Najprzyjemniejsze jest oczekiwanie...

Czekałam, czekałam, czekałam długo...
Najpierw było długie zastanawianie się: "naprawdę chcesz? nie lepiej coś innego? może jednak Kapelusz cały w czereśniach? przemyśl to jeszcze!". Jednak jak to zwykle bywa, gdy biednej jak mysz kościelna osobie przybędzie gotówki, to długo raczej jej nie utrzyma przy sobie. Szczególnie, że tyle ciekawych książek owa mysz ma do kupienia. Więc wreszcie kupiła:
"Poniedziałkowe dzieci" Patti Smith
O pięknych dwudziestoletnich, Nowym Jorku, muzyce, zdjęciach, barwnych latach sześćdziesiątych, sztuce. Tak przynajmniej piszą. A co ja znajdę jeszcze w tej książce? Chciałabym dużo, oczekiwania są, jest i to cudowne uczucie - wiesz, że książka już leży obok ciebie, zaraz po nią sięgniesz, zatopisz się w niej. I chcesz jeszcze przedłużyć tę wspaniałą chwilę...
"Mio, mój Mio" Astrid Lindgren
Do czytania z Najmłodszym, do wracania o każdej porze dnia i nocy, do spokoju, do cudów, do... dzieciństwa? Nie, raczej do marzeń...

* * *

Jednak zalega na razie inny stos, który oczekuje.
Oczekuje mnie Drużyna Pierścienia Tolkiena, która od tak dawna była w planach.
Oczekuje Traktat o łuskaniu fasoli. Chociaż jestem już w połowie, on cały czas oczekuje. Oczekuje więcej zrozumienia, więcej czytania, powrotów do niego i kolejnych notatek na bokach, czy w pośpiechu zaznaczanych fragmentów.
Oczekuje Tango Mrożka, zwinięte licealistom z półki zatytułowanej 'lektury' i spoglądające na mnie z nocnego stolika.
Oczekuje Agnes Grey, już nie romansowa a wspaniale kobieca ze świetnymi postaciami.
Oczekuje Ramus i włóczęga, bo autorka bloga na włóczędze spokojnej i wesołej dawno nie była, a opowieści babci kocha.
Oczekuje i Pasja życia bez ucha, za to z talentem mistrzowskim, uwielbianym przez niektórych...
I ja na te książki oczekuję, bo zestawienie doborowe. Nie widać pozycji na której można się zawieść. I wszystkie przywracające spokój, kawał dobrej literatury.
Mery