Niezniszczona koronka ("Ruth" E.Gaskell)

Starsza o sześć lat od Charlotty, pai Elżbieta Cleghorn Gaskell była żoną pastora sekty unitarian (…). W 1848 roku wydała „Mary Barton” – powieść z życia Manchesteru osnutą na tle zamieszek robotniczych w 1842 roku.
Po wydaniu Mary Barton podjęła współpracę z Dickensem w redagowanych przez niego pismach „Haousehold Words” i „All the Year Round”. Tam właśnie ukazywały się jej ciepłe, pełne humoru opowiadania, misterne jak staroświecka koronka, wydane później w książce pod tytułem „Cranford” i uznane za jej najwybitniejsze dzieło pisarskie. Nie ono jednak przyniosło jej sławę, lecz opublikowana po śmierci przyjaciółki „Biografia Charlotty Bronte”. 1

W krótkim opisie pani Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej brakuje „Ruth”. Czyżby powieść tak odważna, o kobiecie lekkich obyczajów, przeszła bez echa? Czyżby przyćmiły ją „pełne humoru opowiadania, misterne jak staroświecka koronka”?2
W to nie wierzę, jednak patrząc z perspektywy czasu na tę powieść, widać że nie miała czym szokować, że jedyne co mogło wprawić w zdumienie krytyków, to temat.

Tytułowa bohaterka, Ruth Hilton, to młoda dziewczyna, sierota, która zarabia na swe utrzymanie jako szwaczka. Kiedy traci posadę i dach nad głową, oczarowany jej urodą i skromnością dżentelmen, proponuje dziewczynie schronienie i pociechę. Szczęście nie trwa długo, zdruzgotana i zhańbiona Ruth otrzymuje jednak szansę na nowe życie pośród ludzi, którzy ofiarują jej miłość i szacunek.3

Temat jest wszystkim, można powiedzieć. Wyobraźcie sobie te dystyngowane damy, którym dostarczają tę powieść przed oblicza. Pani pastorowa napisała, książka musi być dobra. Otwierają, a w środku czeka na nich kobieta upadła.  W dodatku, pani pastorowa wcale jej nie potępia. Co prawda, w powieściach mamy różne spojrzenia na problem, nie sposób określić, z którym bohaterem autorka może się utożsamiać. Jednak owe damy, jak i współcześni czytelnicy, muszą widzieć, że pani Gaskell było bliżej do postawy pana Bensona niż chociażby pana Bradshawa (którego, notabene, z gracją i ironią opisała. W dodatku, udało jej się zachować do niego wielki szacunek – cały czas zachodzę w głowę, jak to możliwe). I owe damy zapewne podchodziły do tego z wielkim sceptyzmem.  

W tych czasach jednak, trudno zachwycić się, dostrzec tę świeżość spojrzenia, nawet ten szokujący temat. Teraz Ruth i pan Bellingham zapewne zostali by określeni, jako para żyjąca na kocią łapę. A dalszy ciąg mógłby być taki (przynajmniej ja ich sobie tak wyobrażam):

 Dlatego też w tych czasach, książka musi się bronić czym innym. Nie szokującym tematem, tematem tabu, który aktualnie jest na porządku dziennym w naszym kraju. Jednak broni się, zagarniając dla siebie całą naszą uwagę, zabierając nasze myśli.

Zabiera je bohaterami. Kreowanymi zamaszystym piórem, subtelnym, jednak ostrym w osądach. Delikatnie wytykającym przywary, nigdy nie krytykującym. Bohaterami złożonymi i rozłożonymi (na części pierwsze). Bohaterami, których się kocha, których się nie lubi i którym przygląda się z przymrużeniem oka.

Zabiera je akcją. Opisem, który pani Anna tak trafnie nazwała koronkowym, kolejnymi losami młodej kobiety, która pokutuje za błąd z przeszłości, w świecie, który nie chce się nauczyć przebaczać.  Opisem, który wciąga, którym można się zachwycać i który można łapczywie połykać.

Zabiera je przesłaniem. Bo chociaż przykład już nie z tej epoki, to samo przesłanie, to niektóre postawy są cały czas ważne w naszym świecie, i potrzebne również teraz. Pani Gaskell przypomina, w swój, godny damy, sposób.

Pani Gaskell  snuje historię wciągającą. Snuje ją w iście wiktoriańskim stylu.
Jednak gdy się słucha tej historii, przynajmniej na samym początku nie można opędzić się od porównań do dzieł jej przyjaciółki – Charlotty.
Niestety, to ślepa uliczka, moi drodzy. Pani pastorowa co innego w życiu przeszła, inaczej żyła pisząc te książki. Styl ma bardziej podobny do Anne niż impulsywnej Charlotty. A Emily ze swoją uczuciowością i oschłymi zdaniami zostawia je wszystkie daleko w tyle. Jednak styl pani Elizabeth również zachwyca, również wciąga. W całkowicie inny sposób, spojrzenie na problem jest również od innej strony.

W tej utkanej przez autorkę koronce można się zakochać. Ona nie zszarzała pod ciężarem tylu lat. Cały czas zachwyca. W iście wiktoriańskim stylu. Nie określę jej ulubioną i nadzwyczajną. Jednak przeszywające spojrzenie pani Gaskell, usnuta przez nią opowieść, sprawia, że jeszcze kiedyś do niej wrócę.

1 „Na plebanii w Haworth” A.Przedpełska-Trzeciakowska, str.405

2 Tak teraz pomyślałam, że rozwiązanie może być bardziej prozaiczne – w czasach, gdy po raz pierwszy wydawano „Na plebanii…” w Polsce ukazała się jedynie „Mary Barton” i „Panie z Cranford”.

3 Okładka

"Ruth" E.Gaskell, wyd.MG, 2013, str.544
Za książkę dziękuję wydawnictwu MG

16 komentarzy:

  1. Trafny dobór piosenki. I bardzo dobra recenzja. Cieszę się, że tak odebrałaś Ruth :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Już od kilku miesięcy poluję na tę książkę. Mam nadzieję, że w końcu ją dorwę i przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widze, ze słodzisz :) chetnie skosztuje tej słodyczy

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie napisałaś o tej książce :) też ją czytałam, ale chyba podobała mi się nieco mniej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Postanowiłam czytać klasykę i zacząć od sióstr Bronte, ale po książkę pani Gaskell również chętnie bym sięgnęła ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna recenzja. Nie rozumiem skąd ten brak pewności siebie, który wyczytałam w komentarzu u Ewy Książkówki. Niestety swojej opinii na temat książki nie mogę wyrazić, bo jeszcze jej nie czytałam, ale mam wielką ochotę zapoznać się z jej treścią :)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej było zmieszanie, po przeczytaniu tak świetnej recenzji Ewy...
      A książka... Ja już w tekście wszystko o niej co do powiedzenia miałam, napisałam. ;-)

      Również pozdrawiam serdecznie.

      Usuń

    2. Tak, Ewy styl też na mnie robi ogromne wrażenie:)

      Usuń
  7. Mam w planach wszystkie dzieła Elizabeth - na półce czeka już Północ i Południe oraz Żony i Córki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A które tłumaczenie PiP złapałaś? Bo ja to Świata Książki (podobnież gorsze) i tak się ociągam z czytaniem. Jeszcze Mary Barton mam w obwodzie, ale wiadomo, stosy, stosy się piętrzą, książek, które trzeba oddać, które dłużej czekają itd...

      Usuń
  8. Uwielbiam serial na podstawie jednej z książek Gaskell "Północ Południe" - jak nie widziałaś, koniecznie zobacz, bo produkcja ma niesamowity klimat i wspaniałego odtwórcę głównej roli męskiej :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie widziałam jeszcze, chociaż dużo dobrego słyszałam. Jednak najpierw książka, potem serial.

      Usuń
  9. Jak Ty pięknie piszesz - czarujesz nas tu słowem. :)
    Dzieła pani Gaskell mam w planach, chciałbym kiedyś przeczytać wszystkie. Na półce już od jakiegoś czasu czeka "Północ i Południe", więc za nie wezmę się najpierw. :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-)
      U mnie też "Północ i Południe" czeka. Niedługo i ja się w nie zagłębię.

      Usuń
  10. "Ruth" marzy mi się już od dłuższego czasu. Bardzo chciałabym ją przeczytać. Jednak na razie jest dla mnie niedostępna. Cena zdecydowanie za wysoka jak na moje fundusze.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Książkę właśnie kończę, zostało mi zaledwie parę kartek do przeczytania. Oczywiście "Ruth" bardzo mi się podoba. Ale to było raczej do przewidzenia, bo ja w ogóle Anglię z tamtych czasów lubię. Oj, bardzo lubię :)

    OdpowiedzUsuń