Opowieść o Astrid

To chyba jeden z tych najmilszych i najbardziej zwodzących rodzajów biografii. Tytułowa opowieść jest prawdziwą opowieścią, a autorka książki Astrid Lindgren bardzo lubi, co zaraz sprawia, że ja lubię samą autorkę. Szczególnie, że autorka przy okazji pisze ładnie, ciepło i o tym, o czym słuchać można cały czas.

Pierwsza i najdłuższa część biografii poświęcona jest dzieciństwu, które Astrid nazywała najważniejszym okresem w swoim życiu. Kochana przez wszystkich czytelników książka Samuel August z Sevedstorp i Hanna z Hult w przeróżnych postaciach - krótkich historii, opowiadań, opowieści i wspomnień - pojawia się również tutaj. Okraszona przygodami samej Astrid i jej rodzeństwa, zwinnie przechodzi w historię dorosłej Astrid - samotnej matki, biednej, szukającej pracy i tęskniącej za dzieckiem, które musi wychowywać się w obcej rodzinie, by w pewnej chwili zmienić się w opowieść o szczęśliwym małżeństwie z dwójką dzieci, radości, książkach, jednocześnie zahaczając o smutki rzeczywistości, a na końcu po części traktować o popularności.

Dużo można zarzucić tej książce, jako że jest nieobiektywna, omijająca momenty w których Astrid jest trudniej, zdawkowo wspominająca tak bolesne wkraczanie w dorosłość. Pisana przez przyjaciółkę autorki, w dodatku za jej życia! Jednocześnie to sprawia, że ta biografia jest jedną z najcieplejszych i jedną z moich ulubionych. Pani Margaret czuje książki Lindgren, rozumie je, czasem cytując znane osoby czy przywołując wspomnienia samej Astrid. Czyta się ją świetnie i nie mamy wrażenia pominięcia poszczególnych fragmentów. Szczególnie, że tak samo szczątkowo potraktowane jest całe życie dorosłe Astrid - nie tylko nieszczęścia, ale i radości, z jedynie zaznaczonymi ważniejszymi wydarzeniami.

Pani Stromstedt na rzecz życia osobistego zagłębia się w twórczości Lindgren. Po części z sentymentem i miłością, rozpatruje życie przez pryzmat książek i odwrotnie. I tak możemy dowiedzieć się, dlaczego grzeczne Dzieci z Bullerbyn wyszły spod pióra tej samej pisarki co niesforna Pippi. Odnajdujemy w tej książce to, co sami odczuwamy po raz kolejny czytając Mio, mój Mio. Dostajemy też szersze spojrzenie, jak wielkie znaczenie miały baśnie i powieści Astrid w tamtym czasie, jak burzyli się niektórzy krytycy, jak czasem uciekano się wręcz do cenzury, jak zmieniło się postrzeganie dziecka, jak wielka była otucha niesiona dzieciom.

Rysą tej książki jest jedynie kryształowy wizerunek w kontaktach z mediami, w mieszaniu się do polityki. Z zakorzenioną w nas podejrzliwością trudno wierzyć w człowieka tak nieskazitelnego na tym polu, jednak mimo wszelkich przeciw wierzymy i dobrze nam z tym. Czujemy gdzieś w głębi, że Astrid mogła być tym dobrym człowiekiem, który tak zażarcie walczył o prawa dzieci, zwierząt i sprawiedliwość. Jednak nie widzę cały czas powodu, by nie wyciąć choć kawałka tych opisów, bo choć nie jest ich strasznie dużo, to zawsze mogło być ich trochę mniej. Szczególnie, że zazwyczaj egoistycznego czytelnika interesuje przede wszystkim to, co autor napisał, jak książka jest z nim powiązana, jak ukochana opowieść wpłynęła na innych. A że pani Margaret opowiada o tym wspaniale, to nic dziwnego, że chcemy więcej i więcej.

Piękne było spojrzenie na Astrid za pomocą obrazów, zostało we mnie na długo. To jest inne, mniej prywatne, a jednocześnie głębsze i szersze. Widzące też zmiany na większym polu niż tylko w sercu jednego czytelnika. Choć od tego czytelnika samotnego się zaczyna. Jest to spojrzenie ciepłe, pełne zrozumienia i po części własnego przywiązania. Może brakuje mu obiektywizmu, jednak wychodzi mu to na dobre. Staje się historią autora i czytelnika, będąc jednocześnie historią autora i całego świata. Z miłością i subiektywnie. Zawsze jednak realistycznie. Z miejscem na chłodną interpretację i uczucia. Takim autorom powinno się takie biografie pisać. Po prostu.

"Astrid Lindgren: Opowieść o życiu i twórczości" M.Stromstedt, wyd. Nasza Księgarnia, 2000, tł.A.Węgleńska

zdjęcia z google.pl

9 komentarzy:

  1. Moja ukochana! Jedno z najpiękniejszych wspomnień minionego lata: hamak, wiśnie, Astrid.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jedno z cudowniejszych wspomnień, jakie można mieć. Chociaż w wersji zimowej, z lampkami na oknie, wichurą za oknem i ciepłym uśmiechem Astrid też nie jest zły. ;-)

      I witam nowego Gościa w Krainie. Dzień dobry! :)

      Usuń
  2. cudowne to zdjęcie Astrid pośród książek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W książce jest takie zdjęcie Astrid z wszystkimi jej książkami we wszystkich językach - robi wrażenie. ;)

      Usuń
  3. Ojej, to musi być piękna książka. Bardzo mnie zachęciłaś. Rozejrzę się za nią. Dzięki i serdecznie Cię pozdrawiam.
    Blog wydaje się bardzo miły :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest piękna, zdecydowanie. Uchwycone w niej to, co najważniejsze w książkach Astrid.

      Witam w Krainie z uśmiechem. Bardzo miło widzieć Nowego Gościa - zapraszam do rozmawiania o książkach i przede wszystkim dziękuję za tak miłe słowa. :)

      Usuń
  4. Najlepiej będzie jeśli najpierw zagłębię się bardziej w twórczość samej Astrid, bo znam tylko Braci Lwie Serce i Dzieci z Bullerbyn (tak, jestem jedną z tych osób, które w dzieciństwie raczej nie czytały), a dopiero później sięgnę po biografię. :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam z całego serca - ja cały czas też odkrywam kolejne jej książki, za starym na nie nigdy się nie jest. :)

      Usuń
  5. Nie za bardzo lubię biografie, ale książki Lindgren warto byłoby przeczytać, co chciałbym zrobić w przyszłości. :)

    OdpowiedzUsuń