Święta wśród pensjonarek cz.II

A girl reading - Pierre-Auguste Renoir
Było przyjemne, kanadyjskie wprowadzenie, dzisiaj będzie przygotowanie do świąt. Bo jak wiadomo, już niedługo zacznie się pieczenie pierniczków, lepienie pierogów, kręcenie maku...

-Do mięsa, ale do maku - wyjaśniła mama po prostu. - Leć do Julii i powiedz, że za chwilę będą mogli kręcić. Swoją drogą, nie rozumiem, dlaczego oni robią z tego takie misterium?
   Sprzątnięta kuchnia wyglądała wcale nieźle. Mama położyła maszynkę na stole i pobiegła do ostatniego pokoju po doniczkę z paprotką, która miała nadać skromnemu wnętrzu kuchni bardziej pałacowy charakter. Kiedy wszakże wracała, usłyszała głosy Julczynych przyjaciół, dobiegające już z kuchennych rewirów, wobec czego odstawiła paprotkę i podkradła się na palcach, żeby poobserwować tego wspaniałego Tolka. [...]

  -No, kręćmy, już kręćmy. - powiedział. - Muszę wracać, matka czeka.
  -Tak, kręćmy już, kręćmy - poparła go Julia głosem sztucznie ożywionym. - A jutro zapraszam wszystkich na makowiec! - Jej żarliwe oczy skierowane na Tolka mówiły "zapraszam ciebie" - i mamie Żakowej ścisnęło się serce. Postanowiła polubić Tolka, niezależnie od jego różowych uszu.
   Julia, wciąż patrząc na ukochanego, przytwierdziła maszynkę do stołu.
   -Gotowe - oświadczyła i sięgnęła po sito z makiem.
   W tym momencie mama Żakowa uprzytomniła sobie, że maszynka nie została umyta. "W zasadzie - pomyślała - trochę kurzu w makowcu..." - lecz w jej piersi obudziło się nagle niedobre przeczucie.
   Rudowłosa sympatyczna Krystyna nakładała mak do maszynki. Tolo kręcił. Pierwsze obroty korbką wykonał z pewnym wysiłkiem.

   -Czekaj, czekaj - powiedziała Krystyna, spoglądając na wylot - coś tu dziwnie idzie...
   Gdyby Julia miała dar przewidywania, znalazłaby w tej chwili inną zabawę dla swych przyjaciół. Mama Żakowa zamarła pod drzwiami. Rudowłosa Krystyna rozkręciła maszynkę i nagle w kuchni eksplodował chóralny wrzask obrzydzenia.
    -Co to jest! - górował nad wszystkimi straszny głos Julii.
    -Zdechła mysz - odparł Tolo, z chłodną ciekawością naukowca badając truchełko do połowy wkręcone w śrubę maszynki. - Całkiem wyschnięta. Julia, skąd ty wzięłaś taką mumijkę?
    -Smacznego - powiedział brodacz i zarechotał.
    Zaległa cisza pełna zażenowania. Brodacz chrząknął, nagle speszony, i zaczął się bawić widelcem.

    Silne napięcie, w jakim znajdowała się Julia od południa, musiało się rozładować w czymś gwałtownym. Haniebne szczątki w maszynce były tą kroplą, która przepełniła czarę; Julia wybuchnęła histerycznym śmiechem, który rychło przeszedł w równie histeryczny płacz. Goście pokręcili się chwilę, wreszcie, po kilku bezskutecznych próbach uspokojenia lub rozśmieszenia Julii, wynieśli się rozkładając ręce.
    Łkająca Julia została sama, jeśli nie liczyć zwłok myszy w maszynce i przytajonej za drzwiami matki.


"Szósta klepka" M.Musierowicz, Nasza księgarnia, 1989