Są jednak takie książki, które dają chociaż
namiastkę tego dawnego świata. Są też filmy, pokazujące życie, które kiedyś
odpłynęło i którego my już nie doświadczymy.
„Poniedziałkowe dzieci” to jedna z takich
właśnie książek. Wehikuł czasu zabierający nas w podróż do krainy marzeń, do
Nibylandii, do Nowego Jorku lat 60. Artyści wszechobecni, stworzeni by tworzyć.
Nierozumiani przez świat, niechciani, z wiecznymi marzeniami, odrzucanymi
pracami i wolnością. Jednak to już
znamy, tego jest tak dużo, to przebija się przez muzykę tamtych lat i chociaż o
tym można czytać godzinami to to jest nam znane i czerpiąc garściami czekamy na
coś, czego nie było, czego jeszcze nie znamy.
Byliśmy jak Jaś i Małgosia, ruszyliśmy w
czarny las świata. Są tam pokusy, wiedźmy i demony, o których nam się nie
śniło, ale też jest wspaniałomyślność, której nawet w najśmielszych porywach
sobie nie wyobrażaliśmy. Nikt nie mógł przemówić w imieniu tych dwojga młodych
ludzi, nikt nie mógł prawdziwie opowiedzieć o ich dniach i nocach razem.
Mogliśmy to zrobić tylko Robert albo ja. To nasza historia, jak mówił. Odszedł,
więc mnie przypadło to zadanie.**
„Poniedziałkowe dzieci” to jednak nie tylko
Ameryka lat 60. To również, a raczej przede wszystkim historia Patti i Roberta.
Dwójki młodych, zagubionych ludzi, którzy spotkali się przypadkiem po raz pierwszy
w 1967 roku. Wspomnienia ułożone chronologicznie, śpiące migawki z przeróżnych
okresów życia.
O takich książkach się nie pisze. Takie
książki się czyta. Takich historii się nie opowiada, takie historie się poznaje
i przeżywa. Ta jest szczególna.
Napisana wręcz poetyckim językiem, pełna
zdarzeń z pogranicza jawy i snu, pełna poszukiwania własnego ja, przepełniona
życiem artysty. Przepełniona życiem człowieka, który cały czas szuka, który
chce wyrażać siebie, odnaleźć swoje prawdziwe ja. Przepełniona miłością dwójki
ludzi naznaczonych Sztuką.Przepełniona przyjaźnią dwójki niezwykłych Artystów.
Tej sztuki, tej szczególności i magii nie
chcę zgubić w tym tekście. O takich książkach się nie pisze. Takie książki się
czyta. Takich historii się nie opowiada, takie historie się poznaje i przeżywa.
*"Madame" A.Libera, str 7
**"Poniedziałkowe dzieci" P.Smith, str.270
"Poniedziałkowe dzieci" P.Smith, wyd.Czarne, 2012, str.295, tł. R.Sudół