Jak ja lubię czytać książki! I jak ja lubię czytać o książkach!
Ostatnio towarzyszy mi ukochana pani Małgosia Musierowicz, której kolejne tomy "Frywolitek", jak to się potocznie mówi, odświeżam sobie. Albo raczej poznaję jeszcze raz i zachwycam się, jak to ludzie o mądrych i ładnych książkach mądrze i ładnie piszą. A w dodatku, jak to się przyjemnie czyta!
Słońce zachodzi, przez okno wpadają ostatnie promienie, a ja z kubkiem gorącej herbaty zabarwionej miodem, świeczkami zapachowymi i lampkami, kocem na kolanach czytam. I notuję przy okazji kolejne tytuły: książki pani Małgosi Baranowskiej (jak wspaniale zapowiada się nieznana mi dotąd "Prywatna historia poezji"!), "Klub Dumas" (czyżbym ja o niej już gdzieś nie słyszała?...),"Weryfikacja czarodzieja" profesora Raszewskiego, "Księgę potraw Jane Austen".
Lubię czytać o książkach. A potem czytać owe książki. Ot tak, tworzyć sobie listy książek wartych przeczytania. Szczególnie, że dziś zaczynają się ferie i całodobowy sezon na marzenia można uznać za otwarty.
A na stoliku czekają już najpiękniejsze tytuły. Czytam powoli, ciesząc się nimi, tak by najwięcej zostało wewnątrz.
Strasznie głośno, niesamowicie blisko czasem smuci, czasem cieszy czy zachwyca. I nie żałuję, że po raz drugi kupiłam sobie tę książkę.
Do Jane Eyre wracam. Chociaż za oknem nie ma zawiei, to jest najlepszy okres na takie powroty. One wydają się być wpisane w ten okres.
Auto da fe to przypadek. Zaczynający się tak, jak powinien. Zobaczymy, co czeka za rogiem.
Po zmierzchu skończę, jak tylko wrócę do Złego Ludzia. U niego najlepiej czyta się takie melancholijne książki przerywane absurdalnymi rozmowami.
Kwatera Bożych Pomyleńców to taka perełka, którą sobie podczytuję, czasem nie mogąc przestać. Perełkowa perełka na zimę.
Małe plany na nowy rok, do nowego kalendarza, zapisane we wskazówkach nowego zegara cicho tykającego. Dwóch portretów Inspiratorów brakuje. Pamiętam, myślę o tym. Ale nie dziś. Dziś cieszę się tymi tytułami.
Dobranoc!
Zostałam w Gwiazdowym gościńcu, a Ty przecież tutaj. Nadrabiam więc.
OdpowiedzUsuńZaczytuje się w Twoich słowach z zachwytem... "Słońce zachodzi, przez okno wpadają ostatnie promienie, a ja z kubkiem gorącej herbaty zabarwionej miodem, świeczkami zapachowymi i lampkami, kocem na kolanach czytam" - jak pięknie u Ciebie i ile inspiracji.
"Strasznie głośno, niesamowicie blisko" - to jedna z moich najukochańszych - pisałam o niej u siebie. Wspaniałych doświadczeń z lekturami zatem. Ja też ferii wyglądam, a przede mną "Poniedziałkowe dzieci" - odłożone specjalnie na ten czas. A teraz "Morfina" Twardocha - ach jaki język!!!
Pozdrawiam.
Witam w Krainie. Tu też można się rozgościć. :)
Usuń"Strasznie głośno" - to dzięki Tobie. I zdjęciom Twoim, i Twoim słowom. A i Morfina gdzieś daleko czeka. Pamiętam o niej, za dużo pochwał, by nie pamiętać. :)
Ok,ok, ok, ok "Szczególnie, że dziś zaczynają się ferie" - chyba tylko u Ciebie! :((( Ach, nie chce nic mówić, ale zazdroszczę!! Ja mam dopiero w lutym, jejku, nie dotrwam. :< Zwłaszcza, że za oknem tyleeee śniegu, ja chcę ferie! I love winter.
OdpowiedzUsuńNatomiast "Jane Eyre" też będę sobie powtarzać, ha!, tylko, że teraz nie mam czasu, bo szkoła, szkoła, szkoła. Buuu... Gdzie się podziała sprawiedliwość na tym świecie? Ale już tak poważnie to dzięki zapoznaniu się z biografią pana Ostrowskiego (tak, tak, pamiętam, że mam przeczytać "Na plebanii w Haworth" :D) całkowicie zmieniłam zdanie na temat tej książki, także ten tego, przejrzałam na oczy i ze swoją własną recenzją się NIE ZGADZAM. O.o A to jest bardzo, bardzo dziwne, wiesz? :>
Nawet gdyby tylko u mnie, czy to nie cudownie?! :D Śnieg też wreszcie przyszedł, zaczynamy sezon uśmiechów, wyzwań i spokoju. Też uwielbiam zimę. :-)
UsuńTeż się niezgadzam z moimi niektórymi recenzjami sióstr Bronte. O Jane Eyre na szczęście jeszcze nie pisałam. I wątpię, bym kiedykolwiek to zrobiła. Chociaż może... Kto wie? :)
Jak dawno nie czytałam "Frywolitek"... Chętnie bym do nich wróciła. Ale brak czasu i tyle nowych lektur czeka...
OdpowiedzUsuńTe nowe lektury to zguba dla nas... ;)
UsuńOjć, jak ja zazdroszczę osobom, które swoje ferie będą mogły spędzać czytając. Ja też wprawdzie spędzę je nad książką- zbiorem do matematyki, bo matura zbliża się wielkimi krokami. :)
OdpowiedzUsuńA twórczość Małgorzaty Musierowicz zawsze chwalę, choć do "Frywolitek" jakoś nigdy nie mogłam się przekonać. ;)
Aż tak pięknie nie będzie, będą książki do angielskiego czy matematyki, nie ma tak pięknie na tym świecie. Ale będę się starała starała, by na inne też czasu starczyło. Tak jak na filmy i seriale. ;)
UsuńDo Frywolitek dorosłam przy drugim czytaniu po kilku latach - wbrew pozorom wspaniała lektura.
Muszę sięgnąć wreszcie do "Frywolitek". Uwielbiam Musierowicz.
OdpowiedzUsuńPolecam z całego serca. :)
Usuń"Klub Dumas" jest w moich planach od bardzo dawna, muszę w końcu przeczytać. Musierowicz ostatnio znów z biblio przytargałam. Tym razem "Opium w rosole" :)
OdpowiedzUsuńO, opium świetne! Jedna z moich ulubionych części. A Klub Dumas czeka, chociaż w tych dalszych na razie.
UsuńUwielbiam czytać o książkach (dlatego książki o książkach to jedna z moich ulubionych kategorii). Ciekawa jestem Twoich wrażeń z "Auto da fe", bo moje były bardzo... mieszane. "Klub Dumas" zdecydowanie mi się podobał, jeśli chodzi o część książkową, ale bohaterka towarzysząca głównemu bohaterowi doprowadzała mnie do szału (a raczej sposób, w jaki narrator ją opisywał).
OdpowiedzUsuńCzytałaś "Książkę o czytaniu" Justyny Sobolewskiej? Jeśli nie, to polecam - wspaniała rzecz, apetyczna, i też można sobie z niej wynotow3ać całą masę kolejnych apetycznych tytułów.
Auto da fe zaczęłam i się podoba się. Jednak to dopiero początek, zobaczymy w jakim kierunku powędruje akcja. :)
UsuńKsiążki o czytaniu nie znam, dziękuję za tytuł, na pewno się rozejrzę!
"Frywolitki" były jedynymi książkami MM, które mi się nie spodobały. :) Miłego czytania!
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś za nimi nie przepadałam, jednak od jakiegoś czasu wręcz uwielbiam. :)
UsuńDziękuję i nawzajem!