Tym razem padło na Atrofię. Och tu, ach tam, cóż i ja spróbuję. Siadłam, przeczytałam i gdyby pomnożyć przez dwa moją ocenę, byłabym bliska podzielenia uwielbienia tysięcy osób. Co więcej, na mojej osobistej liście młodzieżówek 2012 o pierwsze miejsce spiera się z Igrzyskami Śmierci, w tyle zostawiając zarówno Nevermore jak i Czerwień Rubinu (bezsprzecznie miejsce ostatnie).
Najmocniejszym atutem tej pięknie opakowanej książki jest pomysł.
Dzieci poczęte naturalnie są niedoskonałe. Dlatego – żeby stworzyć idealnych ludzi – ruszyła produkcja embrionów bez najmniejszych wad genetycznych. Ale tylko pierwsze pokolenie to okazy zdrowia; potomkowie perfekcyjnych ludzi umierają w wieku dwudziestu paru lat. W tym ponurym świecie dziewczęta zmuszane są do poligamicznych małżeństw, by zapewnić przetrwanie gatunku. Rhine, Jenna i Cecily trafiają do ekskluzywnej rezydencji w gaju pomarańczowym, gdzie wszystkie poślubia młody syn właściciela.
Z wykonaniem gorzej? Jak zwykle. Mimo wszystko, bohaterkę da się znieść, Cecily dodaje smaczku (chociaż to za duże słowo), a Jennę można nawet polubić! Jest dobrze. Język kuleje, jednak to chyba normalność w tego typu książkach, co więcej i tak nie spadł do poziomu Igrzysk Śmierci.
Czego więc brakuje? W subiektywnej ocenie, praktycznie wszystkiego. W ocenie młodzieżowej (moim okiem): akcji. Irytująca książka wręcz prosiła się o motor napędowy. A tymczasem cały czas szamoczemy się z Rhine (główną bohaterką), która ma zamiar uciekać i ucieka przez pół książki. Gdzieś wokół tego śmierć w oparach luksusu, uśmiechnięte maski pod zapłakanymi twarzami, rozczarowanie, prosektorium... Miało powiać grozą. Niestety. Tutaj trzeba dodać, że mnie bardzo łatwo przestraszyć. Pani de Stefano to się jednak nie udało...
Dlaczego więc pierwsze miejsce? Pierwsze miejsce, bo na tle młodzieżówek aż tak nie odstawała językowo, do gustu przypadły mi fragmenty o rodzicach i rysunki Zamkniętego Księcia (bo tak go nazywałam). Zapewne moje rówieśniczki dopatrzą się wielu innych plusów, ja nie umiem, a książki nie polecam. Chyba... chyba, że lubicie Igrzyska śmierci, Czerwień rubinu bądź Nevermore...
"Atrofia" L. de Stefano, wyd.Prószyński i S-ka, 2011, tł.M. Rychlik