
Nie tym razem jednak, wreszcie głos uciekł, zakopał się
głęboko w ziemi, zapewne drżąc ze strachu przed najgroźniejszymi historiami
świata: baśniami. Sięgnęłam wreszcie po jedną z tych cudownych książek Astrid
Lindgren i gdybym miała w trzech słowach
opisać tę, powiedziałabym: najpiękniejsza
baśń świata.
„Mio, mój Mio” bowiem, zamiast znajdować wydarzenia
zastępujące nam codzienne problemy, wyciąga rękę, by zabrać nas tam, gdzie ich
w ogóle nie ma – do Krainy Dalekiej.
Czy zostałeś przypadkiem porwany z parkowej ławki, tramwaju, łóżka, to nie ma znaczenia. Wreszcie czujesz się wolny, spokojny i bezpieczny. Księżyc przybliża się niepostrzeżenie, kraina już jest, odnaleziony ojciec-król i przyjaciele również.
Czy zostałeś przypadkiem porwany z parkowej ławki, tramwaju, łóżka, to nie ma znaczenia. Wreszcie czujesz się wolny, spokojny i bezpieczny. Księżyc przybliża się niepostrzeżenie, kraina już jest, odnaleziony ojciec-król i przyjaciele również.
Mijają więc dni, na przechadzkach po ogrodzie różanym,
po łąkach i lasach. Pojawia się cudowny koń o ufnych
oczach, jest też źródło gaszące pragnienie.
Lecz jak to w każdej baśni bywa, pojawia się mroczna
postać. Tym razem pod nazwą rycerza Kato, zabiera najmłodszych, wkładając im
serca z kamienia bądź zamieniając w ptaki. A uratować może ich jedynie Mio.
Malutki Mio, zabrany ze sztokholmskiego parku. Czy ojciec-król nie kocha go,
jeżeli godzi się, by wyruszył na taką wyprawę?...
Pod osłoną tej historii wielu biografów znalazłoby
kawałek życia autorki. To ona musiała oddać swojego maleńkiego syna do adopcji,
ponieważ nie stać jej było, by utrzymać dziecko. Dopiero po trzech latach mogła
zatrzymać synka w domu. Cóż, zapewne w historii kryje się przesłanie dla
Lassego. Jednak to przesłanie jest również gwarancją dla wszystkich dzieci,
uspokaja je i otula bezpieczeństwem.
Rodzice czekają na nie w Krainie Dalekiej. Ktoś czeka w Krainie Dalekiej
i na nas. I chociaż czasem czekają na
nas trudne zadania i trudne przeszkody, my je pokonamy…
Prócz sugestywnej historii w książce czekają na nas
marzycielskie scenerie, bure bądź sielskie krajobrazy. Czekają na nas ludzie i straszni, i ludzko
okrutni, i prawdziwi przyjaciele.
A siła całego opowiadania tkwi w prostocie. Dziecko jest
wymagającym czytelnikiem. Nie dla niego długie, nic nie wnoszące opisy. Powiesz
„ogród różany” i one widzą już wszystko. Ale oszczędzać na papierze też nie
można. Nie zapominajcie o pytaniach, jakie zadają dzieci. Trzeba trafić
idealnie. W styl prosty, wyczerpujący, zajmujący, magiczny, pobudzający naszą
wyobraźnię. Astrid Lindgren robiła to po mistrzowsku.
Piszę dzieci to, dzieci tamto, jednak sama widzę po
sobie, czego od babci wymagam, co ona mi daje. Podróż do krainy marzeń każdego
dziecka, każdego samotnika, każdego introwertyka, każdego zaganianego
społecznika. Podróż nie pierwszą klasą, co to bowiem za radość, gdy wszystko
mamy podane? Tutaj dużo musimy sobie wyobrazić, samemu przeżyć tę historię i to
jest w tej książce najpiękniejsze.
I dlatego ja tak uwielbiam tę książkę. Mimo niebezpieczeństw czekających na Mio, opowieść ta przynosi ukojenie i nadzieję...
"Mio, mój Mio" A.Lindgren, wyd. Nasza Księgarnia, 2008, tł.M.Olszańska