Autor: Marcel Pagnol
Wydawnictwo: Esprit
Rok wydania: 2010
Liczba stron:240
Ocena:7/10 (bardzo dobra)
Wokół nas świat budzi się do życia. Wiosna! Wiosna! Z kubkiem jaśminowej herbaty wyglądam przez okno. W powietrzu unosi się zapach charakterystycznie nieokreślony. Coś pomiędzy rześkim porankiem, słodkim przedpołudniem i srebrną nocą. Zapach jednej z czterech najpiękniejszych pór roku. Uchylam szyby, która dzieli mnie od pełni szczęścia. Zamykam oczy…
… wokół mnie unosi się cudowny zapach. Zapach idealnie wypieczonego chleba mieszający się z zapachem wiosny. „Tak mogłoby być zawsze” – jakaś niesforna myśl przemyka przez głowę i zaraz znika jakby przepędzona. Tylko czym? Zazwyczaj przecież takie myśli zostają trochę dłużej, czasem za długo i człowiek o wszystkim zapomina. A tu proszę, myk, myśli nie ma. Za to w powietrzu unosi się okropny swąd. Chleb nie jest już idealnie wypieczony. On raczej jest okropnie przypalony!
Biegnę pod piekarnię. Zebrał się tam już całkiem spory tłumek (jak to zazwyczaj bywa składa się on z niezbyt taktownych osób). Przedzieram się by zobaczyć co się stało. W środku przy jednym ze stolików siedzi piekarz mamroczący coś do siebie, a za ladą stoi… nauczyciel. „Ciekawy początek dnia. Nie ma co.” – ta myśl zostaje już na dłużej. Podchodzę do osobnika reprezentującego Oświatę i szeptem pytam co tu się dzieje.
-Żona piekarza uciekła z pasterzem. Aimable powiedział, że nie będzie pieczywa dopóki kobieta do niego nie wróci.
No tak, nie ma to jak złamane męskie serce, honor, duma, albo jeszcze coś innego, dla płci pięknej raczej niepojętego.
Pierwsza myśl jak pojawia się w mojej głowie: „Trzeba się wziąć, zebrać ludzi i znaleźć piekarzową. Przecież nikt nie będzie jeździł kawał drogi po chleb!” Jednak znowu problem. Ten z tym nie będzie szukał, bo już ich ojcowie ze sobą nie rozmawiali, a tamten z tym nie będzie razem się rozglądał, bo pierwszy czyta nie to co drugi. Zwariować można. Nawet ksiądz, niby osoba duchowna będzie zarzucał, że ktoś tam gdzieś się niemoralnie prowadzi.
I tak, po raz kolejny odkrywam głupie uprzedzenia jakie rządzą światem. Ba, odkrywam z pompą, bo z pomocą klasyka. Pagnol może nie jest znany w Polsce, ale we Francji? Kto go nie zna? Tu Marcel, tam Marcel i ta jego Prowansja…..
Jednak tu nie ważne są tylko uprzedzenia. Ważna jest również miłość. Cudowne uczucie przezwyciężające wszystko i potrafiące prawdziwie wybaczać. Je też odkrywam znów na nowo.
A to wszystko serwują mi w iście francuskim stylu (jeśli komuś z Francją kojarzy się Molier, gorzej jeśli z tym pięknym krajem kojarzy Wam się na przykład Wiktor Hugo…). Molier, Hugo, już widzę zaskoczenie na waszej twarzy. Rozwiązanie jest banalne, „Żona piekarza” pisana jest w formie dramatu. Tak, teraz widzicie podobieństwo, prawda? Jednak proszę się tym nie zrażać, niech nikt nie próbuje zasugerować, że ta forma jest zdecydowanie uboższa. Pamiętajcie co mówił Szekspir:
„Jeżeli w książkach czyta się tylko to, co zostało napisane, to całe czytanie na nic.”
Tak więc zapominając już o mojej jaśminowej herbatce, pamiętając o Williamie, czytam, podczytuję i jak zawsze ładnie wszystko wychodzi (dobrze, nie jak zawsze, ale wychodzi). Marcel znów przypomina nam co jest najważniejsze, znów jak matka swoim dzieciom wpaja znaną od wieków mądrość, pozwala nam samym odkrywać, że mimo różnic czasowych, kulturowych w ogóle nie różnimy się od bohaterów. Co więcej pozwala nam się zaśmiewać z ich błędów, waśni pokazując, że sami zachowujemy się identycznie. Na koniec to niezbyt miłe uczucie, wierzcie mi.
Jedyne czego brakuje, to te cudowne opisy do jakich mnie autor przyzwyczaił. Brakuje tego zapachu Prowansji. Chociaż, jeśli troszkę się skupimy, można go znaleźć w całej gamie postaci.
„Żona piekarza” – dzieło Pagnola napisane na podstawie opowieści. Dzieło króciutkie, ale pouczające. Dzieło niby proste, ale skomplikowane jak człowiek. Dzieło które spodoba się niektórym, bo niektórzy zobaczą w nim coś więcej niż tylko zwykłą opowieść.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Esprit.
Właśnie wczoraj ją otrzymałam, nic tylko czytać, a i z tym jest ciężko, gdyż moje myśli wciąż błądzą koło Igrzysk. Nie no mi kompletnie odbija! Ja jestem jakaś stuknięta :)
OdpowiedzUsuńCudowny masz avatarek:p
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy też sobie taki sprawie, jak tylko przeczytam książkę i wrócę z kina (albo jak w ogóle w końcu ktoś mnie na dwór wypuści?!), bo Ty na prawdę zwariowałaś. Dlaczego jeśli Igrzyska są tak dobre, ja siedzę zamknięta w domu? Też chcę je wreszcie mieć!
Oj sprawisz sobie sprawisz :)
UsuńTylko ty mi tu nie zostań fanką Gale!
Książki Pagnola jeszcze przede mną, ale mam jak najlepsze oczekiwania :)
OdpowiedzUsuńŻyczę szybkiego powrotu do zdrowia i czekam na wrażenia z Igrzysk :)
Chce przeczytać, bo lubię Pagnola ;)
OdpowiedzUsuńTę książkę darzę ogromnym sentymentem, ponieważ jest to pierwszy egzemplarz recenzyjny jaki otrzymałam. Czytałam ją przed samiutkimi Świętami Bożego Narodzenia, kiedy w całym domu rozchodziły się zapachy wigilijnych potraw... Uwielbiam ją jak i samego pisarza! ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja!
No, nie wiem, nie wiem. Od Esprit mam dostać coś o Janie Pawke II i mam nadzieję, że to nie będzie coś takiego. Igrzyska skończyłem czytać dzisiaj i jestem pod wielkim wrażeniem, a do kina nie pójdę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo nie idź. Również pozdrawiam.
UsuńNo moja droga...cudna recenzja! :) Świetnie się czyta. :) A na książkę mam chrapkę już od dawna. :)
OdpowiedzUsuńKusisz tym Pagnolem i to bardzo :) Muszę w końcu wziąć się z jego utwory. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że znowu jesteś. ;)
OdpowiedzUsuńDużo zdrówka.
Pozdrawiam.
Książkę już mam, gdyż dostałam ją w prezencie od koleżanki, ale jeszcze nie miałam czau czytać. Zamierzam to jednak nadrobić, bo widzę, że warto ją poznać.
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia życzę:)
OdpowiedzUsuńMieszane mam uczucia jeśli chodzi o tę książkę. Pożyjemy, zobaczymy.
Bardzo mnie zaciekawiłaś, dobrze, że jutro już idę do biblioteki to poszukam "Żony piekarza". Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWiele słyszałam o tym autorze i z pewnością kiedyś sięgnę po jego twórczość :).
OdpowiedzUsuńFajnie, że wróciłaś <3
Ten dramat trochę mnie przeraża, ale chyba się skuszę, bo zapowiada się naprawdę ciekawie :)
OdpowiedzUsuńAle Ty umiesz pisać :) wielkie brawa. A o Pagnolu pierwszy raz słyszę, i widzę że dużo tracę.
OdpowiedzUsuńAż mi rumieniec buchną na twarz. Dzięki:*
UsuńA Pagnolowi daj szansę.:)
Jestem nieźle zainteresowana książkami Pagnola, sporo o nim słyszałam, mimo, że jak mówisz (tzn. piszesz :)) nie jest w Polsce zbyt popularny. Chciałabym przeczytać choć jedną jego książkę :D
OdpowiedzUsuńSłyszałam wiele dobrego o tej książce i jak tylko będę miała okazję, to sama ją z wielką przyjemnością przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńRównież życzę zdrowia i weny twórczej!
znajomość literatury francuskiej jest u mnie znikoma, ale z panem Pagnol chętnie to nadrobię.
OdpowiedzUsuńCzytałam. I urzekła mnie ta książeczka. Czyta się naprawdę ekspresowo i przyjemnie. ;) Aktualnie zabieram się za inne jego pozycje, bo naprawdę Ta mnie zachęciła do tego. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Klaudyna.
Kolejne też świetne!
UsuńJa tam się ciesze, że wróciłaś :D Lubie Twoje teksty :D
OdpowiedzUsuńCo do Pagnola to jestem go coraz ciekawsza...
Ja ostatnio dostałam do recenzji "Czas tajemnic". Zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. "Żonę piekarza" z wielką chęcią również przeczytam. To tylko kwestia czasu. :) Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńNo nie wiem ;) Postaram się w nie dalekiej przyszłości przeczytać.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Pagnola, a na tę książkę już poluję ;)
OdpowiedzUsuńChyba raczej nie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńJakoś niespecjalnie ciągnie mnie do tej książki... ;)
OdpowiedzUsuńJejku, jak Ty ładnie piszesz... :) Mam nadzieję, że kiedyś sięgnę po "Żonę piekarza", ponieważ może być całkiem ciekawa. :)
OdpowiedzUsuńPoluj na "Dobranych", poluj, bo naprawdę warto! :) Ja akurat wygrałam ją w konkursie, więc nie musiałam martwić się o uzbieranie pieniędzy na nią. Stoi sobie na półce i pięknie komponuje się z innymi książkami. :)
OdpowiedzUsuńPiękna recenzja! O książce słyszałam już wiele pozytywnych opinii, więc kiedyś przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, świetna recenzja! Co do książki to myślę, że jeśli wpadnie mi w ręce to po nią sięgnę. Cieszę się, że wróciłaś :).
OdpowiedzUsuńświetna recenzja :)
OdpowiedzUsuńmnie też dopadło choróbsko ... tak zwane schorzenie kibica - gardło ;). chrypę mam tak straszną, że lepiej mnie nie słuchać ;).
zdrówka ! :).
na "Żonę Piekarza" poluję już od dłuższego czasu. Naczytałam się tyle pochlebnych opinii i pokładam w tej książce duże nadzieje - obym się nie zawiodła! :)
OdpowiedzUsuń