To jest książka niezwykła. Jedna z tych, które czyta się łapczywie, chłonąc wszystko z przerażeniem, czasem zdziwieniem, studiując dokładnie każde słowo, a jednak mając wrażenie, że i tak coś gdzieś się ominęło.
Potem zamyka się ją, siada się, a w głowie ma się zamęt. Wszystko się miesza, jednocześnie będąc wyraźne i zamazane. Gdzieś z tyłu głowy ma się portret Doriana, ma się lorda Henryka... tylko ich. Bazyli, Alan, Sybilia, księżna - oni są pionkami, niewidocznym tłem, statystami grającymi tylko swoje statystyczne role. Liczą się tylko Dorian i Harry.
Jednak to wystarcza, by wbić Czytelnika w fotel, uwięzić jego myśli. Wywołać gniew czy nienawiść? Może zażenowanie lub obrazę? Czy jedynie chłodną, naukową ciekawość? Zależy od typu czytelnika. Bo przecież jak już nam wiadomo:
W rzeczywistości sztuka odzwierciedla widza, nie życie.
Czy to ważne, co ta książka wywołała we mnie? Chyba nie dla was.
W każdym razie byłam troszkę oszołomiona, troszkę urzeczona, troszkę zachwycona. Ciekawa. Ciekawa autora, ciekawa jego historii, ciekawa innych, zawoalowanych przesłań.
Jednak prawdziwy początek ta książka ma dopiero po jej zakończeniu.
Minęło kilka dni. Dni, w których nie szukałam przesłań. Dni, wypełnionych raczej myślami. Dni pełnych rozmów:
-Pewność jest fatalna. Niepewność czaruje. Mgła nadaje rzeczom urok.
-Można w niej zatracić drogę.
-Wszystkie drogi wiodą do jednego punktu, moja droga Gladys.
-A tym jest?
- Rozczarowanie.
Wilde prowokował, wyprzedzał epokę, wyprzedzał dawne, stereotypowe myślenie. I przetrwał. Czy dzięki temu?
Tydzień za nami. Zależnie od nastrojów ustalam sobie po kolei techniczne strony powieści. Widzę, że już tak nie zachwyca. Widzę mało polotu i oryginalności historii.
Dwa tygodnie za nami. Wydaje się głupim posunięciem, sprowadzać tę lekturę do moralizatorskiego punktu, ograniczać ją własnymi ograniczeniami. Czy nie lepiej zostawić wszystko własnemu biegowi i własnym myślom?
Dwa i pół tygodnia za nami. Niektóre niepewności się mnożą, myśli się mnożą, a do interpretacji mamy cały czas ledwo (albo aż) 300 stron. I wtedy znowu to robimy… Wracamy do tej książki…
Nie wiem, czy to dobra książka. Nie wiem, czy spodoba się wszystkim. Mnie uzależniła i wracam do niej co jakiś czas. Choćby do fragmentu. I myślę. Sięgam do symboli i pod powierzchnię. Mimo przestrogi:
Kto sięga pod powierzchnię, czyni to na własną odpowiedzialność.
Kto odczytuje symbol, czyni to na własną odpowiedzialność.
A jak kiedyś zdarzy się taki dzień,w którym będę wiedziała, czy ją polecić z całego serca czy może nie, to na pewno się odezwę.
"Portret Doriana Graya" O.Wilde, W.A.B., 2011
Wszystkie cytaty pochodzą z książki
Wszystkie cytaty pochodzą z książki
Cieszę się, że dostanę ją na święta :D Z drugiej strony szkoda, że muszę tyle jeszcze czekać... Zapowiada się niesamowita lektura i mam cichutką nadzieję, że i mnie choć odrobinę uzależni ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo, nie przesadzaj, to tylko tydzień! A po tym tygodniu, mam nadzieję, że i ty będziesz uzależniona.
UsuńMam ten tytuł w planach. Nawet film miałam oglądać. Ale coś nie wyszło. Nic to, wszystko do nadrobienia :)
OdpowiedzUsuńNiezwykle klimatyczna okładka. Przykuwa oko. Co do treści też budzi moją ciekawość, zaś twoja opinia kusi mnie bardzo. "Portret Doriana Graya" ma w sobie jakiś magnetyzm i muszę go odkryć osobiście.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tym tytule całkiem sporo i jestem go niesamowicie ciekawa. Mam nadzieję, że uda mi się go dorwać czym prędzej ^^ Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMam słabość do tej książki, zafascynował mnie wiele lat temu i w tym zauroczeniu trwam nieustannie.
OdpowiedzUsuńCzytałam i kompletnie nie przypadła mi do gustu. Ma pewne przesłanie i wiele mądrości w sobie - temu nie zamierzam przeczyć. Jednak jestem pewna, że w dzisiejszych czasach mamy pod ręką masę innych książek, które są sto razy lepsze od tej...
OdpowiedzUsuńTak jak już pisałam, moralizatorskie przesłanie nie przekonuje mnie. Za to sam sposób, wszelakie podteksty i drugie dna - urzekły mnie. I stawiam tę książkę wyżej niż wiele współczesnych. Nie dosięgają m Dorianowi do pięt.
UsuńOszałamiająca recenzja. Książkę muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńRecenzja cudowna! Książkę posiadam i czytając Twoją opinię pomyślałam sobie " Cholera Sieńko, dlaczego tak odkładasz jej lekturę"!? Jak tylko skończę "Atlas chmur" zaraz się za nią zabieram :D
OdpowiedzUsuńTak! Tak! Tylko jeszcze trochę ci się zejdzie. Ja przynajmniej trochę czytałam "Atlas chmur".
UsuńTen film jest znakomity ;D
OdpowiedzUsuńNa początku ciężko mi się czytało tę książkę, ale potem...zachwyt:) Pełno złotych mysli, zdań wbijających się w pamięć i serce. Na pewno jest to książka godna uwagi. A na marginesie, film też bardzo lubię:)
OdpowiedzUsuńNa tym samym marginesie, film mam dopiero w planach i mam nadzieję, że również mi się spodoba.
UsuńPlanuję już od jakiegoś czasu przeczytać tę książkę. Koniecznie muszę ją zdobyć!:)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że jak za pierwszym razem zobaczyłam okładkę tej książki nie zwracając jeszcze uwagi na autora to myślałam, że to kolejna banalna opowiastka z kategorii paranormal romance. ;) Się pomyliłam... ;) Kiedyś na pewno przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem co o niej myśleć.
OdpowiedzUsuńWspomnę jeszcze, że dodałam twojego bloga do obserwowanych ;).
Książka zrobiła na mnie świetne wrażenie, mistrzostwo. Nie spodziewałam się, że aż tak mi się spodoba. Film też niczego sobie ;)
OdpowiedzUsuńOglądałam film . Niesamowicie cudowny! Zakochałam się w Dorianie, który na swój swój sposób jest uroczy. Nawet przez pewien czas chciałam ooznać tego aktora. Ach te szczenięce , platoniczne miłości do artystów... :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie rozmyślania :) "Portret..." miałam w ręce przez chwilę, zdołałam przeczytać tylko paręnaście stron i już musiałam oddać książkę do biblioteki... Dążę do tego, by włączyć ją do swojego księgozbioru, żeby tak jak Ty móc przeżywać jej obraz na nowo za każdym razem, gdy tylko na nią zerknę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Nie miałam jej w planach, ale teraz już mam :D
OdpowiedzUsuń