydawnictwie ani z czytelników nie przejmuje.
czasami nic nie pomoże - ani ksiazka ani film :(
OdpowiedzUsuńwiem cos o tym
Niestety, też prawda. Ale to już nie jest leciutka chandra. To raczej Wielki Dółłłł...
UsuńNa chandrę zawsze wybieram książkę :)
OdpowiedzUsuńOj, ja też nie cierpię upałów. W mieszkaniu mam 30 stopni, podobnie w pracy. Brak klimy, wentylatora, umieram... Ja na chandrę też mam niezawodny sposób - oglądam "Dziennik Bridget Jones" :) Pomaga w 100%!
OdpowiedzUsuńU mnie niestety, "Dzienniki" sprawdzają się fajnie tylko przy małych niepowodzeniach. Oczywiście, żeby nie było, dwie części na raz. :)
UsuńNawet chyba coś ci kiedyś wspominałam w jakimś mailu, że się za tę Marininę muszę zabrać. Ale nie, jednak nie muszę. Kryminały z reguły mnie tylko wkurzają, a by zwalczyć chandrę czytam przypadkowe książki. Ewentualnie coś znanego, lekkiego, puchatego, ale raczej niegłupiego. Lub oglądam bajki.
OdpowiedzUsuńChmielewską czytałam wieczorami w Turcji (chociaż wieczorami to za duże słowo, wieczorem raczej), książka zwała się "Klinem", była w miarę okay, ale bez fajerwerków. I to najprawdopodobniej moja pierwsza i ostatnia książka Chmielewskiej, za resztę podziękuję.
A za krainowymi tekstami ja też się stęskniłam :)
Wkurzają? o.O To biedna jesteś z jednej strony, trochę dobrej literatury cię omija...
UsuńChmielewska - specyficzny pisarz, tu akurat się zgodzę, ja w każdym razie uwielbiam. Ale to wiesz.:)
A krainowych tekstów teraz trochę będzie. Jeśli mnie upał nie wymęczy jeszcze bardziej. I Potworki.
Może i biedna, ale ja i tak się z dobrą literaturą nie wyrabiam, czytania mam zanadto, więc mi nie szkoda :D
UsuńA ktoś się wyrabia? Ale wiadomo, im więcej, tym i radość większa :D
UsuńMoże i ktoś taki jest. Po kursie szybkiego czytania :D
UsuńTylko weź wybierz jedną książkę na teraz do czytania z tego miliona. (Właśnie pomocy potrzebuje, bo skończyłam czytać to, co czytałam i mam problem wielkiej wagi).
A jeszcze wracając do tych kryminałów: za duzo ich nie przeczytałam, więc może dlatego mnie wkurzają :D
Eeee, po kursie szybkiego czytania? Co to za przyjemność?
UsuńZ pomocą chętnie śpieszę, mów co ty tam ściskasz w stosie, jak nie masz nic, to ja mam trochę dla ciebie... :)
Może nie znalazłaś takich dla siebie kryminałów?
Żadna, dlatego się na takowy nie wybieram i czytam we własnym, dość ślimaczym tempie.
UsuńW stosie mam to, co było na liście i czego jeszcze nie przeczytałam (czyli Tolkien i jego biografia, Webster, Samozwaniec, Libera, Prus, biografia ks. Twardowskiego, Valente, Gutowska - Adamczyk, Vujicic, Szatkowska i maleńki kawałeczek Chestertona) + "Północ i południe" i "Mary Poppins". Te dodatki się już nie liczą, bo mi główną bibliotekę zamknęli (a tam było to wszystko) i tylko jedna filia mi została (i oddział dziecięcy). I teraz nie wieeeem...
Może. Ale ja nie mam pojęcia jakie kryminały mogą być dla mnie. (Choć podobno "Człowiek, który był Czwartkiem" to kryminał...)
A, mail właśnie poszedł.
Trudny masz wybór. :D Ja sobie ze swoim ledwo radzę. A raczej, kompletnie nie radzę, czyt. w ogóle się tego nie trzymam. Zły Ludź w domu, biblioteka otwarta, o swoich znowu zapominam. Ale co do twojego - Gutowska-Adamczyk?
UsuńJejku, a ja myślałam że jestem sama na świecie z tymi upałami. Nawet zimą długą i żmudną, nawet dla zimoholika męczącą, nie sarkałam na zimę, tylko upałów się bałam ;) Dowodem na miłość do zimy są ostatnie zakupy (w ten największy upał, wygrzebane w indyjskim sklepie) - wełniane rękawiczki! Ach, chciałabym Ci je pokazać, na pewno byś się uśmiechnęła ;) bez Marininy :)
OdpowiedzUsuńChmielewskiej od lat polecam "Całe zdanie nieboszczyka" - płakałam ze śmiechu podczas lektury.. Jeśli nie znasz, to polecam szczerze :)
Kasiu, to mamy podobnie. Zima w tym roku piękna była.
UsuńRękawiczki? Ja ostatnio sobie sweter wygrzebałam. Sweter i wygodne legginsy - coś wspaniałego w zimę. I uśmiech gwarantowany..:)
"Całe zdanie nieboszczyka" - czytałam, bardzo lubię, chociaż nie wiem, czy bardziej się nie ubawiłam przy "Wszyscy jesteśmy podejrzani"...
Przypomniałaś mi, że ja też dwa swetry zakupiłam.. I dwie pary długich spodni. Ocierając pot z czoła.. ;) Chyba mamy jakiś problem z latem, czy coś..;)
UsuńO widzisz, czyli czytałaś te najfajniejsze (wg mnie) dlatego nie wiem co jeszcze mogłabym tu dodać.. Może ponowną lekturę? ;) Podobno "Klin" jeszcze jest dobry, ale nie czytałam, dlatego nie wiem..
Nie długo jesień, problem z głowy :D
Usuń"Klin" jest chyba moim ulubionym, chociaż większość narzeka, że nudny, że coś innego. Warto przeczytać. A ja sobie jak radzisz, przypomnę tamte...
Oj nie wiem jak to się stało - mój komentarz, który tutaj do Ciebie napisałam jakoś sam się usunął. :/ Po Marininę muszę koniecznie sięgnąć, jeśli tak polecasz. ;) Chmielewskiej trochę książek uczytałam - najlepsze (oczywiście moim zdaniem) jest "Wszystko czerwone", oraz "Boczne drogi" - niby kryminały, ale z wielką dawką humoru, więc na pewno coś poradzą na chandrę. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
"Wszystko czerwone" - baaaardzo lubię. Szczególnie, co oczywiste, duńskiego policjanta :D
UsuńA "Bocznych dróg" nie znam, postaram się znaleźć. Też z detektyw Joanną?
Również pozdrawiam:)
Ostatnio stały książki Mariniany w empiku na promocji "2+1", jednak ostatecznie się nie zdecydowałam, a szkoda. Spróbuję znaleźć najpierw coś w bibliotece.
OdpowiedzUsuńChmielewskiej czytałam jedynie "Lesia", który był jak dla mnie beznadziejny. Nie polecam ;p
Owszem, stały tam sobie, stały. Niestety, Mery zauważyła, że wszystkie albo zna, albo ma, albo są to książki typu "Czarna lista" (czyli bez Nastii w roli głównej). Więc też zrezygnowała.
UsuńA "Lesio" kontrowersyjny szalenie, Mery zaczęła jedynie drugą część, czyli "Dzikie białko" i zgadza się - beznadziejne.
Dla mnie książką na chandrę jest "Duma i uprzedzenie" zawsze!
OdpowiedzUsuńRównie skutecznie działa też ekranizacja, ale to już inna bajka :D
A kryminałów nie czytam... :(
Duma i uprzedzenie?
UsuńTe praktycznie krystaliczne charaktery mnie tam dobijają!W sensie ten Elizabeth. A w filmie dodatkowo uroda Keiry Jennifer. :D
Trzymaj się jakoś! W sumie ciekawy sposób na chandrę. Ja sięgam po kryminały (zazwyczaj Cobena), kiedy chcę przeczytać coś szybko i coś co mnie na pewno wciągnie. Przy Chmielowskiej nie pomogę :( coś tam kiedyś próbowałam, ale nie wyszło. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńTrzymam się, albo raczej staram. Jesień się zacznie już nie długo...:)
UsuńJa mam często taką chandrę. Wtedy nie chce mi się nic czytać, czasami włażę pod koc i nic nie robię. No dobra, jeśli w domu jest czekolada (mleczna albo biała, mniam, mniam) to chętnie takową zajadam. Czekolada podobno dobra na wszystko.
OdpowiedzUsuńZa kryminałami nie przepadam. Albo jeszcze do nich nie dorosłam. Moja Mama często zaczytuje się w kryminałach, zazwyczaj tych z "Czarnej Serii". Z tym gatunkiem jeszcze poczekam. Na razie chyba jestem na nie za młoda.
Zamiast czekolady - nutella. I się dogadujemy. Chociaż dobra czekolada nie jest zła...:)
UsuńW "Czarnej Serii" zaczytuje się mój kochany Zły Ludź. Ale mnie jeszcze nie zdołał przekonać. To chyba kwestia czasu.
A ja na taką chandrę wybieram książki opowiadające o niebanalnej, ale wiernej przyjaźni. Zawsze poprawiają mi humor. ;) Jakiś czas temu czytałam "Dziewczynę z muszlą", to jedna z takich lektur. Oczywiście, czekolada, o której wspomina poprzedniczka, też zawsze pomaga.
OdpowiedzUsuńZgłasza się kolejna osoba, która nie znosi upałów i czeka na zimę!
Niestety, takie książki jakoś mnie w takich okresach albo dobijają, albo doprowadzają do furii. Nic przyjemnego. Ale "Dziewczyna z muszlą" zapowiada się przyjemnie - przede wszystkim miejsce i czas akcji :)
UsuńZ tym nieznoszeniem upałów, to chyba można jakiś klub założyć :D
Biblioteka... po czymś takim zdecydowanie chandra może chociaż ociupinkę się zmniejszyć. Szczególnie, że tam jest zawsze tyle nieznanych i dobrych książek!:)
OdpowiedzUsuńWitam w Krainie Nowych Gości:)
A jeśli ktoś ma taką chandrę, że nawet nie może czytać? Wtedy dopiero jest ciężko...
OdpowiedzUsuńŻyczę lepszego humoru;)