Tytuł: Dym i lustra
Autor: Neil Gaiman
Wydawnictwo: Nowa Proza
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 375
Neil Gaiman to postać dobrze
znana w literackim światku. Pisarz przyprawiający o dreszcze nawet
twardzieli. Jego „Koralina”, „Gwiezdny pył” czy „Nigdziebądź” co raz pojawiają
się w blogosferze i zbierają pochlebne opinie.
Sporym ryzykiem było zabieranie się za jego prozę od
opowiadań. Bo jak prastary stereotyp głosi: lepiej polegać na dłuższych
formach, na opowiadaniach można polec.
„Dym i lustra” było zbiorem różności. Było zbiorem: „historii zebranych […] na zamówienie przeróżnych redaktorów, proszących o teksty do antologii („To antologia opowiadań o świętym Graalu”, …o seksie”, „…bajek w wersjach dla dorosłych”, …o seksie i grozie”, „…o zemście”, „…o przesądach”, „…i znów o seksie”)"*. Było zbiorem aż 35 tekstów. Więc uprzedzenia były uzasadnione. Jednak sięgnęłam.
„Dym i lustra” było zbiorem różności. Było zbiorem: „historii zebranych […] na zamówienie przeróżnych redaktorów, proszących o teksty do antologii („To antologia opowiadań o świętym Graalu”, …o seksie”, „…bajek w wersjach dla dorosłych”, …o seksie i grozie”, „…o zemście”, „…o przesądach”, „…i znów o seksie”)"*. Było zbiorem aż 35 tekstów. Więc uprzedzenia były uzasadnione. Jednak sięgnęłam.
Otrzymałam całą paletę barw:
Święty Graal mnie pociąga i owszem. Opowiadanie o nim podobało się. Dalej było o seksie. Erotyka w literaturze? Proszę bardzo, jednak nie jako wątek główny. Dlatego jeśli pierwsze taki tekst czytało się z zaciekawieniem, to po kilku było się zmęczonym. Potem bajki w wersji dla dorosłych. Tu jestem jak najbardziej na tak. Tak, tak, tak. Poprzekręcane jak w magicznym zwierciadle, czasem wręcz karykaturalne – podobało się bardzo. Zemsta, przesądy – nic specjalnego. Nie były jednymi z tych, których nie dało się czytać, a szokować miały pod koniec, ostatnim zdaniem. I szokowały. Jednak do tej końcówki prowadziła strasznie długa droga. Niestety. Czasem ciągnęła się wręcz w nieskończoność. O seksie. Tu już miałam lekko dość. Potem były tak zwane inne – czyli znów styl bajek dla dorosłych. I ja znów byłam na wielkie tak. Podobały się bardzo. Znów o seksie. Niestety, brnęłam, ale nie z zainteresowaniem. Nie z ciekawością. Raczej ze znudzeniem.
Święty Graal mnie pociąga i owszem. Opowiadanie o nim podobało się. Dalej było o seksie. Erotyka w literaturze? Proszę bardzo, jednak nie jako wątek główny. Dlatego jeśli pierwsze taki tekst czytało się z zaciekawieniem, to po kilku było się zmęczonym. Potem bajki w wersji dla dorosłych. Tu jestem jak najbardziej na tak. Tak, tak, tak. Poprzekręcane jak w magicznym zwierciadle, czasem wręcz karykaturalne – podobało się bardzo. Zemsta, przesądy – nic specjalnego. Nie były jednymi z tych, których nie dało się czytać, a szokować miały pod koniec, ostatnim zdaniem. I szokowały. Jednak do tej końcówki prowadziła strasznie długa droga. Niestety. Czasem ciągnęła się wręcz w nieskończoność. O seksie. Tu już miałam lekko dość. Potem były tak zwane inne – czyli znów styl bajek dla dorosłych. I ja znów byłam na wielkie tak. Podobały się bardzo. Znów o seksie. Niestety, brnęłam, ale nie z zainteresowaniem. Nie z ciekawością. Raczej ze znudzeniem.
Jak to bywa w zbiorach , niektóre
opowiadania przypadły do gustu, inne nie. Jednak wszystkie łączył jeden mianownik - brak grozy. Co prawda czasem lekki dreszcz przeszedł, czasem coś sprawiało, że bardziej przywierałam do poduszki, lecz oczekiwałam czegoś całkowicie innego. Oczekiwałam pełnych strachu, mrożących krew w żyłach opowieści. Nie dostałam tego. W zamian za to autor uciekł się do zabiegu znanego nam z na przykład obrazów Salvadora Dali.
Już na samym początku mamy napomnienie o Alicji w Krainie Czarów i już na samym początku czuję się podobną magię jak u Carrolla. Większość opowiadań, wierszy, nowelek posiada tę atmosferę. Są jednocześnie realistycznie prawdziwe i zniekształcone, widziane czasem na opak, w krzywym zwierciadle. Można by rzec jednym słowem: surrealistyczne.
I okładka. Możecie sobie mówić co chcecie, jednak grafika działa w jakiś sposób na nasze zmysły i nie sposób przejść obok niej obojętnie. Trzeba przyznać - Nowa Proza postarała się. Jestem pod wielkim wrażeniem. Zarówno sama postać jak i tło oraz czcionka, którą napisane jest nazwisko autora - majstersztyk.
Już na samym początku mamy napomnienie o Alicji w Krainie Czarów i już na samym początku czuję się podobną magię jak u Carrolla. Większość opowiadań, wierszy, nowelek posiada tę atmosferę. Są jednocześnie realistycznie prawdziwe i zniekształcone, widziane czasem na opak, w krzywym zwierciadle. Można by rzec jednym słowem: surrealistyczne.
I okładka. Możecie sobie mówić co chcecie, jednak grafika działa w jakiś sposób na nasze zmysły i nie sposób przejść obok niej obojętnie. Trzeba przyznać - Nowa Proza postarała się. Jestem pod wielkim wrażeniem. Zarówno sama postać jak i tło oraz czcionka, którą napisane jest nazwisko autora - majstersztyk.
*str.12
Za książkę dziękuję wydawnictwu Nowa Proza