Zaczyna się zima.

Powróciłam do Krainy, ale przede wszystkim, powróciłam do Muminków. Nie sentyment, po prostu zaczyna się zima.
"Spokojne przechodzenie jesieni w zimę wcale nie jest przykrym okresem. Zabezpiecza się wtedy różne rzeczy, gromadzi  się i chowa jak największą ilość zapasów. Przyjemnie jest zebrać wszystko, co się ma, tuż przy sobie, zmagazynować swoje ciepło i myśli i skryć się w głębokiej dziurze, w samiutkim środku, tam gdzie bezpiecznie, gdzie można bronić tego, co ważne i cenne, i swoje własne."[str.8]
Jesień przeszła pełna wspaniałych lektur, odkrywania perełek z własnej półki, filmów z dziwnych zakamarków. Jednak teraz zaczyna się ten okres pełen milczenia, niewypowiedzianych słów i obserwowania.

Lubię raz po raz przyglądać się wydarzeniom w listopadowej Dolinie Muminków. Patrzeć na melancholijne zachowania ludzkie, duszenie się w sosie własnym, spokój, niepokój, melancholię. Czytam, podpatruję, czuję się jak w teatrze. Muminków już tam nie ma. Nie ma też bezsensownych analiz, z którymi się zetknęłam ostatnio.  Zresztą, jak powiedziała Mimbla:
"Nie przejmuj się, nie ma tu nic gorszego niż my sami"[str.125]
Więc trwam sobie ze sobą, miejscami towarzyszy mi Tove, zdarza się, że zajrzy Patti z Robertem, czy Too-tiki. Jednak przede wszystkim, gdy przebywanie, marznięcie i oddychanie samej ze sobą zaczyna się robić nieznośne, czytam sobie:
"Listopadowy dzień dobiegł powoli końca, zbliżał się zmierzch. Mimbla wsunęła się pod puchową kołdrę, wyciągnęła długie nogi, aż kości trzasnęły, i przyłożyła stopy do grzałki. Na dworze padał deszcz. Za kilka godzin będzie akurat na tyle głodna, żeby zjeść ugotowaną przez Filifionkę kolację, i może będzie miała ochotę porozmawiać sobie z kimś. Na razie nic nie musiała robić, mogła pogrążyć się w otaczające ją ciepło, a cały świat był jedną wielką, miękką kołdrą okrywającą Mimblę, a wszystko inne pozostawało na zewnątrz." [str.70]
I zaraz kołdra okrywa również mnie. Zawsze puchowa, zawsze zostawiająca wszystko na zewnątrz. Czasem w bezpieczne podróże zabierająca niebezpiecznych przyjaciół - smutnego van Gogha, zimową Astrid Lindgren, Austera na przestrzeni wieków. A jak jest już naprawdę źle, powtarzam:
"-Będzie śnieg."[str.181]
Słowem, zaczyna się zima. I chociaż czas zgubiłam, to znalazłam spokój.
Winter Sun - Claude Monet
Dzień dobry!