Flesz filmowy #4

Mery zrobiło się smutno. Nic nie wiedząc siedziała sobie w domu, czytała, słuchała, oglądała, pisała i wreszcie zajrzała na filmweb, by poszukać nowego filmu Burtona, którego jeszcze nie widziała.  A tu bach! zagląda w komentarze, a tam tylko, że Burton jest beznadziejnym reżyserem i w ogóle najlepiej to go z daleka omijać, bo wszystko u niego takie samo, przesłanie płytkie, jakim cudem w ogóle może być człowiek z nożycami zamiast rąk (tutaj Mery po prostu padła).  Mery w takie głupoty oczywiście nie wierzy, a nawet jeśli wierzy, to nie popiera, bo strasznie lubi Tima, a jeżeli ma w filmie Johnny'ego, to już w ogóle się cieszy (tak, CIESZY SIĘ, a nie płacze jak niektórzy, że to znowu Johnny). I tak sobie odświeżyła wszystko, w ramach przyjaźni.


Zaczęło się od Charliego w fabryce czekolady. Pochodzi on od Dahla, a Mery z Dahlem się nie dogaduje od czasów Matyldy, ale tym razem przeszło bez większych krzyków. Nawet zdołała się Mery przypadkiem zachwycić. Trudno zachwycać się samymi nazwiskami, nawet gdy są to trzy ulubione męskie filmowe nazwiska (Burton, Depp, Highmore), jednak przy Charliem, nie grozi nam stan niezachwycaniasięwszystkim.   Przede wszystkim chatka w której mieszka Charlie wraz z babciami, dziadkami i innymi takimi. Strasznie dickenowska w wersji ligth. I  fabryka... Oczy się śmieją, zachwycają. Gra aktorska to mistrzostwo, szczególnie Depp, jako zwariowany, trochę zraniony i zdecydowanie nie z tej ziemi Willy Wonka bije wszelkie rekordy. A dzieciaczki mu nie ustępują.
Jeden z tych filmów, które trzeba obejrzeć, które mają magię przyciągania.
[filmweb]


Następna w kolejce była "Alicja w Krainie Czarów". Do wersji książkowej Mery ma straszny sentyment i co najmniej raz na miesiąc czyta sobie ona relację z szalonego podwieczorku. Niestety, z burtonowską wersją było gorzej. Dwa razy Mery ją zaczynała i wyłączała za każdym razem. Jednak trzeci był już świetny.  Powrót po latach, daleki od wersji Carrolla jednak podobnie zwariowany i niespójny. Co prawda, zgubiono gdzieś książkowe magiczne sny, jednak wersja filmowa była na swój sposób urzekająca. Tutaj szczególnie duże wrażenie zrobiła na Mery ta apatyczna i anemiczna Mia...
[filmweb]

"Edward Nożycoręki" to jest mistrzostwo. Wszystkie filmy mogą się przy nim schować, on jest po prostu surrealistyczny, chwytający za serce, samotny, wypieszczony i przejaskrawiony. Depp przeszedł tutaj samego siebie (nawet Jacka Sparrowa pokonał), jest tak realistyczny i magiczny jednocześnie, tak zagubiony i zdezorientowany, że nie da się przejść obok niego obojętnie. Cała sceneria charakteryzowana na jakieś lata 60. (przynajmniej Mery tak to odebrała), idealna i aż odrzucająca stanowi świetny kontrast dla Edwarda. Burton przeszedł samego siebie, Johnny przeszedł samego siebie, autor scenariusza przeszedł samego siebie...
[filmweb]

Podsumowując, reasumując, czy jak kto tam woli, Mery nigdy w życiu nie powie, że Burton jest beznadziejny, bo jest to straszne kłamstwo (przynajmniej w opinii Mery). Tim wnosi w te schematyczne  hollywoodskie filmy powiew czegoś nowego, wyróżnia się, tworzy tak magiczne obrazy i jest jedynym w swoim rodzaju, więc według Mery powinni go raczej objąć jakąś ochroną (by nie wyginął), a nie krytykować. O Johnnie można powiedzieć to samo.

Sam flesz za to, dzisiaj znów odstąpił od swojej codziennej formy, zyskał nawet podsumowanie. Czy na dłużej, czy tym razem flesze będą bardziej tematyczne? Nie wiadomo. Bardzo możliwe, jeśli ktoś zacznie gadać na kostiumowe filmy - kolejną miłość Mery.

18 komentarzy:

  1. Książkówka też nigdy nie powie, że Burton jest beznadziejny! Uwielbiam jego filmy i współpracę z Deppem o czym niedawno u siebie pisałam. A "Edward..." jeden z moich ukochanych filmów, mimo że w dzieciństwie się go bałam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tych wyżej wymienionych zrobiłaś mi ochotę na "Charliego...". Nie oglądałam, a chyba kiedyś muszę to nadrobić.
    A w "Alicji w Krainie Czarów" (wersja literacka) coś mi nie pasuje. Niby fajnie, inaczej, ale jakoś nie do końca.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Charliego..." uwielbiam i wersji filmowej i książkowej (w ogóle Dahla kocham!), "Alicja w Krainie Czarów" jakoś mi nie podchodzi, próbowałam kiedyś oglądać, ale chyba to jednak nie dla mnie... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Burton to jeden z moich ulubionych reżyserów, ale nie mogę powiedzieć bym była wobec niego bezkrytyczna, bo "Alicja" i "Mroczne cienie" niezbyt mi się podobały. Faktem jest jednak, że wszystkie jego filmy są w jakimś stopniu podobne do siebie, dlatego czekam na coś odkrywczego, dla odmiany może bez Johnny'ego (nawet pomimo, że uwielbiam jego połączenie z Timem).

    OdpowiedzUsuń
  5. Burton jest moim ulubionym reżyserem. Sama mam w planie odświeżenie sobie wszystkich jego dzieł. Wspomniałabym jeszcze o "Soku z Żuka", "Jeźdźcu bez głowy", "Demonicznym golibrodzie z Fleet Street", które podobały mi się o wiele bardziej, niż "Alicja w krainie czarów".

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tam lubię Burtona. :) Jego filmu są takie dziwaczne i mają taką niespotykaną atmosferę. Nigdy nie widziałam ,,Edwarda Nożycorękiego", wiem, skandal, ale cóż ja poradzę, że nie mogę się zmusić do obejrzenia? Może kiedyś. :)
    ,,Alicji..." nie lubię w żadnej wersji. Ta też jakoś do mnie nie przemówiła (pomijam fakt, że oglądałam ją na potrzeby matury ustnej). Nudziłam się bardzo, nawet Depp nie pomógł, a ta Mia, jak dla mnie kiepsko zagrała.
    Za to ,,Charliego..." widziałam i zawsze zerkam chociaż na fragment filmu, gdy leci na TVN-ie. Podobało mi się to jak Johnny zagrał Wonkę. I w ogóle... morał, fabryka, rodzina Charliego. Po prostu, fajna produkcja. :)
    Byłam wczoraj na ,,Ozie: Wielkim i potężnym", czy jak tam się ten film nazywa i przed nim leciał zwiastun nowego filmu z Deppem i Bohnam Carter. Jakieś westernowe coś, ,,Jeździec znikąd". Myślałam, że to film Burtona, bo ten duet zawsze występuje u niego, a tu taka niespodzianka... :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham Alicję! Charliego nigdy nie widziałam, tak jak i Edwarda, ale kiedyś na pewno się skuszę :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Mi natomiast Alicja w Krainie Czarów bardzo się spodobała i koniecznie muszę przeczytać wersję książkową. Jeśli chodzi o resztę filmów, to planuję je nadrobić;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak można nie lubić Burtona?
    Tak w ogóle, to przez Ciebie mam ochotę kolejny raz obejrzeć "Charliego i fabrykę czekolady";)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ostatnio po raz któryś oglądałam "Charliego"... :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Pewnie mój komentarz się nie dodał :( W każdym razie bardzo podoba mi się ten Twój wpis, ciekawy :) A i ja jestem fanką Bartona, więc tym bardziej doceniam Twój wpis :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Zdecydowanie się zgadzam! Bardzo lubię Tima Burtona, wyrobił sobie już charakterystyczny, nietuzinkowy styl :) Zawsze niosą ze sobą wspaniały przekaz, a to wszystko w mrocznej, przejaskrawionej, kompletnie zwariowanej otoczce. I też cieszę się, że tak często widzimy u niego Johnny'ego Depp'a oraz Helenę Bonham Carter, żonę Burtona. Bardzo podobała mi się "Gnijąca panna młoda", a kiedy zobaczyłam zwiastun "Frankenweenie" od razu było widać kogo to film ;). "Charlie i fabryka czekolady" to wspaniały film, oglądałam go już kilkakrotnie i pewnie nieostatni raz. "Edwarda" również, ale było to już dawno temu i powinnam sobie go przypomnieć, ale pamiętam, że był to bardzo smutny film. Niestety nie widziałam "Alicji...", ale od dawna chcę to nadrobić! Szczególnie kiedy widzę kota :D Zawsze intrygował mnie ten uśmiech, a kiedy zobaczyłam zwiastun "Alicji..." w kinie, całkowicie mnie urzekł :D. Ach, i proszę, jeśli nie chcesz być przygnębiona ani zła, nie czytaj komentarzy na Filmwebie! Znam to uczucie, kiedy jesteś całkowicie zachwycona filmem czy aktorem, a zerkając na komentarze okazuje się, że wszyscy go nienawidzą. I choć nie powinno mieć to na Ciebie wpływu, opinia ludzi przygniata Cię, sprawia nawet, że dostrzegasz pewne błędy, nabierasz dystansu. Ale prawda jest taka, że w internecie zawsze będą przeważać negatywne komentarze - nie wiem co zyskują Ci ludzie obrażając osobę, która nawet tego nie przeczyta (gdyby było to możliwe, zrozumiałabym chęć dowartościowania się poprzez wytknięcie wad komuś innemu), ale zawsze są tam też ludzie, którzy będą jej bronić :) I czasami film sam się obrania, dlatego nikomu nie chce pisać się po raz setny jak świetny jest on, jeśli wszystko zostało powiedziane, natomiast "haterzy" stracili by sens swojej egzystencji, tak więc muszą to robić.

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham Burtona już od wielu, wielu lat! Jego filmy bez Heleny Bonham Carter i Deppa nie są już tak dobre, ale na szczęście nie ma wiele takich w których zabrakłoby tej genialnej dwójki :) Wszystkie wymienione przez Ciebie filmy oglądałam z milion razy i mam do nich ogromny sentyment, zwłaszcza do Alicji, którą zachwycałam się przez wiele miesięcy :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Tim Burton jest moim ulubionym reżyserem i filmy, które przedstawiłaś oczywiście oglądałam, chociaż Edward jakoś nie wywarł na mnie tak dużego wrażenia jak się tego spodziewałam. Bardzo podoba mi się jego współpraca z Deppem (którego też uwielbiam :D), bo razem tworzą świetny duet. ;]

    OdpowiedzUsuń
  15. Akurat "Matylda" mi się podobała (w każdym razie tak było jakieś 5 lat temu), za to z pozostałą częścią się zgadzam ^^

    OdpowiedzUsuń
  16. Oglądałam dwa pierwsze filmy i lubię je :) Po dwóch filmach o samym reżyserze się nie wypowiadam, bo mnie tam się podoba wiele rzeczy. A komentarzy na filmwebie nauczyłam się nie czytać, dla własnego zdrowia psychicznego, bo jedna połowa to ludzie nie umiejący wyrazić własnego zdania (z poparciem przykładami), a druga to tacy, którzy nie szanują czyjegoś zdania. Zdrowiej nie czytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja właśnie ostatnio oglądałam "Charliego". Ogólnie filmy z Johnnym Deppem mi się podobają, są takie "fajnie dziwne", tak to określam :)

    OdpowiedzUsuń