"Wirus Ebola w Helsinkach" T. Soininvaara

 
Świat idzie się do przodu a my z nim. Jednak czasami myślę, że ja nie nadążam. Wszystkie najnowsze bronie, techniki itp. To dla mnie cały czas tajemnica. Myślę, że takiej Austen żyło się może nie lepiej (jak ja bym wytrzymała bez komputera!) ale spokojniej. Może się mylę…

„Wirus Ebola w Helsinkach” opowiada właśnie o takim postępie. Arto Ratmo wynajduje szczepionkę na zabójczego wirusa Ebola. W tym samym czasie generał Raimo Siren – dowódca operacyjny fińskiej armii śmiertelnie potrąca rowerzystkę i ucieka z miejsca wypadku. Gdy wydaje się, że to już koniec  jego kariery do jednostki przychodzi wiadomość o sukcesie Arto. W głowie generała kiełkuje myśl – gdyby udało mu się sprzedać tą zabójczą broń biologiczną mógłby uciec z kraju i wieść spokojny żywot na jakimś tropikalnym wybrzeżu. Jednak formułą szczepionki interesują się również Rosjanie, którzy wcale nie mają zamiaru płacić generałowi ciężkich pieniędzy. Czy służby fińskie w porę złapią Sirena i nie pozwolą się rozprzestrzenić śmiertelnemu wirusowi?
Rozpoczyna się walka z czasem. Czytelnik śledzi ją z zapartym tchem. Jednak sam wie od początku, kto stoi za morderstwami i sprzedażą szczepionki. Działa to zdecydowanie na niekorzyść lektury. Ale czy dowiedzą się o tym na czas służby fińskie?

Książkę czytało się przyjemnie z dreszczykiem emocji. Wiadomo było, że zmierza do szczęśliwego finału. Jednak na samym końcu autorowi udało się wywołać na mojej twarzy zdumienie. Pewna postać, na którą prawdę mówiąc nie zwróciłam większej uwagi, była całkowicie kimś innym, niż osoba za którą się podawała…

Jednak u mnie niedosyt pozostał. Może to przez tak odległy dla mnie temat jakim jest broń biologiczna? A może to niektóre postacie działające mi na nerwy? Nie wiem. Jednak gdy sięgniecie możecie odczuć na samym początku to co ja, a mianowicie w waszej głowie pojawią się myśli „nie, za skomplikowane jak dla mnie”. Bo już na pierwszych  stronach zostajemy zawaleni tłumem postaci o trudnych do zapamiętania nazwiskach i ich uzależnieniach oraz nawałem informacji o wirusach. Sama bym się zniechęciła. Ale po kilku stronach wszystko ustatkowuje, niektóre  osoby zostają wyeliminowane i czytelnik zaczyna kojarzyć fakty.
 „Wirus Eblola w  Helsinkach” to gratka dla wielbicieli mocnych sensacyjnych kryminałów. W tej książce spotkamy broń biologiczną i zagrożenie na skal światową, ciekawych bohaterów, w tym osoby, które nie cofną się przed niczym. Autor opisuje wszystko tak autentycznie, że czytelnik ma wrażenie, że sam znajduje się w samym środku wydarzeń. Dlatego nie dziwię się, że pan  Taavi Soininvaara należy do najpoczytniejszych pisarzy Finlandii.

"Ebola w Helsinkach", Taavi Soininvaara, wyd.Kojro, 4/6
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Kojro

1 komentarz:

  1. Do tej książki się nie mogę przekonać. Jakoś do mnie nie przemawia.

    OdpowiedzUsuń