A girl reading - Pierre-Auguste Renoir |
-Do mięsa, ale do maku - wyjaśniła mama po prostu. - Leć do Julii i powiedz, że za chwilę będą mogli kręcić. Swoją drogą, nie rozumiem, dlaczego oni robią z tego takie misterium?
Sprzątnięta kuchnia wyglądała wcale nieźle. Mama położyła maszynkę na stole i pobiegła do ostatniego pokoju po doniczkę z paprotką, która miała nadać skromnemu wnętrzu kuchni bardziej pałacowy charakter. Kiedy wszakże wracała, usłyszała głosy Julczynych przyjaciół, dobiegające już z kuchennych rewirów, wobec czego odstawiła paprotkę i podkradła się na palcach, żeby poobserwować tego wspaniałego Tolka. [...]
-No, kręćmy, już kręćmy. - powiedział. - Muszę wracać, matka czeka.
-Tak, kręćmy już, kręćmy - poparła go Julia głosem sztucznie ożywionym. - A jutro zapraszam wszystkich na makowiec! - Jej żarliwe oczy skierowane na Tolka mówiły "zapraszam ciebie" - i mamie Żakowej ścisnęło się serce. Postanowiła polubić Tolka, niezależnie od jego różowych uszu.
Julia, wciąż patrząc na ukochanego, przytwierdziła maszynkę do stołu.
-Gotowe - oświadczyła i sięgnęła po sito z makiem.
W tym momencie mama Żakowa uprzytomniła sobie, że maszynka nie została umyta. "W zasadzie - pomyślała - trochę kurzu w makowcu..." - lecz w jej piersi obudziło się nagle niedobre przeczucie.
Rudowłosa sympatyczna Krystyna nakładała mak do maszynki. Tolo kręcił. Pierwsze obroty korbką wykonał z pewnym wysiłkiem.
-Czekaj, czekaj - powiedziała Krystyna, spoglądając na wylot - coś tu dziwnie idzie...
Gdyby Julia miała dar przewidywania, znalazłaby w tej chwili inną zabawę dla swych przyjaciół. Mama Żakowa zamarła pod drzwiami. Rudowłosa Krystyna rozkręciła maszynkę i nagle w kuchni eksplodował chóralny wrzask obrzydzenia.
-Co to jest! - górował nad wszystkimi straszny głos Julii.
-Zdechła mysz - odparł Tolo, z chłodną ciekawością naukowca badając truchełko do połowy wkręcone w śrubę maszynki. - Całkiem wyschnięta. Julia, skąd ty wzięłaś taką mumijkę?
-Smacznego - powiedział brodacz i zarechotał.
Zaległa cisza pełna zażenowania. Brodacz chrząknął, nagle speszony, i zaczął się bawić widelcem.
Silne napięcie, w jakim znajdowała się Julia od południa, musiało się rozładować w czymś gwałtownym. Haniebne szczątki w maszynce były tą kroplą, która przepełniła czarę; Julia wybuchnęła histerycznym śmiechem, który rychło przeszedł w równie histeryczny płacz. Goście pokręcili się chwilę, wreszcie, po kilku bezskutecznych próbach uspokojenia lub rozśmieszenia Julii, wynieśli się rozkładając ręce.
Łkająca Julia została sama, jeśli nie liczyć zwłok myszy w maszynce i przytajonej za drzwiami matki.
"Szósta klepka" M.Musierowicz, Nasza księgarnia, 1989
Nie znam książek Musierowicz i już raczej nie poznam. Trochę załuję, że mnie ominęły, no ale cóż zrobić... No a Twój nowy cykl jeszcze raz muszę pochwalić, świetny pomysł! Czekam na kolejne święta u pensjonarek :)
OdpowiedzUsuńZawsze można jeszcze teraz dać jej szansę... Chociaż tej pierwszej części.
UsuńI dziękuję za miłe słowa, już jest obmyślane co tam będzie za tydzień...
O, tak. Teraz wiem jakie będzie moje postanowienie noworoczne. Świetny cykl naprawdę trzeba pochwalić. :)
OdpowiedzUsuńI zapewniam, to nie jest jeden z lepszych momentów. Jest wiele, które przewyższają go stu krotnie;)
UsuńCzytając ten fragment na początku listopada to śmiałam się do łez. Teraz też ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że taki cykl wymyśliłaś. Wprowadza mnie w nastrój nadchodzących świąt!
I gdzie śnieżynki!?
Ja też zawsze się przy tym śmieję. Zresztą przy każdej myszy w tej książce dostaję głupawki.
UsuńŚnieżynek ni ma. Doprowadziły mnie do szewskiej pasji, nie chciały padać tam gdzie im kazałam, to wyrzuciłam...
Mery, rozbroiłaś mnie tymi śnieżynkami :D Zabrzmiało to jak marudzenie rozkapryszonej dziewczynki :D
UsuńA co to innego mogło być? Zdecydowanie marudzenie rozkapryszonej dziewczynki. Bo dziewczynka nie lubi jak jej śnieg pada na impresjonistów. Już niech pada lepiej na ten dziewczęcy, rozkapryszony nos (ach, podobno śnieg niedługo i Polskę nawiedzi, nie tylko Krainę Andersena;))
UsuńMoja ukochana "Szósta klepka"!;) Już zapomniałam o tej przygodzie z myszą...;)
OdpowiedzUsuńRadzę sobie przypomnieć. A potem kolejne (ta z Danką na wieży - zawsze mnie przyprawia o łzy).
Usuń"Szósta klepka" to była pierwsza książka z serii Jeżycjada, po któej już nie był odwrotu od czytania twórczości M. Musierowicz ;)
OdpowiedzUsuńOj tak, zdecydowanie...:)
UsuńKocham, uwielbiam i nie wiem co jeszcze! :D
OdpowiedzUsuńPowtórkę "Szóstej klepki" miałam niedawno, więc wszystko dokładnie pamiętam. Niesamowity rozweselacz, dobry na wszystko.
Ech, czy Ty masz za dużo energii? Gdzie się podział ten śliczny bannerek? :( Teraz troszkę ponuro jest...
Ja? (niewinne oczka). Jakoś poczułam się tak strasznie staroświecko i pompatycznie w tamtym szablonie, że go zmieniłam. A ten? Jeju, może i dla Ciebie jest ponuro, ja wręcz ubóstwiam to tło. Cudowne, cudowne, cudowne!
UsuńOch, tamten banner był przecież taki uroczy!
UsuńAle ważne, żeby Tobie się podobało. ;)
Mnie to drzewo trochę przeraża i czasami jakoś dziwnie mi się wyświetla to nowe tło... Chociaż aktualnie jest w porządku. ;)
Że nie mieści się troszkę, czyż nie? Bo to tło jest wgrane dwa razy, szał jakiś;)
UsuńJa tam jestem pod wrażeniem Księżyca (uwielbiam Księżyc!) i drzewa również. Brakuje tylko jakiegoś kruka, który by na nim przysiadł...
Tak, jakoś nachodzi na siebie nieładnie...
UsuńKsiężyc - świetny (a widziałaś wczoraj tę piękną prawie-pełnię? Cudowny był księżyc!), drzewo jest przerażające. Jeszcze kruk? Brr. :D
Księżyc przez ostatnie dni szaleje. I za to najbardziej go lubię. Ja też wtedy szaleję.;)
UsuńMoże ta książka nie jest moją ulubioną z tej serii, ale pamiętam tę scenę z myszą. Taka niemiła niespodzianka na święta ;)
OdpowiedzUsuńA ja tak się zastanawiam, która jest moją ulubioną z tej serii i nigdy nie mogę dojść. Ale dwie przodują, mianowicie: "Szósta klepka" (a jednak) i "Opium w rosole":)
UsuńJeeeeeeeeeeżycjada zawsze się gdzieś tam u Ciebie przewija! :D I dobrze, bo kocham :3 Szóstą klepkę chyba najwięcej razy czytałam, może dlatego, że jest pierwsza i ją mam na właśność :D Wprowadziłaś mnie w taki nastrój, że chcę święta już, w tej chwili!
OdpowiedzUsuńTo chyba przez sentyment i ten nieogarnięty nastoletni wiek (mój i Jeżycjady). A Święta nadchodzą, nadchodzą powoli. Już zaczynam myśleć nad pierniczkami...;)
UsuńAleż miło sobie było mi ten fragment przypomnieć :)
OdpowiedzUsuńA to i mi miło:)
UsuńNie, nie i jeszcze raz nie! Nie wiem dlaczego, ale mam ogromną awersję do książek tej autorki. Pamiętam, że będąc w szkole podstawowej przeczytałam nawet kilka z nich ale nigdy mnie zbytnio nie porwały ani nie zaciekawiły. Taki o zapychacz wolnego czasu ;)
OdpowiedzUsuńAaaaaa,zapomniałam. Ale za tydzień powinno się bardziej spodobać, obiecuję:)
UsuńKochana Jeżycjada :D Pamiętam ten fragment :D
OdpowiedzUsuńJeny, w ogóle tego nie pamiętałam :) Ach, skleroza!
OdpowiedzUsuńAgnes, to proponuję powtórkę przed Świętami;)
UsuńZe świąt w Jeżycjadzie to ja najbardziej lubię te w "Noelce".
OdpowiedzUsuńAle "Szósta klepka" sama w sobie jest fantastyczna (może dlatego, że bez Borejków?:) )
P.S. chyba zapomniałaś, co? :)
http://znalezionepodchoinka.blogspot.com/
Ło matko, zapomniałam! Ale, ale, moje wpisy też się kwalifikują? Jeśli tak, już zaczynam zamieszczanie:)
UsuńMery - wszystko, co o świętach i w świątecznym nastroju :)
UsuńDzięki - już widziałam ;)