Jacek po kolejnych kłótniach postanawia przeprowadzić się od Alki – swojej siostry do kumpla. Hak, kolega Jacka mieszka w trzypokojowym mieszkanku w Warszawie. Czynsz płacą rodzice zarabiający na życie w Irlandii, więc chłopakom do szczęścia potrzebny jest „… sublokator, który będzie dużo płacił, dużo się uczył lub pracował, żaby nam w mieszkaniu nie zalegał. I wszystko się ułoży”*
Ułożyć, może i się ułoży, tylko jak? Chłopaki dają wiadomość do Internetu, że chętnie wynajmą mieszkanie, cena jest zaporowa, bo nowy lokator pieniądze musi mieć. Z ogłoszenia przychodzi masa osób, zdarzają się osoby dzwoniące o szóstej, „bo nie chciałem dzwonić przed szóstą, by nikogo nie budzić”. Decyzja pada wreszcie na Czecha Bodzia, który studiuje na łódzkiej filmówce. Wszystko byłoby dobrze, tylko…
Nie powiem, co, bo zepsułabym Wam całą zabawę, przyjemność przewracania stron z pytaniem: „I co dalej?!” Tak właśnie reagowałam ja, nie tolerująca młodzieżówek, podchodząca sceptycznie do każdej książki w której nie mogłam liczyć na nic ambitniejszego niż nastoletnia miłość.
Jednak obalając mity, w książce pani Budzyńskiej nie było nic o pierwszych uczuciach, randkach, pocałunkach i złamanych sercach. Znalazłam tam świetnie napisaną komedię, oglądaną oczami studenta, który ze swoją uczelnią dużo wspólnego nie miał.
Książka pani Małgosi jest pełna swoistego ciepła, świetnego humoru, ironii losu. Po pierwszym krótkotrwałym spotkaniu z serią „Ala Makota”, które za pomyślnie nie wypadło, do tego tomu podchodziłam nieufnie, z obawą czy się nie wynudzę, nie rozczaruję. Lektura zaskoczyła mnie zdecydowanie na plus. Spędziłam nad nią bardzo miłe popołudnie.
Na wyróżnienie zasługują tu świetnie „skrojeni” bohaterowie. Każdy z nich jest osobno dopracowany, przedstawiony nam w sposób zadowalający na ledwie stu siedemdziesięciu stronach. Sama szczególną sympatią zapałałam do Haka, człowieka leniwego, wyluzowanego, który po pierwszym szoku staną na wysokości zadania (choć mierzył zdecydowanie za wysoko…). Polubiłam ta jego niefrasobliwość, miał w sobie takie „coś”, mały płomyczek humory wymieszanego z ironią i lenistwem.
Książka pani Budzyńskiej może nie jest jakimś arcydziełem, ale świetnie sprawdza się jako czytadło na jesienne wieczory, na chandrę, by wywołać uśmiech. Mówię to szczególnie do młodzieży i zapewniam, żadnych złamanych serc, przesłodzonego życia tu nie znajdziecie. Nie znajdziecie również żadnych trudnych problemów, tematów tabu, po prostu „Ala Makota. Jacek” to świetne czytadło na chwilkę do którego kiedyś z przyjemnością wrócę.
*"Ala Makota. Jacek"
*"Ala Makota. Jacek"
"Ala Makota. Jacek", Małgorzata Budzyńska, wyd. Znak emotikon, ocena: 3,5/6
Za książkę dziękuję wydawnictwu Znak emotikon