"Złowroga pętla" A.Marinina

Od dawna narzekamy na złe czasy. Świat schodzi na psy, w mediach widzimy jedynie pesymistyczne wiadomości i przewidywalne seriale, a życzliwości pośród przypadkowych przechodniów nie ma co szukać.

W tych właśnie złych czasach lubię czytać książki, które choćby połowicznie przywracają mi wiarę w ludzi, wiarę w fakt, że jeszcze nie jest tak źle, jak mówią. Nie spodziewałam się, że do takich książek będzie można również zaliczyć „Złowrogą pętlę” Aleksandry Marininy. Jak miło się pomyliłam!

 Major Anastazja Kamieńska staje przed kolejnym wyzwaniem. Tym razem śledztwo dotyczy szantażu, którego ofiarą pada pewne małżeństwo. Ta z pozoru łatwa do wyjaśnienia sprawa łączy się w zaskakujący sposób z zabójstwem nieuczciwego dyrektora, chuligańskim wybrykiem, napadem na bank i samobójstwem zdolnego pracownika moskiewskiego instytutu badawczego.
Kamieńska konsekwentnie dąży do rozwiązania zagadki, jednocześnie analizując niepokojący fakt gwałtownego wzrostu przestępczości w jednym z rejonów Moskwy…


Ta właśnie, wyżej wspomniana Anastazja sprawiła, że się uśmiechnęłam. Nie dość, że wykształcona, z wyobraźnią, wysokim poziomem inteligencji, dociekliwa to jeszcze nie wyzuta z wszelkich humanitarnych uczuć. Jednocześnie (za co chwała autorce!) nie jest ona kolejną superbohaterką – bezbłędną, piękną, lecz plastikową laleczką, której ma się dość po kilku stronach. Anastazja również ma własne problemy, też zmaga się z trudnościami.  Ponadprzeciętna i jednocześnie tak naturalna. Zdecydowanie do polubienia.

Reszta postaci jest, ogólnie mówiąc, różna.  Mamy  czarne charaktery, w których życie autorka nie chciała się za bardzo wgłębiać, więc ich sylwetki są pobieżnie zarysowane. Jedynym wyjątkiem jest tutaj pewien naukowiec, mający problemy psychiczne. Za takimi typami w książkach ja wręcz przepadam, więc był dla mnie nie lada gratką.  Trudne dzieciństwo, późniejsze fobie… - jak zwykle, szkoda tylko, że tak mało.  Poza tym, prostytutki, mafie, milicjanci (też różni – od zboczeńców po świetnych fachowców). Słowem Rosja lat 90.

Tylko, że był jeden mały problem, nie przepadam za klimatami wschodu. Rosyjska polityka, kultura od  zawsze mnie odstraszała (dopiero ostatnio, czytając Bułhakowa, zaczynam się przekonywać). Tym razem jednak, nie przeszkadzało mi nic. Widziałam za to jak bystrym okiem autorka obserwowała rosyjskie społeczeństwo i z jaką umiejętnością przeniosła to później na papier. Jednocześnie nie przytłoczyła nas, pamiętała, że Czytelnicy oczekują od niej przede wszystkim dobrego kryminału. A że „przy okazji” w świetnym stylu pokazała nam obraz Rosji lat 90. to należy tylko przyklasnąć.


Sama intryga uwita jest niezwykle pieczołowicie. Wątek główny, z początku niepozorny (szantaż) rozrasta się nam do coraz większych rozmiarów (poprzez tajemnicze morderstwa po sprawy wagi państwowej). Połączony z naukowymi zagadnieniami intryguje czytelnika i trzyma w napięciu.

Niestety,  część tej, jeśli mogę to tak określić, zabawy popsuły nazwiska naszych podejrzanych. Wychowywana na prostych angielskich imionach głównych bohaterów czy rodowitych polskich, w zdrobnieniach i podobieństwach rosyjskich gubiłam się niemiłosiernie. Trudno w tym szukać winy autorki, jednak nie wątpię, że młodszych polskich  Czytelników pani Marininy będzie to męczyć.

Poza tym, nie da się nie wspomnieć o literówkach, na które natykamy się co i rusz w książce. Nie jestem czytelnikiem, który czyta uważnie, jednak w opisywanym wydaniu niektórych błędów po prostu nie dało się przeoczyć. Jeśli do tego dodamy fragment książki (mniej więcej trzy akapity) który się powtarza, to możemy spokojnie mówić o błędach wydawnictwa. Jednak utrzymuje się to do połowy książki, dalej wydawnictwo W.A.B świeci przykładem. Przynajmniej w moim „żółtym” egzemplarzu.

A pomijając już użalania osoby leniwej (te dotyczące nazwisk) i błędy, uważam tę książkę za jeden z lepszych kryminałów jaki miałam okazję ostatnio czytać. Dlatego polecam go wszystkim fanom zagadek, którzy szukają wrażeń na jesienne już wieczory.
Baza recenzji Syndykatu ZwB
  
"Złowroga pęta" A.Marinina, wyd.W.A.B., 2012, tł.Aleksandra Stronka
Recenzja dedykowana Natalii, bez której bym tej książki nie przeczytała i która na recenzję czekała ze stoickim spokojem