-Niko?
-Hm?
-Lubisz ten
film?
-Mhm.
Dezaprobata w
jej oczach. Chwilowa.
-A oglądałaś
„Chłopaki nie płaczą”?
Mery przecząco
kręci głową. (Co to w ogóle za film? Jakaś komedia polska?)
-A
„Transportera”?
Kolejne
zaprzeczenie. (Co ona za filmy ogląda?!)
-A może
chociaż Pana Samochodzika czytałaś?
Uff. Wreszcie
temat, w którym Mery czuje się pewnie. Tylko z filmu nici, wyłączamy komputer,
światło zapalamy.
-Jasne.
-Bo wiesz, my
z X. czekamy cały czas aż ktoś odda do biblioteki Pana Samochodzika i Fantomasa.
-Mogę wam
pożyczyć, mam go u siebie. Drugi regał od szafy, trzecia półka od dołu.
Mała leci do
półki i przegląda książki. W końcu znowu zakopuje się pod kołdrę.
-A ty lubisz
Pana Samochodzika?
-Jasne. Tak
bardzo, bardzo. A ty?
-Ja zaczęłam
czytać Niesamowity Dwór, ale on jakiś
dziwny jest…
-Dlaczego?
-Bo to się tak
zaczyna beznadziejnie. Zamiast napisać Była
dziewczynka Zosia, która miała kolegę Antka i razem z nim wracała po próbie do
domu to ten autor od razu zaczyna od dialogu. I trzeba się wszystkiego
domyślać!
-Prawda –
myślę. A do Małej nie przemawiają zabiegi literackie i szablony, o których jej
opowiadam.
Wreszcie
wybija północ, Mała ucieka do siebie, a ja siedzę nad tą okładką, trochę już
podniszczoną. Ile lat nie odzywałam się do Pana Samochodzika? Chyba trochę za
wiele…
Więc zaczynam
znowu czytać tę dziwaczną książkę w której wszystko zaczyna się od dialogu i
znowu odkrywam tę magię…
Magię
bohaterów. Szczególnie tego jedynego, najważniejszego – Pana Samochodzika,
którym chciałam kiedyś być. Pan Tomasz bowiem był wtedy i (jak się okazało)
jest teraz wzorem – detektyw amator, posiadający potężną wiedzę i żyłkę do
rozwiązywania zagadek. Nie brak mu również słabości do pięknych panienek i
małego brzuszka (brzuszka zresztą nie stwierdzono na kartach powieści, przynajmniej
ja sobie nie przypominam, jednak w moich wyobrażeniach zawsze istniał). Przy
panu Tomaszu zawsze wierny Samochodzik, wehikuł, pokraka, kryjąca głęboko pod
maską swe zalety, dobrze znane każdemu wielbicielowi…
Jednak Niesamowity dwór jest szczególny. Tylko
tutaj znajdziemy kogoś, kto wynosi ten tom ponad inne: panna Wierzchoń i Bigos.
Dwójka może trochę stereotypowa, może trochę za bardzo przerysowana, jednak jak
komiczna i nadająca kolorytu tejże powieści!
Magia zagadki,
która jak większość konstruowanych przez Nienackiego, jest całkiem prosta i
krąży wokół zagadnień historycznych. Nie ma tym razem jezior, zamków i wakacji.
Jest brudna jesień, stary dwór i masoni. Znowu pojawia się ulubiony Batura,
pojawia się dozowanie przekazywanych informacji, pojawia się zaplątanie i zgrabny
finisz.
Magia całej
książki polega jednak na czymś innym. Ukrywa się w dynamicznej akcji,
nieogłupiającej fabule, dyskretnym poczuciu humoru, lekkim piórze i PRLu
stającym się aktualnie coraz bardziej odległą historią.
Powiedziano
już dużo o książkach Nienackiego. Że komunistyczne, że lepiej nie, że Pan Samochodzik i Winnetou to już w
ogóle przesada. Jednak chociaż takie złe, zabawiają czytelników od pokoleń. Moi rodzice czytali, Źli Ludzie
czytali, ja czytałam, teraz Mała czyta (ostatnio mi się zwierzyła: Niko, wiesz kim chciałabym być? Gangsterem
Frankiem!). I chociaż znam i bardzo lubię Marininę, Wagnera, Christie,
Chmielewską, Larssona to zawsze Pan Samochodzik jest tym, do którego się wraca
i z którym zaczyna się swoją kryminalną przygodę. To na nim wychowały się
pokolenia, to on nie stracił mimo upływu czasu.
"Niesamowity dwór" Z.Nienacki, wyd. Łódzkie, 1971
Tekst ze specjalną dedykacją dla Snajperka