„Gol” to seria napisana przez znanego włoskiego dziennikarza Luigi Garlando (publikującego w Gazzetta dello Sport – to chyba coś mówi kibicom sportów wszelakich?), jednak co najważniejsze dla młodego czytelnika – książka o amatorskiej drużynie futbolowej, a mianowicie grupce dzieci prowadzonych przez byłego piłkarza, a aktualnie szefa kuchni – Gastona. Cała grupa w wakacje wybiera się do Brazylii, która, jak wiadomo, jest piłkarskim rajem. Dzieci mają szansę zmierzyć się z kolegami zza oceanu, zobaczyć legendarny stadion Maracana i co najważniejsze (według trenera) jeszcze bardziej się zaprzyjaźnić.
Dla tak zapracowanego czytelnika, jakim jest wspomniany w pierwszym akapicie, Młody, jest to książka idealna. Napisana prostym językiem, pełna ciekawostek piłkarskich, dynamicznej akcji, realistycznych bohaterów, niektórych zagrań piłkarskich i śmiesznych przygód.
Jednocześnie niosąca pewne wiadomości o świecie futbolu. Wierzcie mi, o ile aktualni młodzi piłkarze godzinami gadają, jak ostatnio zagrał Rooney czy Forlan, to boję się, że nie wszyscy kojarzą Pele… Tutaj się dowiemy, dlaczego tablica upamiętniająca jego gol, znajduje się na Maracanie, a co bóg brazylijskiego futbolu osiągnął. Zaserwowane w ciekawy i zajmujący sposób informacje, zostają w pamięci przyszłego piłkarza. Gdy jeszcze w okolicach kręcą się dobrze wszystkim znani Kaka i Adriano, a na Maracanie mają odbyć się w niedługim czasie derby…. Nie można tego przegapić!
Nie zapominajmy o tym, co ważne jest dla większości rodziców
– przesłaniu i dobrych wzorcach płynących z lektury. Nie ma tu jakiegoś
przesłodzonego moralizatorstwa, które z miejsca odrzuca dziecko. Mamy
przyjaciół, kłócących się i godzących,
niektórych może za bliskich ideału, jednak również niezłych urwisów.
Poruszany jest problem biedy (strasznie powierzchownie) i wątek rodzinny czy
kulturowy, jednak jak wiadomo, nie to jest w tej książce najważniejsze.
Dla trochę starszych czytelników to też niezła przygoda. Książka jest lekturą na jeden wieczór, lecz nie jest to czas stracony. Osoby interesujące się sportem lub przebywające z takowymi personami typu Młody w domu spędzą przyjemne chwile z tą książką. A zaraz po nich obowiązkowy jest seans popisów Pelego (w moim przypadku) i innych mistrzów brazylijskich.
Podsumowując, świetny prezent dla osób pretendujących do najlepiej zarabiających osób w naszym kraju (przynajmniej w świecie sportowym), dobrze napisany. Dla starszych nie jest to interesująca lektura, chyba że ktoś lubi przypatrywać się kopaninie białej kuleczki po trawie…
Dla trochę starszych czytelników to też niezła przygoda. Książka jest lekturą na jeden wieczór, lecz nie jest to czas stracony. Osoby interesujące się sportem lub przebywające z takowymi personami typu Młody w domu spędzą przyjemne chwile z tą książką. A zaraz po nich obowiązkowy jest seans popisów Pelego (w moim przypadku) i innych mistrzów brazylijskich.
Podsumowując, świetny prezent dla osób pretendujących do najlepiej zarabiających osób w naszym kraju (przynajmniej w świecie sportowym), dobrze napisany. Dla starszych nie jest to interesująca lektura, chyba że ktoś lubi przypatrywać się kopaninie białej kuleczki po trawie…
"Gol! Ruszamy do Brazylii" L.Garlando, wyd. Sylabus, 2011
Za książkę dziękuję:
Chętnie poczytam ją mojemu braciszkowi, ale to dopiero za kilka lat, bo myślę, że wtedy może mu się bardziej spodobać. Jego chrzestny jest piłkarzem, więc może odziedziczy po nim smykałkę do biegania za piłką. ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe, bo u nas jest podobnie - chrzestny Młodego też sportowiec.;)
UsuńMam w rodzinie takiego piłkarskiego zapaleńca;)
OdpowiedzUsuńBo jak wiadomo, to nie jest rzadka przypadłość.
UsuńZ pewnością kupię ją mojemu bratu jak tylko trochę podrośnie. Mam nadzieję, że tak jak ja i mój tata zakocha się w sporcie i w książkach. ;)
OdpowiedzUsuńZ taką siostrą, to kwestia czasu.;) U nas najmłodszy (lat 6) ostatnio oglądał ze mną siatkówkę i wrzeszczał nie gorzej ode mnie.
UsuńSkąd ja to znam :)? Buty, koszulki, spodenki, gazety i karty. Albumy, karty, pudełka na karty, limitowane edycje kart! Jak ja patrzę ile on na to pieniędzy wydaje, to szlag mnie trafia! Wiesz ile za to mogłoby być książek?! Ale książek to dziecko unika jak diabeł święconej wody, dlatego pewnie na święta zamiast zrecenzowanej przez Ciebie pozycji kupię mu koszulkę ManU, albo Chelsea...
OdpowiedzUsuńA tata zresztą identycznie, choć ostatnio przeczytał aż 4 książki! Co prawda, większość o FC Barcelonie, ale jednak :D
UsuńHmmm, a o Realu nic taty nie zainteresowało?;)
UsuńJa Młodemu też pewnie coś w tym stylu sprawię (w stylu koszulki). Albo Kaczora Donalda, bo tego to może czytać godzinami. Chociaż ostatnio też razem czytamy jakąś książkę o futbolu - świetna jest!
Fajny sposób zachęcenia do czytania. :) Ja niestety, a może i stety nie mam brata, więc nie dane mi jest doświadczyć "futbolowego szału". Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńZapewniam, że dziewczyny też takowemu szałowi ulegają (patrz wyżej udzielająca się Black;)). Więc to brata nie trzeba mieć. Siostra też wystarczy...
Usuńakurat dzisiaj zamieściłam u siebie recenzję książeczki dla dzieci również o tematyce futbolu :))
OdpowiedzUsuńNo więc trochę takich pozycji jest, zaraz i tej, proponowanej przez Ciebie się przyjrzę.
UsuńSzykuje się świetny prezent dla kuzyna :))
OdpowiedzUsuńZdecydowanie!
Usuńszkoda , że mój brat nie interesuje się piłką - prezent byłby idealny... :)
OdpowiedzUsuńCześć, Snajperku. Wiesz, co, ja myślę, że ten prezent to byłby dla siostry tego brata idealny. Chociaż może trochę za dziecinny. To może nie, poczekamy na książkę o siatkówce (a w między czasie muszę kupić sobie biografię Ikera!)
UsuńOjejku, jaka fajna książka! Z chęcią sama bym po nią sięgnęła :)
OdpowiedzUsuńTo zachęcam!
UsuńCzekam na taką książkę o siatkówce :) A najlepiej taką dla starszych czytelników. Jak znajdziesz, błagam, daj znać :)
OdpowiedzUsuńSpokojnie, jak ja taką książkę zobaczę to zapewne wydam taki okrzyk radości, że pół Polski mnie usłyszy...
Usuń