Tytuł: Cień wiatru
Autor: Carlos Ruiz Zafon
Wydawnictwo: Muza SA
Ilość stron: 520
Ocena: 6-/6
Carlos Ruiz Zafon. Jednej z najpoczytniejszych autorów. Dlaczego sięgam po niego po raz pierwszy dopiero teraz? Niestety mam uraz do wszystkiego co modne. Autorzy wszędzie zachwalani dla mnie okazują się zazwyczaj przereklamowani. Po prostu bałam się zepsuć tę magię, którą na pewno promieniowałaby książka gdybym wyciągnęła ją całkiem nieznaną z biblioteki lub antykwariatu. Jednak zaryzykowałam. Czy było warto?
Rok 1945. Wczesnym rankiem ojciec przyprowadza dziesięcioletniego Daniela Sempere na Cmentarz Zaginionych Książek. Chłopiec musi wybrać sobie jedną z książek i „zaadoptować ją”, czyli ocalić od zapomnienia. Traf chciał, że wybiera on sobie „Cień wiatru” nieznanego nigdzie Juliana Caraxa. Chłopiec jest zauroczony książką. Mijają lata a on nadal próbuje odnaleźć inne dzieła tego autora. Jednak na tych książkach zależy również komuś innemu, człowiekowi bez twarzy, który chce je wszystkie zniszczyć.
Wydaje się, że tak przedstawiona fabuła jest troszkę nazbyt banalna, by poruszyć serca tak obeznanych z literaturą moli jak Wy. Jedyne co może zainteresować to fakt, że wszystko kręci się wokół książki. Jednak Zafon nie daje się wciągnąć w jednowątkowe czytadło sensacyjne. Już po kilku stronach widzimy, że wcale nie ma zamiaru skupić się tylko na walce Daniela z tajemniczym człowiekiem. Zamiast tego dorabia nowe wątki w teraźniejszości, odkrywa po kolei karty z przeszłości. W końcu granica między tymi dwoma światami się całkowicie zaciera, a Czytelnik jest wciągnięty w fantastyczną przygodę i nie ma sił, która oderwałaby go od książki.
Dzieje się to za sprawą lekkiego, łatwo przyswajalnego języka jakim operuje autor. Nie wchodzi on w wielkie słowa o niezrozumiałym znaczeniu. Oczywiście nie ogranicza się też najprostszych wyrazów i krótkich zdań. Jest pomiędzy, albo raczej ponad tą granicą i dzięki temu widać jak na dłoni jego talent.
Kolejnym, doszlifowanym prawie do ideału elementem są bohaterowie. Jedni napełniają grozą, inni wzbudzają ciekawość lub sympatię. Zafon zastosował całą paletę charakterów ludzkich mieszając ze sobą różne cechy. Wyszło świetnie. Zarówno postacie pierwszoplanowe jak i te epizodyczne są przemyślane i na pewno nie bezbarwne. Moje serce zdobył (jak chyba większości) Fermin Romero de Torres. Człowiek wygadany, niebywale kurtuazyjny, wywołujący uśmiech na twarzy. Żeby nie był zbyt szablonowy autor dodał mu również ciężką przeszłość, czasem widoczną w gestach, słowach. Cudownie połączył niezłomność charakteru, pogodę ducha, nawet na dnie obyczajów społecznych.
Jednak największy szacunek do autora mam za cudowną kreację Fumero. Wiem, że w czasach gdzie rządzą paranormalne czyste zło powtarza się w prawie każdej prawie książce i staje się coraz bardziej oklepane, jednak to jak Zafon przedstawił tego człowieka po prostu mnie uwiodło. Szczególnie, że jego cechy i czynniki kształtujące charakter odkrywał stopniowo i nie w takiej kolejności, jakiej byśmy się spodziewali.
Akcja czasem pędzi do przodu z zawrotna szybkością, a czasem zwalnia, dając chwile wytchnienia Czytelnikowi, który może w tym czasie podziwiać cudowną scenerię Barcelony. Autor oprowadza nas po niej pokazując w największej tajemnicy opuszczone kamienice, cudowne romantyczne uliczki, pałacyki z którymi wiążą się dziwne historie…
Książka po prostu mnie urzekła. Zaczarowała. Jednak na początku nie byłam tego taka pewna. Czasem patrzyłam na okładkę myśląc „arcydzieło to to nie jest”. Po pewnym czasie ze zdumieniem kątem oka spostrzegałam, że nie mogę się oderwać. Ja przygód Daniela nie śledziłam, ja w nich uczestniczyłam! Całym sercem znajdowałam się tam, w Barcelonie, która odradzała się na moich oczach po tragicznej wojnie domowej. Patrzyłam również jak odradza się Julian Carax. Jego życie w końcu nabierało sensu, a nadawał go mu Daniel, ten mały chłopiec…
Nie umieściłam tu nawet połowy tego co umieścić chciałam Było tyle szczegółów składających się w całość, które po kolei smakowałam i których nie sposób nie zauważyć. Sięgnijcie sami nie pamiętając o mojej recenzji i po prostu tego wszystkiego posmakujcie.Obojętnie obok niej nie przejdziecie.
Niestety jakaś uparta cząstka mojej duszy wytrwale mówi: „tak, to prawda, ale czy na pewno ta książka ma wszystko czego wymaga się od arcydzieła?! Wiesz przecież, że tu brakuje tego „czegoś”.” No tak, brakuje. Nie wiem, czy sprawił to fakt, że książka wychwalana jest pod niebiosa i po prostu aż tak reklamowana przeszkadza mi, czy może naprawdę tam czegoś brakuje. Dlatego by mieć czyste sumienie muszę postawić ten minusik przy ocenie. Mimo wszystko książka jest jedną z ważniejszych w moich zbiorach.
Jakiś czas temu widziałam tę książkę w bibliotece. Po twojej recenzji nie sposób mi się oprzeć :D
OdpowiedzUsuńOczywiście książka już dawno, dawno przeczytana :) Masz rację, książka jest aż nazbyt wychwalana, a nie jest aż tak wybitna, jak ją niektórzy malują. Niestety, jak dla mnie była przewidywalna, tj. w połowie jej treści wiedziałam, co-gdzie-jak-po co... Ale nie można zaprzeczyć - "Cień wiatru" czyta się naprawdę przyjemnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zgadzam się z Twoją wypowiedzią. Też podchodziłam do "Cienia wiatru" z dużą rezerwą. Bałam się rozczarowania. A poza tym niefortunnie zaczęłam Zafona od "Gry anioła". Potem przez dłuższy czas nie mogłam sięgnąć po "Cień..." Jednak kiedy się przełamałam było ok. Chociaż początek jest trochę rozwlekły, fabuła mnie zaciekawiła na tyle, że dałam 5/6. Książka ma w sobie magię i to coś, co nie pozwala się czytelnikowi oderwać. Może gdyby nie była taka wychwalana, zakochałabym się od pierwszego wejrzenia. A tak uważam ją za b.dobrą, ale literackim dziełem, nie nazwę :)
OdpowiedzUsuńTak to już jest z tym panem Zafonem. Fenomen z niego i tyle. Cień wiatru to moja pierwsza przeczytana książka tego autora. Choć ulubioną jest Marina. Lubię tę jego magię słowa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Kurczę, a ja w dalszym ciągu jestem "za murzynami" czyli jeszcze nie miałam przyjemności czytać żadnej książki Zafona. Jednak mam nadzieję, że szybko się to zmieni, bo widzę, że warto, oj warto!
OdpowiedzUsuńNiesamowita książka, uwielbiam ją po prostu ;) Zdążyłam już pozapominać kilka wątków i z chęcią odświeżę swoją pamięć przy najbliższej okazji, w końcu książka czeka na półce :)
OdpowiedzUsuń"Cienia wiatru" jeszcze nie czytałam, choć mam w planach. Czytałam "Marinę" i "Księcia mgły", które podobały mi się, aczkolwiek nie byłam nimi szczególnie zachwycona. Mam nadzieję, że "Cieniem wiatru" będę, podobnie jak ty :)
OdpowiedzUsuńMnie nie zachwyciła.
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia co do niej i mimo twojej recenzji chyba jednak na razie nie sięgnę po nią, może kiedyś. Aczkolwiek nie mówię nie.
OdpowiedzUsuńPiękna książka, rozpływam się w zachwytach za każdym razem, gdy mam okazję :) Moim zdaniem nic jej nie brakuje, z niecierpliwością czekam na kolejną książkę Zafona. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMatko, ile ludzi, tyle opinii:D
OdpowiedzUsuńWysoka ocena ale i u mnie ta książka też taką zdobyła :)
OdpowiedzUsuńja miałam okazją przeczytać ją w pierwszej kolejności jeśli chodzi o tego autora i bardzo mnie wciągnęła, później była "Gra Anioła" i też mi się spodobała, a "Marina" jakoś już nie. Bo jednak są one podobne.
OdpowiedzUsuńAż dziwne,że ja do tej pory jeszcze tej książki nie czytałam.. Koniecznie muszę to niedługo zrobić.
OdpowiedzUsuńJa przeczytałam zaledwie parę stron ,,Cienia wiatru'' i odłożyłam na półkę z powrotem, gdyż jakoś mnie nużyła bardzo, ale po twojej zachęcającej recenzji, może spróbuje ponownie się przemóc i doczytać do końca.
OdpowiedzUsuńZ tymi modnymi i rozreklamowanymi książkami mam podobnie - podchodzę do nich z nieufnością i sięgam dopiero po jakimś czasie. Bardzo się cieszę, że książka Ci się spodobała. Przymierzałam się już kiedyś do przeczytania "Cienia wiatru", ale nic z tego nie wyszło.Początkowe strony jakoś mnie nie wciągnęły. Może kiedyś...
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą książkę! <3
OdpowiedzUsuńWstyd przyznać, ale jeszcze nie miałam spotkania z Zafronem... po tych wszystkich pozytywnych opiniach będe musiała to nadrobić!
OdpowiedzUsuńKsiążka jest fantastyczna - jak cała twórczość Zafona:)
OdpowiedzUsuńNie odpuszczę sobie zaznajomienia z prozą tego autora. Jeśli spodoba mi się jego twórczość, pewnie przeczytam wszystkie dostępne powieści :)
OdpowiedzUsuńMega recenzja. Świetny blog, będę zaglądała często:*:*:*:*:*:*:*
OdpowiedzUsuńobserwuje i zapraszam do obserwacji mojego blogu!!!
pozdrawiam!
Czaję się na tego Zafona i czaję...Muszę się w końcu na niego zdecydować. :)
OdpowiedzUsuńKsiążka rzeczywiście bardzo już znana, jednak ja nie miałam jeszcze okazji się z nią zapoznać, ale nic straconego. Jutro idę do biblioteki i mam zamiar jej poszukać. Mam nadzieję, że znajdę :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Czeka u mnie na swoją kolej ;D Jestem jej bardzo ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńMi się niesamowicie podobała. To była pierwsza książka Zafona która wpadła w moje rece. I od tamtej pory pokochałam autora ;)
OdpowiedzUsuńA ja tym razem nie o książce, ale o zamieszczonym przez Ciebie cytacie z Kubusia Puchatka. Czytam i zastanawiam się, jakim cudem coś tak zachwycającego, mogło umknąć mojej uwadze ? Muszę je sobie zanotować.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam - jeśli tylko uda mi się ją dorwać w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie więc chętnie po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu zabrać się za tego WychwalanegoPodNiebiosa Zafona :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mam ją w domu od dawna i to naprawdę bardzo dziwne, ale jeszcze jej nie czytałam, a uwielbiam iberyjską literaturę i mam już za sobą dwie książki tego autora ;) no cóż, w końcu się za nią zabiorę... Świetna recenzja!
OdpowiedzUsuńZapraszam na kolejną recenzję do Krainy Słów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ja też ze sceptycyzmem podchodzę do bestsellerów, dlatego pewnie nadal tej książki nie przeczytałam... Ale powoli się do niej przekonuję i coraz częściej spoglądam w jej stronę, będąc w empiku...
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że Ci się spodobała! :) U mnie ten tytuł to też pierwsze spotkanie z tym autorem.
OdpowiedzUsuń"Cień wiatru"... Wspominam- charakterystyczny klimat Barcelony, bohaterów prawdziwych do bólu i intrygującą fabułę... Takich książek się nie zapomina :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Właściwie słyszałam chyba same dobre, bardzo dobre opinie na jej temat. Nie wiem, co myśleć, mnie jakoś do niej nigdy nie ciągnęło. Właśnie bestsellery raczej budza we mnie wiele wątpliwości. Może kiedyś:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę ją przeczytać. :) Niedługo zamierzam nabyć tę pozycję. ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, brzmi zachecająco!!!
OdpowiedzUsuńMi również "Cień wiatru" bardzo przypadł do gustu :) Zgadzam się z oceną, to ważna książka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!