Jak młodzież o młodzieżówce pisała... ("Atrofia" L.de Stefano)

Z moim pisaniem o książkach młodzieżowych to taka śmieszna sprawa. Wypowiadają się o nich wszyscy, 12-letnie fanki paranormal romance, 16-letnie dziewczyny lubiące książki o wampirach, 22-letnie studentki uważające je za miłe przerywniki czasu, 30, 40-letnie kobiety mówiące o nich "głupoty" i chłonące je w tempie światła, grupka bezwiekowa, która takowych nie czyta lub czyta i w obydwu przypadkach krytykuje, a następnie sięga po ostatnio u nas wydanego Henry'ego Jamesa (też bym sięgnęła, gdyby nie ta horrendalna cena).  Z racji, że mi ledwo i niedawno 15 stuknęła, powinnam sobie krążyć gdzieś wokół fanek paranormal romance i dziewczyn lubiących książki o wampirach (co na jedno wychodzi). Uświadamiam to sobie średnio trzy razy do roku i w wyrzutach sumienia, by aż tak nie wyróżniać się spośród grona rówieśników, sięgam po to, co aktualnie czytają nastolatki.

Tym razem padło na Atrofię. Och tu, ach tam, cóż i ja spróbuję. Siadłam, przeczytałam i gdyby pomnożyć przez dwa moją ocenę, byłabym bliska podzielenia uwielbienia tysięcy osób. Co więcej, na mojej osobistej liście młodzieżówek 2012 o pierwsze miejsce spiera się z Igrzyskami Śmierci, w tyle zostawiając zarówno Nevermore jak i Czerwień Rubinu (bezsprzecznie miejsce ostatnie).

Najmocniejszym atutem tej pięknie opakowanej książki jest pomysł.
Dzieci poczęte naturalnie są niedoskonałe. Dlatego – żeby stworzyć idealnych ludzi – ruszyła produkcja embrionów bez najmniejszych wad genetycznych. Ale tylko pierwsze pokolenie to okazy zdrowia; potomkowie perfekcyjnych ludzi umierają w wieku dwudziestu paru lat. W tym ponurym świecie dziewczęta zmuszane są do poligamicznych małżeństw, by zapewnić przetrwanie gatunku. Rhine, Jenna i Cecily trafiają do ekskluzywnej rezydencji w gaju pomarańczowym, gdzie wszystkie poślubia młody syn właściciela.

Z wykonaniem gorzej? Jak zwykle. Mimo wszystko, bohaterkę da się znieść, Cecily dodaje smaczku (chociaż to za duże słowo), a Jennę można nawet polubić! Jest dobrze. Język kuleje, jednak to chyba normalność w tego typu książkach, co więcej i tak nie spadł do poziomu Igrzysk Śmierci.

Czego  więc brakuje? W subiektywnej ocenie, praktycznie wszystkiego. W ocenie młodzieżowej (moim okiem): akcji. Irytująca książka wręcz prosiła się o motor napędowy. A tymczasem cały czas szamoczemy się z Rhine (główną bohaterką), która ma zamiar uciekać i ucieka przez pół książki. Gdzieś wokół tego śmierć w oparach luksusu, uśmiechnięte maski pod zapłakanymi twarzami, rozczarowanie, prosektorium... Miało powiać grozą. Niestety. Tutaj trzeba dodać, że mnie bardzo łatwo przestraszyć. Pani de Stefano to się jednak nie udało...

Dlaczego więc pierwsze miejsce? Pierwsze miejsce, bo na tle młodzieżówek aż tak nie odstawała językowo, do gustu przypadły mi fragmenty o rodzicach i rysunki Zamkniętego Księcia (bo tak go nazywałam). Zapewne moje rówieśniczki dopatrzą się wielu innych plusów, ja nie umiem, a książki nie polecam. Chyba... chyba, że lubicie Igrzyska śmierci, Czerwień rubinu bądź Nevermore...

"Atrofia" L. de Stefano, wyd.Prószyński i S-ka, 2011, tł.M. Rychlik

42 komentarze:

  1. Zainteresowałam się tą powieścią ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kręci się tak wokół mnie ta książka i kręci. Chyba ją sobie odpuszczę i nie ze względu, że to młodzieżówka. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. O! Fajnie, że już przeczytałaś :) Zgadzam się, że pomysł świetny, niestety styl pisarki mocno kuleje, przez co lektura była dla mnie męcząca i nie oceniłam jej zbyt dobrze. Po drugą część, jeśli zostanie wydana, już pewnie nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się tak zastanawiam, zapewne również nie, jednak gdyby mnie coś znowu naszło... No, w każdym razie nie sięgnę po nią w najbliższym czasie;)

      Usuń
  4. Oj tak, pomysł był bardzo trafny. Gdyby ktoś zrobił książkę w tym stylu, ale dla.dorosłych i w lepszym stylu...
    Byłby hit !
    Jakby co, to eM to pierwsza wymyśliła, odpalcie mi zacny procent ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polać jej, dobrze gada - mówi pierwsza część mojej osoby.
      Cicho, kultury, przecież ty masz piętnaście lat, a studentki niech sobie piją - dodaje zgorszona druga część...;)

      Usuń
  5. Ta książka bardzo mnie ciekawi i mam ją już nawet na półce. Mam nadzieję, że mi się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie słyszałam jeszcze o niej, ale może kiedyś przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że nie tylko ja nie odebrałam tej książki z entuzjazmem :D Niestety, piękna okładka nie wypełniła mojego rozczarowania treścią...
    A "Czerwień rubinu" nie była aż tak tragiczna ;) Za to jej kolejne części - owszem...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie była? Czytałyśmy to samo? Chociaż też na początku byłam w jakimś dołku i odebrałam ją całkiem całkiem, potem przeszło...Dobrze, że kolejnych części na oczy nie widziałam...

      Usuń
  8. "Ach, mieć znowu 15 lat!" - zapłakała Gosława, 23 letnia staruszka...

    Ja w Twoim wieku (i trochę wcześniej już) czytałam straszne głupoty. Najpoważniejszy był Wharton, na którego miałam "fazę", ale poza tym byłam fanką żałosnej serii "Nie dla mamy, nie dla taty, lecz dla każdej małolaty". Także te dzisiejsze młodzieżówki są chyba jednak lepsze. Co prawda nie miałam okazji czytać żadnego tytułu, ale nie wykluczam, że kiedyś zrobię sobie taki niezobowiązujący przerywnik. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Nie dla mamy, nie dla taty, lecz dla każdej małolaty" - też lubiłam tę serię :D

      Co do książki, to spasuję. Nie dla mnie takie historie, chociaż "Igrzyska śmierci" mi się podobały i teraz zabieram się za kolejne tomy ;)

      Usuń
    2. @Gosława:
      Się odezwała staruszka, no doprawdy...
      Seria "Nie dla mamy..."- też czytałam, szczątkowo, ale jednak. I się zastanawiam, czy teraz są lepsze... Teraz są inne po prostu. "Atrofia" owszem, lepsza, ale kolejne... No, poza Igrzyskami.
      Jedną cechę mają w każdym razie wspólną - błyskawicznie się je czyta.

      @Binola:
      "IŚ" nie przeczę, nie były złe, chociaż świetne też nie były. A ostatni tom jest chyba najlepszy, więc czytaj, czytaj!

      Usuń
  9. Mogłabyś nie wspominać o tym, że masz 15 lat. Wiesz ile osób spojrzało teraz w lustro, żeby sprawdzić, czy aby nie ma już pierwszych zmarszczek?

    Tak sobie myślę, co czytałam w Twoim wieku... Chyba Jane Austen i siostry Bronte, ale też Harry'ego Pottera.

    OdpowiedzUsuń
  10. W Twoim wieku (bo ja z tych 22 letnich studentek) czytałam Christie. Pochłaniałam jedną książkę za drugą, ale po młodzieżowe powieści też sięgałam. Zarówno takie odmóżdżacze jak "dzieła" Meg Cabot jak i dojrzalsze książki Siesickiej. Co do recenzowanej powieści to swego czasu miałam na nią ochotę, ale po przeczytaniu kilku niezbyt pochlebnych recenzji odechciało mi się wyrzucania pieniędzy na własny egzemplarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na własny egzemplarz - ja kasy bym nie wydała, za dużo innych książek czeka w kolejce.
      A co ja w tym moim wieku czytam, tak sobie myślę, po lekturze waszych komentarzy - no wychodzi, że prawie wszystko (oprócz Meg Cabot, przeminął jej czas).

      Usuń
  11. Kiedyś miałam ją w planach, ale później naczytałam się dużo negatywnych recenzji i raczej jej nie przeczytam

    OdpowiedzUsuń
  12. Pomysł świetny? Pomysł ohydny, bleee. Nie tknęłabym tej książki kijem :P

    Młodzieżówki czytałam. Kiedyś. Jednak od paranormali zawsze stroniłam (przeczytałam jedynie "Zmierzch" i spasowałam). Raczej sięgałam po Janę Frey albo jakieś odmóżdżające książeczki, których nawet nie pamiętam. Pochłaniałam też literaturę kobiecą i wielbiłam Spraksa. Chyba najowociejsza była u mnie szósta klasa podstawówki, gdzie czytałam Ożogowską, Makuszyńskiego, Siesicką (której nie lubiłam i nie lubię), Kruger, Szklarskiego, Musierowicz oczywiście i Mongomery...
    I jak tych autorów z szóstej klasy nadal lubię (oprócz Siesickiej), to na Janę Frey, Sparksa, czy inne podobne zwyczajnie szkoda mi czasu. Tak mi się gusta zmieniły, o.

    PS. Widziałaś moją relację? Jeśli nie, zerknij na pocztę. Jeśli tak, to Cię poganiam. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, oczywiście o czymś zapomniałam.
      Te "Igrzyska śmierci" są tak słabe językowo? Na razie słyszałam same zachwyty i miałam zamiar przeczytać (bo kurczę wstyd, wielka literatka się znalazła, a "Igrzysk śmierci" nie zna :P), ale skoro szkoda czasu...

      Usuń
    2. Makuszyński, Ożogowska, Kruger, Szklarski, Musierowicz, Montgomery - klasyka mojego dzieciństwa, proszę się nie mieszać. Siesicka zresztą też, co ty masz do Siesickiej? Ja tam bardzo lubię jej "Opowieści rodzinne".

      IŚ były słabe językowo, jednak ogólnie cała książka nie najgorsza. No i historia całkiem całkiem i w ogóle u mnie wypadły całkiem dobrze. Nie powiedziałam również, że szkoda czasu.;)

      Usuń
    3. Nie wiem, co do niej mam, naprawdę. Jakoś mi nie podchodzi. Pamiętam się męczyłam z "Zapałką na zakręcie"... A moja bibliotekarka ciągle mi ją podsuwała. Brr.

      No wiem, tak jakoś mi się napisało :P To zobaczymy co z tymi IŚ pocznę. Kiedyś. :)

      Usuń
  13. Z ciekawości weszłam na lubimyczytac.pl i sprawdziłam jaką ocenę wystawiłam tej książce, okazało się, że uznałam ją za przeciętną. A czytałam ją dokładnie w 2011 roku, czyli już jakiś czas temu. I z tego co pamiętam bardzo zniesmaczyła mnie treść tej publikacji i ogólnie dziwnie mi się czytało o tym miłosnym czworokącie. Wiele typowych młodzieżówek postawiłabym wyżej od "Atrofii".


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłosny czworokąt, jak w ogóle sama fabuła całkiem przypadła mi do gustu. Mamy przyszłość, przymusem jest podtrzymanie rasy ludzkiej. Co innego gdyby oni tam żyli wszyscy z własnej woli, lecz tak na prawdę wszyscy się w tym domu męczą, mają dość. Trochę mroczna wizja, lecz ciekawa. Tylko wykonaniu brakuje...

      Usuń
  14. Książkę czytałam i albo jestem ślepa, albo ciągle nie ma drugiego tomu w księgarniach, co mnie bardzo denerwuje;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. O bosze, to ja nie należę do żadnej grupy wiekowej, jestem nieśmiertelna :D
    Żartuje, na Atrofię w tej chwili niekoniecznie mam ochotę, ale może kiedyś... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, jest jeszcze grupa bezwiekowa, pojemność nieograniczona, więc zapraszamy (Henry James nie jest obowiązkowy;p)

      Usuń
  16. W takim razie w moim przypadku "Atrofia" powinna stanowić miły przerywnik czasu. ;-) "Igrzyska śmierci" polubiłam, więc może podobnie byłoby z "Atrofią"? Nie będę usilnie szukać tej książki, bo sama tematyka jakoś nie interesuje mnie aż tak mocno, ale jeśli natknę się na nią to może skorzystam z okazji, chociaż... jeszcze rozważę to.

    OdpowiedzUsuń
  17. Po przeczytaniu tej książki byłam strasznie zawiedziona, dosłownie nic mi się w niej nie podobało. Nie wiem czemu ta książka jest tak dobrze oceniana, dla mnie była po prostu nudna ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Daruje sobie przeczytanie tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  19. "Śmierć w oparach luksusu" - to pięknie zabrzmiało ;D Szczerze mówiąc, wolę czytać młodzieżówki polskich autorów - Musierowicz, Nowak, Budzyńska oraz te z wydawnictwa Telbit. Są bardziej realne i życiowe. Po te zagraniczne młodzieżówki sięgam rzadko, ale za to najczęściej dokonuję trafnego wyboru. "Atrofię" sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo ładne zdjęcie :)
    I bardzo ciekawa recenzja. Ja sama mam mieszane uczucia co do tej książki, bo faktycznie różne recenzje krążyły po internecie.

    OdpowiedzUsuń
  21. A mnie się tam podobała, ja to chyba jakaś mało wymagająca jestem..:D

    OdpowiedzUsuń
  22. nie czytałam żadnej wymienionej przez Ciebie książki
    jednakże na "Atrofię" chętnie bym zapolowała :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Hmm, Igrzyska to ja uwielbiam, a Czerwień Rubinu mi się podobał. Nervermore nie czytałam. To ja chyba mimo mojej 19 zostałam przy tej szesnastce wiekowo ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Moim zdaniem pomysł jest...dziwny. Jestem 22-letnią studentką i nie czytuję powieści młodzieżowych;) Wolę inne "przerywniki";)

    OdpowiedzUsuń
  25. Mam do niej mieszane uczucia, ale przeczytam, czeka na półce od jakiegoś czasu, sądzę, że może mi się spodobać nawet z tego co czytam, szczególnie, że Igrzyska kocham, a Nevermore i Czerwień rubinu lubię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak książka leży na półce to nie marnujemy i czytamy. Szczególnie, że te inne młodzieżówki dobrze wypadły.

      Usuń
  26. A ja tę książkę bardzo ciepło wspominam. Chyba stała się jedną z moich ulubionych w 2011 roku i planuję ją sobie niebawem przypomnieć, bo zażyczyłam sobie część drugą na urodziny ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie czytałam i cóż tu dużo mówić nie mam zamiaru tego nadrabiać :)

    OdpowiedzUsuń
  28. A ja się skusiłam i czeka na półce na swoją kolej :P

    OdpowiedzUsuń