Kapelusz lat dziecięcych ("Kapelusz za 100 tysięcy" A.Bahdaj)

Każdy młodociany obywatel Rzeczpospolitej Polskiej przeżył coś tak okropnego jak wakacyjna nuda. Szczególnie, że zamiast biegać z kumplami po Warszawie, trzeba grzecznie wyczekiwać poprawy pogody (niż znad Skandynawii – okropny wynalazek), siedzieć samotnie nad morzem, chyba, że wziąć pod uwagę towarzystwo własnej rodziny (co szanujący się młodociany obywatel odrzuci z miejsca). Dodać trzeba również, że gdy owy obywatel jest dziewczyną, sprawa komplikuje się jeszcze bardziej. 13-letnim przedstawicielkom płci pięknej bowiem więcej rzeczy nie wypada.

Na szczęście, Dziewiątka, znana również jako Krysia (jedynie wśród rodziny) nudzić się nie zamierza, więc w ramach znalezienia zajęcia, przechadza się po wspaniałym polskim kurorcie. W przemiłej kawiarence natyka się na sprawę kapelusza za 100 tysięcy. Jako osoba sprytna i ciekaw(sk)a, postanawia zagadkę rozwiązać.

Trzeba przyznać autorowi co autorskie, czytelnikom co czytelnicze i powiedzieć grzecznie, że chociaż mam wielki szacunek do pana Bahdaja, to wieje trochę za bardzo klimatem tamtych lat (czytaj: młodzieżowy PRL w składzie Bahdaj, Niziurski i Ożogowska razy dwa, czyli co za dużo to nie zdrowo) i miejscami za bardzo nudą (powtórka z „Wakacji z duchami”, daleko do „Podróży za jeden uśmiech”), może trochę pytaniem: czy tego już gdzieś nie było? Jednak sentymentalny czytelnik głupie pytania tego typu odstawia na bok i czeka raczej na zaskoczenie, ten wiatr, który wcześniej przeszkadzał, teraz pomaga.

Gdy już oddało się autorom i czytelnikom, trzeba również akcji oddać co akcjskie. Prowadzona wdzięcznie i lekko (tak by dopasować się do gustu kulturalnego czytelnika) wciąga i co najważniejsze, daje odpocząć od wszelkich, ciężkich, szarych, codziennych myśli.  Jednak czasem i tej przemiłej akcji zdarzają się przestoje, jakby ona nie mogła uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Nie dziwcie się jej jednak, drodzy czytelnicy, sami byście byli zszokowani, gdyby ktoś wam opowiadał o smarkatej wpadającej na trop przestępców i kalek nie będących kalekami.  Dlatego wybaczamy.

Jak już raz wspomniałam o smarkatej, to pociągnę wątek dalej. Jej co prawda, nie zamierzam nic oddawać, bo jest mi kompletnie obojętna i jakaś znana troszkę za bardzo (ten sam typ, znowu: szef gangu, trochę za bardzo przemądrzały i znowu warszawski), jednak wspomnieć trzeba. A więc: Krysia, lat kilkanaście, umiejąca się bić, typ Tomka z „Dziewczyna i chłopak…” (jakoś tak z nim mi się kojarzyła) i Marka Piegusa (jeszcze luźniejsze skojarzenie niż poprzednie). Ale trzeba przyznać, gdy akcja się dziwiła, to ona ją popędzała, nie była strasznie denerwująca, całkiem miło się nawet z nią przebywało.

Sama zagadka przyjemna, nawet bardzo, nie brutalna (bo to dla młodzieży przecież), z klasą, na gorszy dzień.  Troszkę przewidywalna miejscami, lecz znów trzeba przypomnieć, że to nie o to chodzi (jak co komu wychodzi…), a raczej o ten nastoletni, frywolny klimat. Otóż, moi drodzy, tuż obok przyjemnie prowadzonej całej akcji, największym atutem tej książki jest powiew dzieciństwa każdego z nas. Bez patrzenia w przyszłość, bez problemów, ot, tak na gorszy dzień.

Czy polecam? Jeżeli jeszcze tego nie wyciągnęliście z tekstu (bo mętnie pisałam), bądź nie chciało wam się czytać takiego tekstu (co też trzeba uwzględnić), to powiem po raz pierwszy czy powtórzę po raz kolejny: polecam każdemu. Małemu, odkrywającemu walory lektury, dużemu przypominającemu sobie dzieciństwo i młodość, dużemu nie znającemu Bahdaja, średniemu lubiącemu kryminały. Polecam każdemu.

"Kapelusz za 100 tysięcy" A.Bahdaj, wyd. Siedmioróg, 1992

16 komentarzy:

  1. Sama przyjemność cofnąć się do dziecięcych lat. Z pewnością niedługo (jak mój Mały podrośnie i będzie rozumiał, co mu czytam) będę miała okazję poczuć ten powiew beztroskich dni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno będziesz miała okazję. A Łukaszek będzie się tylko cieszył, poznając takich książkowych przyjaciół.

      Usuń
  2. Jakoś mi z panem Bahdajem często nie po drodze i jakoś nigdy nie mogliśmy na siebie trafić, sama nie wiem dlaczego.. ;) Uch, niedługo będę musiała nadrobić te czytelnicze zaległości ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie! W kategorii młodzieżowych pisarzy PRLu przegrywa jedynie z Nienackim. (Chociaż... może z Minkowskim też?...)

      Usuń
  3. Uwielbiam od zawsze, od tego pierwszego razu - aż do dziś. Przypominałam sobie Kapelusz kilka lat temu i nic nie zblakł od słońca tylu lat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja patrze troszkę inaczej, bo czytałam go (chyba) po raz pierwszy. Ale wrażenia miłe, jak widać wyżej:)

      Usuń
  4. Biorąc pod uwagę, że książka powstała około 1972 roku to klimat całkiem się zgadza. Ja się trochę później chowałam, ale doskonale te lata pamiętam dlatego to była jedna z moich ulubionych książek, jaki inne Bahdaja, Ożogowskiej :) Jeszcze jedna taka co świetnie pamiętam to "Stawiam na Tolka Banana" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nawet taki klimat może "nieprzypasować" w pewnym okresie życia;) "Stawiam na Tolka Banana" pamiętam chyba tylko serialowo... Chociaż, może i książkę czytałam? Nie jestem pewna.

      Usuń
  5. Czytałam książki Bahdaja, ale tej jakoś sobie nie przypominam. Może nadrobię

    OdpowiedzUsuń
  6. Oh, przypomniała mi się podstawówka... ,,Kapelusz...'' był wtedy jedną z moich ulubionych książek i nadal mam do niej wielki sentyment. Jestem wdzięczna mojej mamie, że zadbała o to, żebym czytała książki jej dzieciństwa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak ja mojej... Jakoś nie wyobrażam sobie, że miałabym się wychować jedynie na "Pamiętnikach księżniczki" bez całej Jeżycjady, Ożogowskiej, Pana Samochodzika, Montgomery, Makuszyńskiego, Jackiewiczowej, Coopera, Szklarskiego, Broszkiewicza... Stop! Bo troszkę się zagalopowałam w tych wspomnieniach. Ale dobra książka młodzieżowa nie jest zła.

      Usuń
  7. Tej książki Bahdaja nie znam, ale czytałem Wakacje z Duchami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wakacje - takie nijakie. Ja lubię, ale nie uwielbiam;) Kapelusz lepszy:)

      Usuń
  8. Jakoś specjalnie nie ciągnie mnie do tej książki :(

    OdpowiedzUsuń