Mikołaj do mnie zapukał, czyli wymianka

I to w osobie nie byle kogo, bo pana kuriera. Strasznie zaciekawiona podpisałam się w miejscu gdzie powinna być data, a datę wpisałam tam gdzie powinien być mój podpis i pośpieszyłam na górę by dowiedzieć się, co kryje się w całkiem sporej paczce.
Oczywiście nikt mi zadania nie zamierzał ułatwiać. Święty Mikołaj zapakował prezent w masę reklamówek, woreczków, papierków, a ja z coraz większą niecierpliwością je otwierałam. Wreszcie dotarłam do środka i zamarłam…



A jak Mery zamiera to w domu robi się cicho, a potem następuje wybuch, czyli bezbrzeżna radość. Tak było i w tym przepadku. Dlatego, że ja marzyłam o „Norwegian Wood”, że uwielbiam białą herbatę, że uwielbiam słodycze, i że uwielbiam cudowne ręcznie robione zakładki.



Dlatego również uwielbiam swojego św. Mikołaja, którym została ZUzanna. Dziękuję Ci kochana z całego serca.:*
Cała paczuszka przyszła do mnie z wymianki organizowanej przez Urszulę. Dzięki:*




* * *


Święta za pasem, więc Mery prócz prezentów wyrabia dziwne rzeczy typu pierniczki. Pierwsza partia zrobiona została tydzień temu przez moich młodszych braci. Dziś druga tura robiona wspólnie (czyli z moim wkładem). Święta to na prawdę dobry wynalazek.