W parze z XIX-wiecznym trupem ("Ostatnia noc jej życia" M.Jennings)


Tytuł: Ostatnia noc jej życia
Autor: Maureen Jennings
Wydawnictwo: Oficynka
Liczba stron: 312
Rok wydania: 2012


Ostatnia noc jej życia
Była zwyczajną nocą - 
Tylko przez jej umieranie
Odmiennie świat jawił się oczom - 

I to jak odmiennie! Przecież w zaśnieżonym Toronto zawsze panował spokój. Zdarzały się, co prawda, wybryki pijackie, ale morderstwo? Jednak, jak to zwykle bywa w takich wypadkach, fakty są niepodważalne.  Na ciele trupa nie widać żadnych obrażeń, prócz trzech małych siniaków na ręce. Żadnej krwi, śladów uduszenia, zadrapań. Poza tym, co dziwne (wręcz barbarzyńskie, jak określił to jeden z bohaterów) ofiara jest naga. Jej ubrania zabrano. Poza tym cóż można więcej rzec? Mamy rok 1895, żadnych większych szans na szczegółową sekcje zwłok. Jedyne co udaje się ustalić, to fakt, że kobieta była w ciąży, a umarła od podanego narkotyku.
Gdzie morderstwo w Toronto, tam na scenę wkracza detektyw Murdoch. Nie czeka go łatwe zadanie. Okazuje się bowiem, że kobieta była służącą u jednej z najbardziej wpływowych rodzin w mieście. Familia ta jest pierwszym podejrzanym ogniwem.  Jednak, ze względu na swoją pozycję władze od razu wykluczają ich z kręgu zainteresowań. Tak więc detektyw musi sobie radzić nie tylko z trupem, ale również zwierzchnikami. Tak zaczyna się śledztwo. Pełne niespodzianek i klimatycznej XIX-wiecznej Kanady.

Przeoczane dotąd drobnostki
W tym wielkim świetle żywo
Rysowały się w myślach - 
Jak odbite kursywą

Postacie były zdecydowanie najmocniejszą stroną powieści. Główny bohater jest może trochę stylizowany na Poirota, jednak ten zabieg miast razić dodaje tylko uroku Murdochowi. Szczerze mówiąc, zyskał moją sympatię, w przeciwieństwie do Herkulesa.  Jednak to nie on został moim faworytem, a roztrzepana Alice – prostytutka, podejrzana, a jednocześnie (w moim mniemaniu) niewinna. Roztrzepana, miejscami zgryźliwa, beztroska, frywolna i bardzo biedna. Poezja (w przenośni, oczywiście).
Autorka świetnie również ukazała nam różnice społeczne między poszczególnymi warstwami. Prócz wymienionego detektywa (który do najbogatszych nie należał) i prostytutki, widzimy klasy wyższe, czyli lekarzy, prawników.

Krążąc między ostatnim
Jej pokojem a tymi,
Gdzieśmy tkwili my, pewni,
Że poranek ujrzymy

Akcja nie należała do najszybszych. Płynęła własnym rytmem, zazwyczaj powoli, czasem miała pewne „zrywy”. Jednak trzeba uznać to za plus. Dzięki temu wszystko nabierało swoistej naturalności. Niedorzecznością by było rozwiązanie zagadki od razu, bez mylnych tropów, gorszych dni.

Czuliśmy wstyd, że istnieć
Tylko nam będzie wolno,
A wstyd rodził w nas zazdrość
Bezgraniczną wprost - o nią - 

Po tak obiecującej otoczce, najważniejsze – kto jest mordercą? Tutaj niestety was rozczaruję. Od początku domyślałam się, kto może za tym stać. Przyznaję, kilka razy autorka myliła trop, tak że do końca nie byłam niczego pewna, jednak mój faworyt okazał się w końcu winny. Jednakże, w trakcie poszukiwań pani Jennings udało się mnie zaskoczyć. Dwa fragmenty, tak zwane punkty zwrotne sprawiały, że nie byłam już niczego pewna.

Czekaliśmy - konała -
Stłoczone w klitce nocy
Dusze wołały ciszę
Od słów - wreszcie ktoś wkroczył

Byłam bardzo ciekawa, jak osoba żyjąca w XXI wieku poradzi sobie z cofnięciem do poprzedniej epoki. Pierwsza zasada, którą wymieniają autorzy: pisz o tym, co znasz. Dlatego cofnięcie się o ponad 100 lat wstecz jest ryzykownym posunięciem. Jednak, Maureen Jennings nie jest pierwsza i nie ostatnia.
Poradziła sobie przeciętnie. Były fragmenty, gdy podróż bryczką, brak nowinek technicznych dodawał smaczku tej powieści, kolorytu. Miejscami zgrzytał z postaciami, albo całym tłem.

Z relacją - coś mówiła -
Dźwięk nie chciał już wyjść z gardła -
Jak w trzcinie, zginanej ku wodzie,
Opór słabł w niej - ustał - umarła -

Podsumowując, książka jest naprawdę dobra. W szkolnej skali mocna czwórka z plusem za czas akcji. Niestety wkradło się tam też parę gorszych momentów, parę gorszych aspektów. Mimo wszystko uważam, że pani Jennings może jeszcze w kryminalnym światku moli książkowych namieszać. I to porządnie.

Nam - zostało poprawić poduszkę - 
I przygładzić kosmyków parę - 
I skorzystać z okrutnie wolnego
Czasu - by uładzić w sobie wiarę

W recenzji został wykorzystany wiersz Emily Dickinson "Ostatnia noc jej życia" w przekładnie S.Barańczaka