Gdy pan Jacek zaproponował mi lekturę jednej ze swoich
powieści, byłam zachwycona. Miał to być kryminał, a do kryminałów mam słabość,
nie ukrywam. I tak się zastanawiałam, co będzie tym razem? Jaki motyw
przewodni, bohaterowie, jaki tor wybierze?
Główny bohater tej książki, Głos […] starannie wybiera ze swojej przeszłości cztery osoby, które kiedyś go skrzywdziły. Jest wśród nich jego surowy dowódca z wojska oraz mężczyzna, który uwiódł jego żonę. Jest także bardzo bogaty biznesmen, który w nieuczciwy sposób przejął jego firmę, jak również przywódca sekty religijnej, który odebrał mu resztkę nadziei na lepsze życie. Owe cztery osoby stają przed dylematem. Czy próbować się oprzeć żądaniom Głosu? Czy może ulec im, skazując kogoś spośród siebie na śmierć i tym samym ocalić własne życie? Głos chce bowiem tylko egzekucji jednego z nich, lecz wybór ofiary pozostawia samym zainteresowanym.
Słowem – zemsta. Jednak… czy my tego nie znamy? Czy przypadkiem na podobne motywy nie natrafiamy w wielu innych książkach czy filmach? Owszem, lecz za każdym razem autor ma całkowicie inny pomysł na jej wykonanie. Pan Getner wybrał własny, ciekawy, świeży…
Głos – chociaż jeden z głównych bohaterów, jest przedstawiony wręcz szczątkowo. Możemy się jedynie domyślać kim jest, lecz tutaj nie mamy za wielkiego pola manewru. Nie znamy praktycznie nikogo, nie możemy dedukować, raczej biernie czekamy, co autor dalej zaproponuje. A on proponuje nam wiele. Po pierwsze – świetne postacie uwięzionych, mających na sumieniu nieczyste sprawki, po drugie – zawiłą intrygę, po trzecie – człowieka, który postanowił ją uknuć i dopracował praktycznie do perfekcji. I za to należą się panu Getnerowi brawa – chociaż czytałam już trochę kryminałów, to ten wyróżniał się spośród nich, nie był szablonowo podobny, a jednocześnie nie odbiegał od norm.
Poza tym – miejsce akcji – czyli Polska lat 90. Patriotyczne uczucia po części to we mnie wzbudziło, a po części obawę. Nigdy nie mogłam się przekonać do polskich kryminałów (oprócz Chmielewskiej), jednak tym razem coś pękło, bo polskie kryminały okazały się być niezgorsze od tych skandynawskich czy niemieckich.
Niestety, po pochwałach przychodzi czas na naganę. A było co ganić. W szczególności język autora, jego styl pisania. Owszem, książkę czyta się szybko i z zaciekawieniem (to drugie, tylko dzięki interesującej fabule), jednak pióro autora jest jakby jeszcze „niewyrobione”, daleko mu do plastyczności, do ciekawych opisów. Poza tym, autor skupił się na jednym wątku, miejscami co prawda stosując retrospekcję, jednak bez jakichś mniejszych niuansów ze świata zewnętrznego…
Przy czytaniu aż chciało się zaryzykować stwierdzenie, że książka ta, może i publikowana na blogu mogła odnieść sukces, niestety w czasach, gdy półki uginają się od różnego rodzaju pozycji nie można pozwolić sobie na „byle jakość”, trzeba spróbować dążyć wyżej, bo Dajcie mi jednego z was nie będzie miało szans przebicia.
Na koniec przyczepiłabym się do jeszcze jednej rzeczy – a mianowicie, jestem jedną z osób, które wręcz chciałyby chociaż polubić bohatera. Tutaj nie dano mi takiej szansy, nie znalazłam nikogo, do kogo mogłabym się uśmiechnąć, kogo mogłabym miło wspominać… A szkoda.
Podsumowując (już bez brania pod uwagę kompletnie subiektywnego, ostatniego akapitu), książkę oceniam dobrze. Fabuła jest warta uwagi i jestem ciekawa, jak książki pana Jacka będą prezentowały się za kilka lat. Bo na razie jeszcze widać wręcz szkolny styl, w którego ascetyzmie nie można doszukać się zamierzonych działań. Dlatego osobiście polecam, ale jedynie fanom gatunku. Sama z uwagą będę szukała kolejnych książek autora, by przeczytać, zobaczyć, czy coś się zmieniło – choćby z ciekawości.
Główny bohater tej książki, Głos […] starannie wybiera ze swojej przeszłości cztery osoby, które kiedyś go skrzywdziły. Jest wśród nich jego surowy dowódca z wojska oraz mężczyzna, który uwiódł jego żonę. Jest także bardzo bogaty biznesmen, który w nieuczciwy sposób przejął jego firmę, jak również przywódca sekty religijnej, który odebrał mu resztkę nadziei na lepsze życie. Owe cztery osoby stają przed dylematem. Czy próbować się oprzeć żądaniom Głosu? Czy może ulec im, skazując kogoś spośród siebie na śmierć i tym samym ocalić własne życie? Głos chce bowiem tylko egzekucji jednego z nich, lecz wybór ofiary pozostawia samym zainteresowanym.
Słowem – zemsta. Jednak… czy my tego nie znamy? Czy przypadkiem na podobne motywy nie natrafiamy w wielu innych książkach czy filmach? Owszem, lecz za każdym razem autor ma całkowicie inny pomysł na jej wykonanie. Pan Getner wybrał własny, ciekawy, świeży…
Głos – chociaż jeden z głównych bohaterów, jest przedstawiony wręcz szczątkowo. Możemy się jedynie domyślać kim jest, lecz tutaj nie mamy za wielkiego pola manewru. Nie znamy praktycznie nikogo, nie możemy dedukować, raczej biernie czekamy, co autor dalej zaproponuje. A on proponuje nam wiele. Po pierwsze – świetne postacie uwięzionych, mających na sumieniu nieczyste sprawki, po drugie – zawiłą intrygę, po trzecie – człowieka, który postanowił ją uknuć i dopracował praktycznie do perfekcji. I za to należą się panu Getnerowi brawa – chociaż czytałam już trochę kryminałów, to ten wyróżniał się spośród nich, nie był szablonowo podobny, a jednocześnie nie odbiegał od norm.
Poza tym – miejsce akcji – czyli Polska lat 90. Patriotyczne uczucia po części to we mnie wzbudziło, a po części obawę. Nigdy nie mogłam się przekonać do polskich kryminałów (oprócz Chmielewskiej), jednak tym razem coś pękło, bo polskie kryminały okazały się być niezgorsze od tych skandynawskich czy niemieckich.
Niestety, po pochwałach przychodzi czas na naganę. A było co ganić. W szczególności język autora, jego styl pisania. Owszem, książkę czyta się szybko i z zaciekawieniem (to drugie, tylko dzięki interesującej fabule), jednak pióro autora jest jakby jeszcze „niewyrobione”, daleko mu do plastyczności, do ciekawych opisów. Poza tym, autor skupił się na jednym wątku, miejscami co prawda stosując retrospekcję, jednak bez jakichś mniejszych niuansów ze świata zewnętrznego…
Przy czytaniu aż chciało się zaryzykować stwierdzenie, że książka ta, może i publikowana na blogu mogła odnieść sukces, niestety w czasach, gdy półki uginają się od różnego rodzaju pozycji nie można pozwolić sobie na „byle jakość”, trzeba spróbować dążyć wyżej, bo Dajcie mi jednego z was nie będzie miało szans przebicia.
Na koniec przyczepiłabym się do jeszcze jednej rzeczy – a mianowicie, jestem jedną z osób, które wręcz chciałyby chociaż polubić bohatera. Tutaj nie dano mi takiej szansy, nie znalazłam nikogo, do kogo mogłabym się uśmiechnąć, kogo mogłabym miło wspominać… A szkoda.
Podsumowując (już bez brania pod uwagę kompletnie subiektywnego, ostatniego akapitu), książkę oceniam dobrze. Fabuła jest warta uwagi i jestem ciekawa, jak książki pana Jacka będą prezentowały się za kilka lat. Bo na razie jeszcze widać wręcz szkolny styl, w którego ascetyzmie nie można doszukać się zamierzonych działań. Dlatego osobiście polecam, ale jedynie fanom gatunku. Sama z uwagą będę szukała kolejnych książek autora, by przeczytać, zobaczyć, czy coś się zmieniło – choćby z ciekawości.
Z uwagi na ilość wypowiedzi na ten temat oraz braku sił, by (przepraszam za wyrażenie) "użerać" się z różnego typu problemami natury technicznej, zamilczę w sprawie zarówno pracy korektora (który chyba w ogóle nie czytał książki) jak i pomysłu na okładkę (która ma się nijak do całego tekstu).
"Dajcie mi jednego z was" J.Getner, wyd.Najlepszy Seler,2005
Za książkę dziękuję Autorowi.
miałam okazję poznać zbiór opowiadań autora, i w nich, co trzeba przyznać, odnajduje się on znakomicie. gdy nadarzy się okazja, zachęcam do przeczytania Brzydkiej miłości.
OdpowiedzUsuńJeśli będę miała okazję - dlaczego nie? Chociaż przyznam, że opowiadanie jest tak wymagającą formą, że nie wielu umie mu podołać i nie spalić się...
UsuńPoza tym, w szczególności będe oglądała się za kolejnymi kryminałami pana Jacka.
Autor proponował mi zrecenzowanie tej książki, ale odmówiłam i szczerze mówiąc - nie żałuję. Nie mam na książkę najmniejszej ochoty.. ;)
OdpowiedzUsuńZależy kto co lubi - wiadomo.
Usuńmiałam okazję czytać
OdpowiedzUsuńcałkiem całkiem historia, choć to już poniekąd było
ale można poświęcić swój czas
Kryminałowi z ciekawą intrygą można zawsze. I nie jest to czas stracony.
UsuńOsobiście bardzo mnie ciekaw ta książka. Czytałam na jej temat wiele pozytywnych recenzji, więc myślę, iż nie jest to zła publikacja i chętnie w wolnej chwili ją poznam jeśli nadarzy się ku temu odpowiednia okazja.
OdpowiedzUsuńJeśli będziesz miała okazję, to zachęcam. Z tego co czytasz i jak odbierasz myślę, że powinna Ci się spodobać;)
UsuńNo ciężko się z Twoją opinią nie zgodzić odnośnie tego tytułu...:)
OdpowiedzUsuńTa książka również znalazła się i w moich zbiorach, trochę żałuję, że już tak wiele przeczytałam na jej temat, szczególnie ubolewam nad korektą, bo jako wzrokowiec zwracam na to dużą uwagę. Wierze jednak w to, że fabuła na tyle mocno przypadnie mi do gustu, że nie będę się czepiać "drobnostek".
OdpowiedzUsuńKorekta miejscami drażniła, to prawda, szczególnie wzrokowców, jednak jeśli robi się z tego jedyną wadę tej książki... Poza tym, widziałam gorsze korekty (a raczej ich brak), więc da się przeżyć. A intryga powinna i Ciebie zainteresować. Taką mam nadzieję:)
UsuńJuż od jakiegoś czasu zastanawiam się nad tą książką. Zniechęcała mnie cały czas ta korekta (a raczej jej brak), o której czytałam już w innych recenzjach. W Twojej znowu zniechęca mnie język i styl pisania autora. Już sama nie wiem :)
OdpowiedzUsuńKorekty też brak, ale jak już wyżej pisałam, widziałam gorsze błędy korektorskie, a dla mnie to nie jest aż taka wielka przeszkoda i przez to nie mam zamiaru opuszczać ciekawego kryminału. Jednak nie da się ukryć, język jakim posługuje się autor chociaż strasznie nie raził, to rzucał się w oczy.
UsuńNie wróży to dobrze dla autora, bo najczęściej lepiej mają się ci, który dobrze piszą ale nie grzeszą oryginalnością w doborze tematów (tzn. potrafią zaciekawić nawet opisem zupełnie zwyczajnego miejsca - takiego, obok którego przechodzi się milion razy i nie sposób go zauważyć; gdy zaś jest na odwrót - bujna wyobraźnia zastępuje językowe ubytki - bywa różnie. Ta lektura zaciekawiła mnie fabułą i nie ukrywam, że nadal mam na nią ochotę, ale po twojej recenzji nie jestem już taka pewna, czy spodoba mi się tak jak większości. W każdym razie autor ma u mnie plus za czas i miejsce akcji :D
OdpowiedzUsuńCzy ja wiem... To zależy jak się autor będzie rozwijał. Przecież umiejętność pisania tez można nabywać, uczyć się jej (ale i tak niektórzy po prostu mają to w genach i ci, którzy się wyuczyli nigdy im nie dorównają...:))
UsuńPoza tym, jak czytam czasem te młodzieżówki, to autorzy za bardzo elokwencją nie grzeszą, a poczytni są, że hoho. Zobaczymy w jaką stronę pójdzie autor "Dajcie mi jednego z was"...
Fabuła, jak najbardziej ok. Mnie się podobała.
Mnie nic nie proponowano. I bardzo dobrze :D
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie: odpisałam Ci na maila :D
Wiem, czytałam, nawet zaczęłam odpisywać, ale przy Lewisie musiałam się zamyślić i podumać jeszcze raz... (a nic nie wymyśliłam, przynajmniej nie umiem tego wypowiedzieć)...
UsuńKsiążkę mam w planach
OdpowiedzUsuńChyba jednak odpuszczę sobie tę książkę. Jak na razie mam mnóstwo książek do czytania, a jak widać ta powieść nie należy do najlepszych. Nie będę sobie nią zawracała głowy.
OdpowiedzUsuńDo elity nie należy, nie ukrywam. Jednak na dno jeszcze nie spadła;)
UsuńAle wybór należy do Ciebie:)
Wiele o niej słyszałam, gdy wpadnie mi w ręce z pewnością przeczytam
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się spodoba.
UsuńOpis książki brzmi dla mnie jednak jak fabuła jednego z horrorów, a nie jak kryminał;) Może być ciekawa... A przynajmniej autor zapowiada się obiecująco;)
OdpowiedzUsuńPod horror nie podciągniemy, ale pod thriller... Jednak nie... Bo tutaj to było zaciekawienie a nie strach i ciarki. Kryminał bardziej...
Usuń