Lecz co ona robi tutaj? W skromnej Krainie Andersena, trochę speszonej wizytą takiego gościa? Chciałam po prostu by pozostał jakiś ślad po mojej pierwszej wyprawie do Śródziemia. Po przeprawach przez góry i doliny, błądzeniach w Mordorze, wizytach w Rivendell.
Jest to bowiem jedna z tych książek, których już się nie zapomina, do których teraz się wraca, odwiedza i czerpie z nich wszystkiego co najlepsze. Pełna przepychu słownego, misternie utkanego obrazu świata, wspaniałych postaci i przygód.
Dziękuję za tak piękną książkę, za ulubionego Pippina i wspaniałego Aragorna. Za ukochanego Gandalfa i Froda. Za całą Drużynę pierścienia. Za entów, których wielbię chyba nawet bardziej niż elfów (a na pewno wielbię inaczej i za co innego), piosenki i najeżoną niebezpieczeństwami drogę.
Dobrze, że był ktoś taki jak Tolkien.
Dobrze, że istnieje takie miejsce jak Shire i Lórien.
Dobrze, że istnieje Śródziemie.
Dobrze, że historia Jedynego Pierścienia ze wszystkimi pieśniami, opisami, bohaterami i przygodami czeka na mnie cały czas i wciąż mogę odkrywać ją na nowo...
Bo...
"Dla nas, żyjących w paskudnym, zmaterializowanym i pozbawionym romantyzmu świecie możliwość powrotu do czasów heroicznych przygód, barwnych, przepysznych i wręcz bezwstydnie pięknych opowieści jest czymś niezwykle ważnym"
C.S.Lewis
"Władca Pierścieni" J.R.R.Tolkien, wyd.Muza (wydanie trzytomowe), 2002, tł.Maria Skibniewska