Był August Ruhs, który muzyką zachwyca, był, istniał, udowadniał. Ale dzisiaj, chociaż towarzyszył mi i Lennon i Audrey Hepburn i Louis Armstrong to ona wygrywa. Współistnieje wraz z piękną książką, którą właśnie czytam, z listem, ze wspomnieniami. Woła i akceptuje jednocześnie. Chociaż tak gwałtowna, uspokaja...
A książka na dzisiejszy wieczór... Książka, którą na razie trudno określić słowami. Bo określa ją tylko ta muzyka.