List od Krzysia.

18 stycznia 1882 roku w Londynie zapewne padał deszcz. Zagłuszając gwar ulic nucił tylko sobie znaną melodię. Chociaż, może nie? Może 18 stycznie 1882 roku w Londynie deszcze nie myślał tylko o sobie. W najpiękniejszy sposób układał kolejne krople na parapecie i uśmiechał się skrycie, bo JUŻ WIEDZIAŁ. 18 stycznia bowiem na świat przyszedł Alan Alexander Milne, późniejszy tata Krzysia i autor kochanych przez miliony dzieci książek o Kubusiu Puchatku.

Tych kochanych książek było dwie. Ładne, ulubione, pierwsze na mojej półce. Było też kilka innych, których warto poszukać, jednak te dwie były najważniejsze. I z miejsca stały się sławne. Do autora pisano tysiące listów – od małych czytelników, od początkujących pisarzy, od studentów potrzebujących pomocy w swojej pracy, od stowarzyszeń – tak zapewne mruczał znany na cały świat pan A.A.Milne. Czytał je przy śniadaniu, podawał żonie z pytaniem:
-Co o tym myślisz?
-To, co Sowa.
-I ja tak uważam. *
A pamiętacie, uważni Czytelnicy, co myślała Sowa? Nie? Był taki fragment Kubusia Puchatka, w którym Królik znalazł na drzwiach kartkę WY SZEDŁEMK ZAJĘTYK. Zaniósł ją do Sowy z prośbą o radę, Sowa przeczytała i zapytała:
-I cóżeś ty zrobił?
-Nic.
-To najlepiej. **
Więc śniadanie się kończyło, pan Milne nie odpowiadał, słuchając się rad Sowy Przemądrzałej. Za oknem mijały lata, listów przybywało, deszcz czasem zaglądał. Pewnego dnia jeden z ukochanych autorów odszedł na zawsze. Jednak listy płynąć nie przestały. Zaczęły być kierowane po porostu pod inny adres, do bohatera książek – Krzysia, syna pana Milne. Krzyś najpierw słuchał się Sowy. Jednak źle mu z tym było. Postanowił więc napisać do nas wszystkich list, w którym opowie.

O ojcu.
O sobie.
O dzieciństwie.
O Kubusiu.

Oczywiście, o tym ostatnim najwięcej. Pamiętacie drzewo, w którym mieszkał Kubuś Puchatek? Albo pułapkę na słonie? Czy chociaż most od "misiów-patysiów"? A co najważniejsze - pamiętacie Stumilowy Las? Wszystkie te miejsca istniały naprawdę. Były miejscem zabaw Krzysia. Państwo Milne bowiem mieli domek na wsi. Tam też miały miejsce najpiękniejsze chwile spędzone w dzieciństwie przez Krzysia. I chociaż my jesteśmy w tych krajobrazach intruzami, czujemy się tam wręcz swojsko. Przecież te wszystkie zabawy i nas spotykały, gdy byliśmy nie więksi od naparstka, schowani pod kołdrą, z głową na kolanach Mamy, wsłuchani w kolejne opowieści o Kubusiu i Tygrysku.

Jednak nie jest to tak beztroska opowieść jak opisywana w niej książka. Krzyś wbrew pozorom nie miał cudownego, wypełnionego miłością dzieciństwa. Na początku XX wieku to nie matki zajmowały się dziećmi, a nianie. Rodzice nie robili za wiele, by przełamać te konwenanse, by dziecko chociażby przytulić. Chociaż może nie widać tego na zewnątrz, ta książka wewnętrznie jest pełna smutku. Smutku cichego, czasem pełnego zrozumienia czy wybaczenia. Dla osób, które tak bardzo kochamy. W dodatku, jest pisana przez Anglika, a to w dużym stopniu zobowiązuje.
Przez całe życie serce mego ojca pozostało zapięte na ostatni guzik i nie próbowałbym teraz zmieniać tego, pisać o czymś, o czym on sam nie mówił nigdy. Chciałbym tylko pochwycić, odnaleźć trochę z tego, co wykipiało, co przedostało się na powierzchnię, i zanim przepadnie, utrwalić na tych kartach. Nic więcej.***
To jest historia poświęcona Kubusiowi i najwięcej tu o Kubusiu, jednak czasem spod pokrywy kipi też historia tych dwóch panów, tego smutnego chłopca i aż trudno nam to wszystko zrozumieć. Taką przepaść między literaturą i życiem. I jest nam najzwyczajniej w świecie smutno.

Chociaż książka staje się tak bliska naszemu sercu.

*"Zaczarowane miejsca"C.Milne
**"Kubuś Puchatek" A.A.Milne
***"Zaczarowane miejsca" C.Milne

"Zaczarowane miejsca" C.Milne, wyd.Czytelnik, 1982, tł.K.Jurasz-Dąmbska

Christopher Milne z Kubusiem Puchatkiem [źródło]