Na południe od granicy, na zachód od słońca.


Nie wiem, jakie miałam wymagania wobec tej książki. Zresztą, czy w ogóle jakieś istniały? Chyba nie… Ta opowieść po prostu czekała na mnie. Czekała, bym poznała nie tylko techniczną stronę, bym otworzyła się na wszystko, co mogę w niej znaleźć i co ona może znaleźć we mnie.

Gdy zaczyna się przygodę z nią, nie patrzy się na nic. Pierwszy raz, to poznanie  historii. Ot, techniczna strona, zapoznanie z bohaterami, spojrzenie i szacunek, który już wtedy jawi się w maleńkich zdaniach. Ja za pierwszym razem nie wiedziałam, co o niej powiedzieć.  Nie napisałam nic. I po roku wróciła ona do mnie. To już jest dobry znak. Jak wraca, chociaż fragmentami, to znaczy, że ważna, że trzeba dać jej drugą szansę.

Dałam więc drugą szansę. Szansę wielu szans. Historia jest krótka, ja cierpliwa i spragniona takiej literatury. O dorastaniu, dojrzewaniu, drogach, które się przecinają, ale nie łączą. Wyrzuciłam więc wszystko, co psuło ten obraz, wszelakie wkładki erotyczne (panie Murakami, nie przesadzajmy!), niektóre wydarzenia , historię znaną wszystkim (on-żona-ktoś z przeszłości), zatrzymując to, co najlepsze: język, ukochane fragmenty, muzykę, sposób przedstawienia opowieści i migawki z życia Hajime. Powstało coś bliskiego temu, czego szukałam. Powstało coś bliskiego ideałowi. Coś, dzięki czemu, nie powstrzymałam się, zakreślałam  wszystko na kartach powieści, dopisywałam komentarze. Coś, co sprawiło już rok temu, że ostatnio sięgnęłam po tę książkę i co sprawia, że sięgnę po nią po raz kolejny.

Jednak nie zaryzykuję, nie powiem: idźcie, przeczytajcie tę książkę. Jeszcze nie jestem jej pewna. Jeszcze do tego nie dojrzałam. A wy? Jeśli złapiecie ją w tak odpowiednim okresie, jak ja złapałam, większość może wam zazdrościć. Znajdziecie się na południe od granicy. Jeśli nie wyjdzie, będzie za wcześnie, będzie za późno, będzie za wiele oczekiwań – pożegnajcie się z tą historią… Patrząc na nią obiektywnie (tak w ogóle można?) trochę jej brakuje. Nie zmienia to faktu, że Murakami jest świetnym pisarzem i jemu szansę dać trzeba.

Wybaczając wszelkie potknięcia, trzeba docenić muzykę, w jakiej takt grają jego powieści, pióro, którym operuje mistrzowsko, prostotę i przepych. Wszystko, co sprawia, że jego książek się nie zapomina.

"Na południe od granicy, na zachód od słońca" H.Murakami, wyd.Muza, 2010, z angielskiego przełożyła Aldona Możdżyńska.